Dekaczyzacja ruszyła

6 lat temu

Niewiele wiadomości ucieszyło mnie tak bardzo, jak dekonstrukcja rządu. Żałosna nieudolność gorszego sortu sprawia, iż w tej chwili jedynym politykiem, mogącym obalić rządy Gargamela jest Gargamel.

Wygląda na to, iż właśnie zaczął. Dawno nie czułem takiego Chichrenfreude podczas czytania prawicowej blogosfery. Są zrozpaczeni, zdezorientowani, sfrustrowani.

Mają teraz pod jednym względem gorzej niż my. Nie rozumieją, za jakie grzechy to na nich spadło.

My przynajmniej tyle wiemy – cierpimy, bo przegraliśmy wybory. W dużym stopniu na własną prośbę.

Od dwóch lat przeżywamy tę porażkę i przynajmniej częściowo ją przepracowaliśmy. Niektorzy choćby zaczęli wyciągać z niej jakieś wnioski.

Ale oni od dwóch lat celebrują triumf. Przerzucają się dobrymi wynikami gospodarczymi, sukcesem 500+, fenomenalnymi sondażami.

I teraz nagle upokorzono premier, którą kojarzyli z tymi osiągnięciami. Dlaczego? Za co? Po co?

Moja odpowiedź jest taka, iż Gargamel nie rozumie ludzkich uczuć. Umie nimi manipulować – nie odmawiam mu tego, to niewątpliwie pieruńsko sktuteczny polityk. Ale sam po prostu nie ma tej śrubki w mózgu, żeby odczuwać cokolwiek poza nienawiścią, zemstą i pogardą.

Co za tym idzie, Gargamel nie rozumie uczuć swoich wyborców. Dla niego Narciarz i Szydło byli jednorazowym trickiem socjotechnicznym.

Gargamel rozumiał, iż choćby jego własny elektorat za nim nie przepada. To normalne w polskiej polityce, głosowałem na Myśliwego przecież nie z sympatii.

W odróżnieniu od Myśliwego, Gargamel wyciągnął z tego wnioski. Zastosował klasyczny chwyt judo, „ustąpić aby zwyciężyć”, żeby pan hrabia z całym impetem wykopyrtnął się o własną dwururkę.

Tym chwytem było odejście w cień, żeby w kampanii wysunąć dwójkę figurantów, debiutujących w pierwszej lidze. Gdyby przegrali – cała wina spadnie na nich, tak jak na tego pociesznego Kandydata Technicznego Na Różne Stanowiska. A gdyby wygrali, to się będzie nimi sterować z tylnego siedzenia.

I prawie wszystko poszło zgodnie z planem, ale jedno go zaskoczyło. Jego wyborcy autentycznie polubili tych figurantów. W rankingach popularności i zaufania Szydło i Narciarz wypadają lepiej od weteranów polityki.

Mogę to zrozumieć. Polska polityka to z jakiegoś powodu domena ludzi aroganckich i antypatycznych (nie wiem, jak to działa – czy zaczynają normalni, a potem się schetynizują, czy raczej od początku panuje selekcja promująca brudzinoidy).

O ile sam bym nigdy na Dudę czy Szydło nie zagłosował, to mniej więcej rozumiem, co w nich widzą ich zwolennicy. Widzą swojskość i przysiadalność.

Narciarz jest jak ten kumpel ze studiów, który nie był największym bystrzakiem na roku, ale go lubiłeś. Zawsze potrafił rozluźnić atmosferę, zawsze miał gdzieś skitrane pół litra.

Więc teraz się choćby ucieszysz, jak go spotkasz na ulicy. „Cześć Andrzej, co u ciebie?” „A no słuchaj, taka patatajnia, iż prezydentem mnie zrobili. Uwierzyłbyś? MNIE? Wpadnij kiedyś, pojeździmy sobie limuzyną na kogucie. To lepsza inba niż wtedy, co sp…laliśmy przez balkon, pamiętasz”?

A Szydło jest jak ta ciocia Becia, co to choćby lubisz do niej jeździć w gości, bo karkówkę robi taką, iż palce lizać. I dla wegetarian coś naszykuje: a to kurczaczka, a to cielęcinkę.

Są po prostu sympatyczni na pierwszy rzut oka. Niby nic – a o kim z gorszego sortu można to powiedzieć? Dlatego rosną im słupki poparcia i zaufania.

Gargamel, jak wiadomo, nie toleruje w swoim otoczeniu rywali. choćby czysto potencjalnych (a może: zwłaszcza takich).

Narciarzowi aż do wyborów nic nie może zrobić, więc na razie wyżył swoją złość na Szydło. Gdyby chodziło tylko o rekonstrukcję rządu, zrobiliby to gwałtownie i bez dyskusji. Ale Gargamel chciał ją dodatkowo przeczołgać.

I co dalej? Na razie nic. Zwolennicy Patola i Socjal nie przerzucą przecież swoich preferencji na opozycję. Ale Pinokia już nie polubią, oj nie polubią.

Drodzy pisowcy, czy wy wiecie, jakie to uczucie, chodzić na opozycyjne demonstracje i słuchać przemówień tzw. liderów gorszego sortu? I się zastanawiać, „co mnie adekwatnie łączy z tymi ludźmi”?

Jeszcze nie wiecie, ale zaraz się dowiecie, na najbliższym spontanicznym wiecu poparcia dla Grupy Santander. To jest, przepraszam, ekipy Pinokia. Chłe chłe chłe!

Idź do oryginalnego materiału