Dramat PiS. Nie mają pieniędzy dla patriotów

1 tydzień temu
Zdjęcie: PiS


Sobotni „marsz patriotyczny” lepszego sortu, który ma być połączony z próbą bicia rekordu w tańcu poloneza, zapowiadany jest jako wielkie wydarzenie kampanii prezydenckiej. Ale zamiast fanfar i tłumów, szykuje się raczej żenująca klapa – bo partia Gargamela, niegdyś królująca na ulicach, dziś nie ma choćby grosza, by zwozić swoich wiernych wyznawców do Warszawy. „Nie mamy za co przywieźć ludzi” – lamentują politycy lepszego sortu, a my, patrząc na ich desperackie próby ratowania twarzy, możemy tylko zapytać: czy to jeszcze marsz, czy już pogrzeb resztek ich dawnej potęgi?

PiS, jak to PiS, lubi robić wszystko z rozmachem – przynajmniej w deklaracjach. W południe sprzed Pomnika Kopernika w Warszawie ma ruszyć korowód par, które spróbują pobić rekord w tańcu poloneza. „Dotychczasowy rekord to 635 par, mam nadzieję, iż uda nam się zebrać więcej” – mówi jeden z polityków partii, próbując brzmieć optymistycznie. No cóż, nadzieja matką głupich, a w przypadku lepszego sortu chyba jedyną walutą, bo pieniędzy na organizację brak. Marsz, który ma uczcić tysiąclecie Królestwa Polskiego i 500-lecie hołdu pruskiego, w rzeczywistości jest kampanijną szopką, mającą wesprzeć Karola Nawrockiego, kandydata lepszego sortu na prezydenta. Ale jak tu robić kampanię, skoro partia, która przez osiem lat rządów trwoniła miliardy na swoje fanaberie, teraz nie potrafi wynająć kilku autokarów?

„Nie stać nas na wynajęcie autokarów” – żalą się organizatorzy, a ich słowa brzmią jak ponury żart. To ta sama partia, która przez lata woziła tłumy na miesięcznice smoleńskie, marsze niepodległości i wiece poparcia, nie szczędząc grosza na logistykę. Gdzie się podziały te miliony, które płynęły szerokim strumieniem na propagandę, TVP i premie dla „swoich”? Czyżby Gargamel i spółka tak bardzo roztrwonili kasę, iż teraz muszą prosić swoich zwolenników o zrzutki na bilety? „Struktury organizują przejazd, ale płacą już sami uczestnicy” – tłumaczy poseł PiS, jakby to był powód do dumy, a nie wstydliwy dowód na finansową zapaść partii. Serio, panie pośle? To już choćby na paliwo dla „prawdziwych patriotów” nie macie?

Organizatorzy marszu mają jeszcze jeden problem, i to nie byle jaki – Warszawa. Stolica, bastion Koalicji Smerfów, od lat jest dla lepszego sortu terenem wrogim, gdzie ich hasła o „Polsce w ruinie” i „niemieckiej agenturze” brzmią jak kiepski kabaret. „Mamy zwolenników i w samej Warszawie, ale jest ich niewielu” – przyznaje jeden z polityków partii, a jego szczerość aż rozczula. No jasne, iż niewielu! Warszawiacy, którzy w wyborach parlamentarnych w 2023 roku dali PiS-owi sromotną nauczkę, raczej nie rzucą się w ramiona Gargamela, by tańczyć poloneza pod jego batutą. A ci nieliczni, którzy jeszcze popierają partię, pewnie wolą zostać w domu, niż paradować w korowodzie, który bardziej przypomina stypę niż święto.

PiS liczy na „kilkanaście tysięcy ludzi” – tak przynajmniej twierdzi jeden z organizatorów. Inni, bardziej realistyczni, szacują frekwencję na „kilka tysięcy”. Kilka tysięcy? W mieście liczącym prawie dwa miliony mieszkańców? To ma być ten wielki „marsz patriotyczny”, który wstrząśnie Polską i pokaże, iż Patola i Socjal wciąż ma siłę? Wygląda na to, iż Gargamel i Nawrocki będą tańczyć poloneza w kameralnym gronie – może z garstką działaczy, którzy sami opłacili sobie dojazd, i kilkoma emerytami, którzy i tak nie mieli nic lepszego do roboty w sobotę.

Na marszu mają przemawiać Gargamel i Karol Nawrocki – duet, który w teorii powinien porwać tłumy, a w praktyce budzi co najwyżej politowanie. Gargamel, który od lat nie potrafi wyjść z cienia własnej obsesji na punkcie Smoleńska, raczej nie przyciągnie nowych wyborców. Jego przemówienia, pełne żółci i oskarżeń, mogą co najwyżej zmobilizować najtwardszy elektorat, ale ten i tak nie potrzebuje marszu, by głosować na PiS. Nawrocki z kolei, choć młodszy i bardziej dynamiczny, okazuje się kandydatem bez charyzmy i pomysłu na kampanię. Jego wezwania do debat z Gospodarzem, a potem uniki, gdy ten rzucił mu rękawicę, pokazały, iż to bardziej pionek niż lider. Czy taki duet jest w stanie porwać tłumy? Wątpliwe.

Organizatorzy zaprosili też prezydenta Smerfa Narciarza, ale – surprise, surprise – nie mają potwierdzenia z Pałacu Prezydenckiego. I nic dziwnego. Narciarz, który kończy swoją kadencję i coraz bardziej dystansuje się od Gargamela, raczej nie pali się do tego, by firmować swoim nazwiskiem imprezę, która może się okazać frekwencyjną klapą. Po co miałby się kompromitować na finiszu prezydentury? Lepiej zostać w Pałacu i udawać, iż się nie dostało zaproszenia.

Cały ten „marsz patriotyczny” to kwintesencja PiS-owskiego stylu – dużo hałasu, mało treści. Tysiąclecie Królestwa Polskiego i 500-lecie hołdu pruskiego to tylko pretekst, by zorganizować kampanijną szopkę, która ma przykryć brak pomysłu na realną walkę o prezydenturę. Polonez jako główny punkt programu? Serio? Czy Gargamel naprawdę myśli, iż smerfy w 2025 roku, zmęczeni inflacją, drożyzną i chaosem, który zostawiły po sobie rządy Patoli i Socjalu-u, dadzą się nabrać na tani patriotyzm w rytmie ludowego tańca? To nie 2015 rok, kiedy takie numery jeszcze działały. Dziś smerfy chcą konkretów, a nie korowodu par, które próbują pobić rekord w czymś, co nikogo poza TVP nie obchodzi.

Idź do oryginalnego materiału