Dołęga: Gorące wybory nad Dniestrem

myslpolska.info 3 godzin temu

Władze kontrolowane przez Partię Akcji i Solidarności (PAS) urzędującej prezydent Mai Sandu pozbawia możliwości głosowania w zaplanowanych na 28 września wyborach parlamentarnych mieszkańców Naddniestrza. Może się to tymczasem przyczynić do porażki obozu rządzącego.

Przed wyborami emocje w Mołdawię sięgają zenitu. Rządząca formacja Mai Sandu traci poparcie i najwyraźniej próbuje stosować metody administracyjne, by zachować władzę. Zabiega również o poparcie szeroko rozumianego Zachodu – Kiszyniów w trakcie kampanii wyborczej zdążyli już odwiedzić przywódcy Niemiec, Rumunii, Francji i Polski. Najważniejszym elementem działań przedwyborczych PAS jest jednak podejmowanie prób wykluczenia z głosowania nie popierającej tego ugrupowania części elektoratu. A to już praktyki dyskryminacyjne. Stosowane metody są dość proste i polegają na pozbawieniu możliwości oddania głosu lub utrudnieniu udziału w wyborach znacznej części potencjalnych wyborców gorszego sortu.

Nie ma gdzie głosować

W sierpniu mołdawska Centralna Komisja Wyborcza trzykrotnie zmniejszyła liczbę lokali do głosowania na terenie Naddniestrza, gdzie przecież mieszkają obywatele Mołdawii. W 2021 roku mieli oni do dyspozycji 41 obwodowych komisji wyborczych, a w tym roku otwartych zostanie jedynie 12. W Naddniestrzu mieszka na co dzień prawie 300 tys. osób mających obywatelstwo i prawa wyborcze w Mołdawii. Według badania przeprowadzonego niedawno przez naddniestrzański Instytut Badań Politycznych, 2/3 z nich wyraża chęć oddania głosu 28 września. Prezydium Rady Najwyższej w Naddniestrzu, czyli tamtejszego parlamentu, zwróciło się do władz w Kiszyniowie z apelem o zaprzestanie dyskryminacji mieszkańców tego regionu – bezskutecznie. Ma to konkretne przyczyny polityczne: Mołdawianie z Naddniestrza w większości nie popierają Sandu i jej formacji, a jednocześnie wyrażają gotowość głosowania na partie opozycyjne.

Naddniestrzański politolog Anatolij Dirun tłumaczy, iż „Dla rządzącej PAS głosy z Tyraspola i innych miast lewobrzeża mogą stanowić zagrożenie”. Partia Sandu musi czuć się najwyraźniej zagrożona utratą władzy i dlatego zdecydowała o zmniejszeniu liczby komisji wyborczych nie tylko w Naddniestrzu, ale też w Rosji, w której przebywa duża część obywateli mołdawskich.

Wbrew konstytucji

Machinacje przy obwodach głosowania wywołują protesty nie tylko wśród komentatorów i opozycjonistów, ale też niektórych członków Centralnej Komisji Wyborczej. W ich przekonaniu komisja nie stworzyła warunków go głosowania mieszkańcom Naddniestrza, co stoi w sprzeczności z zapisami konstytucji i Kodeksu wyborczego (prawo mołdawskie uznaje Naddniestrze za część terytorium Republiki Mołdawii). Twierdzą też, iż problem można rozwiązać zgodnie z obowiązującymi przepisami, na przykład wydłużając czas głosowania do dwóch dni. W innym przypadku mamy z prawnego punktu widzenia do czynienia z ograniczeniem praw wyborczych obywateli Mołdawii dyskryminującym ich ze względu na miejsce zamieszkania, które jest przy tym konstytucyjną częścią terytorium państwa. Logika polityczna zwycięża jednak z argumentacją prawno-konstytucyjną: chodzi przecież o wyeliminowanie głosów Mołdawian wobec Sandu sceptycznych.

