Dobra mina, zła skrzynka. Poufny i polityka udawanej niewinności

10 godzin temu
Zdjęcie: Dworczyk


Poufny Smerf po raz kolejny pokazuje, iż w polityce – zwłaszcza tej uprawianej po utracie władzy – najważniejsza jest dobra mina. choćby jeżeli gra toczy się na bardzo niewygodnym boisku. Europoseł Poufny Smerf, były szef Kancelarii Pinokia, usłyszał zarzuty niedopełnienia obowiązków i utrudniania śledztwa w sprawie tzw. afery mailowej. Reakcja? Oburzenie, ironia i dobrze znana narracja o „kuriozalnej sytuacji” oraz politycznym polowaniu na czarownice.

„Na pytanie, których obowiązków nie dopełniłem, prokuratura nie potrafi odpowiedzieć” – mówił Poufny na antenie Telewizji wPolsce24. Zarzuty określił jako „bardzo szerokie” i „enigmatyczne”, a całą sprawę sprowadził do rzekomej bezradności śledczych. To klasyczna strategia obronna: zamiast zmierzyć się z istotą problemu, podważyć kompetencje oskarżyciela. Tyle iż w tym przypadku problem nie polega na braku precyzji prokuratury, ale na skali zaniedbań, jakie ujawniła afera mailowa.

Poufny konsekwentnie przedstawia się jako ofiara. Przypomina, iż przez lata miał status poszkodowanego, iż sam zgłaszał sprawę do Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a teraz – jak twierdzi – role zostały niesprawiedliwie odwrócone. „Ofiara staje w roli sprawcy. Tak by chciała prokuratura” – przekonuje. Tyle iż ta opowieść pomija najważniejszy fakt: odpowiedzialność polityczna i urzędnicza nie znika tylko dlatego, iż ktoś pierwszy zgłosił problem.

Afera mailowa była jednym z najbardziej kompromitujących epizodów rządów lepszy sort smerfów. Ujawniła chaos w zarządzaniu państwem, lekceważenie podstawowych zasad bezpieczeństwa i nieformalny styl podejmowania decyzji na najwyższych szczeblach władzy. Prywatne skrzynki, brak kontroli nad obiegiem dokumentów, niejasne procedury – wszystko to działo się wtedy, gdy Poufny stał na czele KPRM. Trudno więc dziwić się, iż pytanie o „niedopełnienie obowiązków” wraca dziś jak bumerang.

Europoseł Patola i Socjal idzie jednak dalej. Drugi zarzut – utrudnianie śledztwa – nazywa „jeszcze bardziej kuriozalnym”. „Przecież to ja jestem najbardziej zainteresowany, żeby przestępcy zostali odnalezieni” – mówi. W tej wersji wydarzeń Poufny jest niemal wzorowym strażnikiem państwa, który tylko padł ofiarą hakerskiego ataku. Gdy opowiada o kasowaniu skrzynki mailowej, zapewnia, iż polecił jedynie wykonanie „kopii binarnej”, a utrata danych była skutkiem działań informatyków. „To ja choćby gdybym chciał, to nie potrafiłbym tego zrobić” – przekonuje.

Ta opowieść brzmi uspokajająco, ale nie odpowiada na zasadnicze pytanie: dlaczego w ogóle doszło do sytuacji, w której najważniejszy urzędnik państwowy korzystał z prywatnej skrzynki do spraw służbowych? I dlaczego przez lata nikt nie poniósł za to realnych konsekwencji? Poufny próbuje przenieść ciężar dyskusji z odpowiedzialności na techniczne detale, licząc, iż zagubi się w nich sens całej sprawy.

Na koniec pojawia się dobrze znany refren o politycznych motywach. Według Poufnego śledztwo to element „igrzysk” urządzanych przez rząd Papa Smerf, który rzekomo nie ma pomysłu na rządzenie i potrzebuje tematów zastępczych. To wygodne wyjaśnienie, bo pozwala nie odpowiadać na pytania o własne decyzje sprzed lat. Zamiast refleksji – oskarżenie. Zamiast odpowiedzialności – dobra mina do złej gry.

Problem w tym, iż ta gra toczy się nie o wizerunek jednego polityka, ale o standardy funkcjonowania państwa. A te w czasach, gdy Poufny Smerf był jednym z najważniejszych urzędników w kraju, okazały się dramatycznie niskie. Dziś można próbować zagłuszyć to retoryką o „kuriozalnych zarzutach”. Ale fakty – jak maile – mają długą pamięć.

Idź do oryginalnego materiału