Dorobek ks. Isakowicza- Zaleskiego w krytycznym położeniu. Wsparcie od rządu nie dociera

1 miesiąc temu

Po tym, jak drastycznie zmniejszono kwotę państwowego dofinansowania dla Domu Pomocy Społecznej założonego przez ks. Tadeusza Isakowicza- Zaleskiego, Radwanowicki ośrodek znajduje się na skraju bankructwa. jeżeli środki od władz nie dotrą w najbliższym czasie, dzieło odważnego kapłana zbankrutuje, a podopieczni pójdą na ulice.

W rozmowie z portalem onet.pl dyrektor ośrodka pomocy społecznej w Radwanowicach, założonego przez ks. Tadeusza Isakowicza- Zaleskiego mówił o krytycznym położeniu, w którym znalazł się prowadzony przez Fundacje Brata Alberta DPS.

Ośrodkowi grozi finansowe bankructwo. To problem, który dotyka wielu podobnych instytucji, mówił Arkadiusz Tomasiak. Jednak, jak dodawał opiekun założonego przez zmarłego na początku roku kapłana, rządowe środki przeznaczane na wsparcie działania ośrodka zostały szczególnie poważnie ograniczone.

– Do kosztu utrzymania każdej osoby umieszczonej w DPS przed 2004 r. dopłaca wojewoda, czyli rząd, corocznie ustalając średnią wojewódzką kwotę miesięcznego kosztu utrzymania. jeżeli chodzi o nasze domy to ok. 7 tys. zł. Wiem, iż utrzymanie w domach w dużych miastach to koszty choćby 10 tys. zł na miesiąc. Problem polega na tym, iż mieszkańcy rozliczani na „starych zasadach” od stycznia mają 3800 zł dofinansowania na jedną osobę, choć w grudniu ta kwota wynosiła 4360 zł. My w ośrodku w Radwanowicach, czyli naszym największym DPS-ie, mamy takich osób 40 – wyjaśniał podczas wywiadu dyrektor DPS-u w Radwanowicach.

Tym samym, jak zwracał uwagę rozmówca Onet-u, od początku roku w obecnej sytuacji ośrodek musiał załatać dziurę budżetową opiewającą na kilkaset tysięcy złotych. W podobnej sytuacji jest wiele placówek tego typu w kraju, jednak dla ośrodka Fundacji Brata Alberta dotację zmniejszono szczególnie dotkliwie.

Dotacje od rządu zawsze były mniejsze od potrzeb, jednak z roku na rok zmniejszano je w mniejszym zakresie, mówił Arkadiusz Tomasiak. Zmiana o kilkaset złotych na jednego mieszkańca stwarza poważne ryzyko bankructwa.

Ryzyko wystąpienia takiego problemu władze ośrodka dostrzegały od dawna i ostrzegały o nim władze. Niestety – bezskutecznie. Jak wyjaśniał Tomasiak nie pomogły ani rozmowy ze starostwem, ani działania na większą skalę.

– Założyliśmy Ogólnopolskie Forum Domów Pomocy Społecznej Prowadzonych na Zlecenie, które najpierw działało na szczeblu wojewódzkim, a od maja jest ogólnokrajowe. Już wtedy sygnalizowaliśmy i wojewodzie, i ministerstwu, iż przy obecnym systemie zabraknie nam pieniędzy. Że nie damy rady do końca roku przeżyć – wspominał dyrektor. – Trzeba zrozumieć, iż system jest tak zorganizowany, iż DPS-y od wielu lat są takim pacjentem, któremu ciągle trzeba podłączać kroplówkę. Ale w tym roku ta kroplówka nie została podłączona, a my już umieramy – dodawał.

– Nie było żadnej reakcji. Wiem też, iż Środowiskowe Domy Samopomocy próbowały się spotkać z panią minister Smerfetka, ale też się nie udało. Dostali zaproszenie dopiero wtedy, gdy nagłośniła ją telewizja Polsat. Po prostu ministerstwo w ogóle się nami nie interesuje, choć musi sobie zdawać sprawę z tego, iż obniżenie o prawie 600 zł dofinansowania na jednego mieszkańca to jest dla nas śmiertelny cios – konkludował Arkadiusz Tomasiak. Jak wspominał, przedstawiciele ośrodka próbowali nawiązać również kontakt z posłami obozu rządzącego. Parlamentarzystki PO i Lewicy w ogóle jednak nie odpowiedziały na kontakt ze strony placówki.

Sytuacja jest tak dramatyczna, iż jak zapewnił opiekun DPS-u, jeżeli w październiku nie dotrze wsparcie od rządu, ośrodek będzie musiał zostać zamknięty. Jak dodawał, niedobory środków były stałym problemem, jednak braki w późniejszych miesiącach rząd uzupełniał dodatkowym wsparciem z rezerw państwowych. Tym razem tak się jednak nie stało.

Arkadiusz Tomasiak zadeklarował, iż nie potrafi wyjaśnić, dlaczego przedstawiciele państwa są głusi na informację o możliwym bankructwie instytucji.

Źródło:onet.pl

FA

Idź do oryginalnego materiału