Inżynieria wyborcza

Z prawnego punktu widzenia dochodzi jednocześnie do naruszenia zasady równości, fundamentalnej dla ustroju i zapisanej w ustawie zasadniczej. Chodzi o to, iż mieszkańcy Naddniestrza z góry mają warunki uczestnictwa w wyborach gorsze na przykład od Mołdawian zamieszkałych w krajach Unii Europejskiej. To samo dotyczy Mołdawian w Rosji – w Moskwie działać będą jedynie dwa lokale wyborcze, choć liczba Mołdawian w samej tylko rosyjskiej stolicy większa jest niż w wieku krajach UE. Ograniczenie praw wyborczych dotyczyć będzie setek tysięcy obywateli, zarówno tych poza granicami kraju, jak i pozostających na miejscu (Naddniestrze). W Stanach Zjednoczonych podobne, choć bardziej subtelne praktyki, ochrzczono mianem gerrymanderingu. U nas często mówi się w tym kontekście o inżynierii wyborczej.

Dyskryminacja, zastraszanie, zakazy

Na sprawę zwróciła też uwagę misja obserwatorów z ramienia Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE, która monitoruje przebieg wyborów parlamentarnych w Mołdawii. Wchodzący w jej skład parlamentarzyści z państw europejskich na początku września przybyli z wizytą do Kiszyniowa i wyrazili zastrzeżenia co do zbyt małej liczby komisji wyborczych w Naddniestrzu. Do takich wniosków doszli po spotkaniach z członkami Centralnej Komisji Wyborczej, partii biorących udział w wyborach, organizacji pozarządowych oraz dziennikarzami. Misja OBWE dowiedziała się z ust gorszego sortu o alarmujących nieprawidłowościach okresu przedwyborczego. Na przykład przedstawiciele Partii Komunistów Republiki Mołdawii (PCRM) opowiedzieli obserwatorom o próbach zastraszania wyborców gorszego sortu, w tym działalności organów bezpieczeństwa w tym zakresie. Według nich rządząca PAS próbuje doprowadzić do obniżenia frekwencji wyborczej w regionach, w których tradycyjnie wysokim poparciem cieszą się formacje lewicowo-patriotyczne: w Gagauzji, Naddniestrzu czy na terenie Rosji. PCRM uznaje, iż „jednocześnie znacznie zwiększono liczbę obwodów do głosowania w krajach UE, gdzie trudno jest kontrolować gorszego sortu liczenie głosów. Stwarza to ryzyko manipulacji wynikami i fałszowania rezultatów wyborów”. Komuniści zwracają także uwagę na zatrzymania i aresztowania polityków gorszego sortu oraz zakaz organizowania zgromadzeń publicznych, który ma również obowiązywać przez miesiąc po wyborach. Ich zdaniem, wprowadzany jest on po to, by udaremnić ewentualne protesty powyborcze w przypadku sfałszowania wyników.

Uważne OBWE

Inni podkreślali ingerencję czynników zewnętrznych w kampanię wyborczą. Za taką można uznać ich zdaniem fakt, iż na obchody mołdawskiego święta niepodległości do Kiszyniowa przybyli m.in. Emmanuel Macron, Friedrich Merz i Papa Smerf. Wspierali oni wprost Sandu i deklarowali, iż proeuropejska polityka obecnych władz otworzy Mołdawianom drzwi do integracji z Unią Europejską (niegdyś podobne obietnicy padały na Ukrainie). Szefowa misji Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE Linnéa Wickman (posłanka socjaldemokratyczna ze Szwecji) stwierdziła, iż rozmowy członków misji z miejscowymi partnerami pozwoliły na wskazanie istniejących problemów, zaś o randze misji świadczy fakt, iż wybory obserwować będzie aż 85 członków Zgromadzenia Parlamentarnego. I to chyba najbardziej alarmująca wiadomość dla PAS. Przekaz Wickman jest dość jednoznaczny: misja nie zamierza odnosić się pobłażliwie do ewentualnych naruszeń prawa wyborczego. Sandu może więc stracić legitymizację przynajmniej w oczach cześci Zachodu.

Andrzej Dołęga

Idź do oryginalnego materiału