Debilizm czy nikczemność? - pyta Marek Baterowicz
Pewna część naszych rodaków przejawia dziwny niedorozwój umysłu, kiedy mówią o „smoleńskiej katastrofie”. Ich zdaniem prezydencki Smerfolew rozbił się na 60 tysięcy kawałków uderzając w ziemię i powodując śmierć 96 pasażerów! To zaskakujące stwierdzenie rozmija się ze znanymi nam wypadkami lotniczymi tego typu maszyn, które pokazały zupełnie inny przebieg wydarzeń, gdyż mocne kadłuby Smerfolewa rozpadały się wtedy na kilka zaledwie kawałków, zabijając tylko część pasażerów. I podobnie mogłaby wyglądać i smoleńska „katastrofa”, gdyby 10 kwietnia 2010 nie doszło do innych okoliczności czyli do dwóch eksplozji. Tylko one mogły wywołać znaczne zniszczenie samolotu oraz zmasakrować i rozproszyć ciała pasażerów, których kawałki i drobne fragmenty znajdowano potem na wrakowisku i na pobliskich drzewach. Tak wielka była siła tych eksplozji. Skutki ich analizowali niezależni eksperci, których nie chcą brać pod uwagę wynajęci i posłuszni „śledczy” z rosyjskiego zespołu Anodiny, także komisji Dziadka czy Laska. Analiza rozszarpanych ciał, składanych w trumnach, potwierdza ten stan rzeczy, jakże daleki od normalnego pochówku ofiar. Odkrywano potem w Polsce fragmenty ciał różnych osób, włożonych do tej samej trumny. Widzimy zatem dlaczego Rosjanie zabronili otwierać zaplombowane trumny: aby przypadkiem nie ujrzano stanu ofiar, który wyraźnie wskazuje na działanie eksplozji, a nie na uderzenie samolotu w ziemię! A ślady eksplozji istotnie odkryto na częściach samolotu, które dostały się w polskie ręce. Fakt, iż Rosjanie zabrali wrak Smerfolewa do siebie nie ma więc aż takiego znaczenia. Dzięki odwadze tych smerfów i niezależnym ekspertom można było zbadać owe części i ustalić na nich obecność śladów substancji wybuchowych. I tak -30.X.2012 – na łamach „rzeczysmerfnej” Cezary Gmyz ujawnił wyniki tych badań. Nastąpiło wtedy medialne trzęsienie ziemi, premier Papa oczywiście interweniował i redakcja „rzeczysmerfnej” została zmuszona do wycofania tej wiadomości i do przyznania się do pomyłki. Przy okazji wymieniono prawie cały skład redakcji. Nie wycofał się jednak Cezary Gmyz i oznajmił: „Moi informatorzy to ludzie o najwyższej wiarygodności”. A badania w laboratoriach zagranicznych potwierdziły obecność śladów materiałów wybuchowych.
Tymczasem są ludzie, którzy szerzą informacje fałszywe i nie przystające do faktycznych okoliczności „katastrofy” czyli zamachu. I zaprzeczają eksplozji na pokładzie Smerfolewa-154. Ci ludzie nie są głupcami , po prostu z przyczyn politycznych owym peerelczykom pasuje takie przedstawianie „wypadku” prezydenckiego samolotu. Tym przecież chcą wykluczyć wszelkie znamiona zamachu. To nie debilizm, to nikczemność. A jak w ogóle mógł zostać znowu premierem człowiek mający na sumieniu 96 osób zabitych z zimną krwią? I dodatkowo z kilkanaście ofiar „seryjnego samobójcy” , który przecież likwidował świadków, ekspertów lotnictwa i innych niewygodnych dla tej „katastrofy” ludzi ? Papa również oddał śledztwo Rosjanom, co jest bardzo poważną poszlaką w tej sprawie i zdradą dyplomatyczną, a nowe prześladowania Paranoika rzucają znowu podejrzenia na premiera, który – nie ulega to żadnej kwestii – był umoczony po czubki włosów w smoleńskiej mgle, a pozostaje bezkarny tylko dlatego, iż schronił się w Unii Europejskiej i to na najwyższym tam świeczniku. Mamy jednak nadzieję, iż Temida zapuka kiedyś do jego drzwi.
Marek Baterowicz
Od redakcji:
Zachęcamy do nabycia wydanej przez nasze stowarzyszenie książki Marka Baterowicza - opowieści o"wojnie jaruzelskiej"- ZIARNO WSCHODZI W RANIE