Tomasz Grabarczyk na serwisie X komentuje poprawność polityczną, która opanowała Hollywood do niewyobrażalnego wcześniej stopnia absurdu.
Tomasz Grabarczyk: My tu w Polsce żyjemy Inwigilatorem i Wąsikiem, ale warto przyjrzeć się pewnej ciekawiej sprawie zza oceanu. Konkretnie z Hollywood.
Za dwa miesiące odbędzie się gala rozdania Oscarów. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż to będzie pierwszy rok, w którym brane będą pod uwagę filmy spełniające w pełni “cztery standardy reprezentacji i inkluzywności”. O co chodzi? Ano o to, iż od tego roku film, który chce być w ogóle dopuszczony do Oscarów, musi spełniać takie warunki:
– przynajmniej jeden z odtwórców głównych ról lub znaczącej roli drugoplanowej musi mieć inne rasowe pochodzenie;
– przynajmniej 30% aktorów w drugoplanowych i epizodycznych rolach musi reprezentować co najmniej dwie spośród tych grup: kobiety, mniejszości rasowe, osoby LGBTQ+, osoby z niepełnosprawnością fizyczną lub intelektualną, niedosłyszące;
– główny wątek fabularny musi być związany z co najmniej jedną spośród tych grup: kobiety, mniejszości rasowe, osoby LGBTQ+, osoby z niepełnosprawnością fizyczną lub intelektualną, niedosłyszące.
My tu w Polsce żyjemy Inwigilatorem i Wąsikiem, ale warto przyjrzeć się pewnej ciekawiej sprawie zza oceanu. Konkretnie z Hollywood.
Za dwa miesiące odbędzie się gala rozdania Oscarów. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż to będzie pierwszy rok, w którym brane… pic.twitter.com/i5Lu5dssx8
Filmy muszą spełnić chociaż część z tych warunków, żeby w ogóle być uwzględnionym w walce o Oscary. Już teraz odrzucono 56 tytułów, bo nie spełniły tych zasad xD
To samo dotyczy ekip filmowych, czyli reżyserów, montażystów, dźwiękowców, charakteryzacji, ludzi od muzyki, kostiumów, castingu, zdjęć, a dalej też promocji, PR-u, zwiastunów itd. Co najmniej dwa z powyższych działów powinny być kierowane przez osoby z tych grup: kobiety, mniejszości rasowe, osoby LGBTQ+, osoby z niepełnosprawnością fizyczną lub intelektualną, niedosłyszące.
To teraz wyobraźcie sobie, iż te standardy spełniają takie filmy jak: “Ojciec Chrzestny”, “Szeregowiec Ryan”, “Skazani Na Shawshank”, “Chłopcy z Ferajny”. Tak, im rzeczywiście brakowało mniejszości
To jest świat, którego ja nie rozumiem. Nie pojmuję, jak można wprowadzić zasadę, iż film zdobędzie Oscara, jeżeli zagra w nim murzyn, albo będzie jakiś wątek o gejach. Czym to się kończy to widzimy po nowych Gwiezdnych Wojnach. Kto oglądał “Ostatniego Jedi” to wie, iż misja ratunkowa Finna i Rose nie miała absolutnie żadnego wpływu na fabułę. Co najlepsze postać Finna nie miała w zasadzie żadnego wpływu na całą trylogię. No ale było urozmaicenie rasowe Dlatego nowe Gwiezdne Wojny to dno. Nie zapraszam do dyskusji.
I na koniec mam taką rozkminę. Czy w nowym Parku Jurajskim dinozaury będą musiały być gejami?