Czy platformy streamingowe zniszczą muzykę?

myslpolska.info 5 godzin temu

Kontynuuję temat kultury w streamie, pochylając się nad muzyką, czyli tą dziedziną sztuki, która dotyczy mnie najbardziej, ponieważ jestem zarówno słuchaczem, jak i twórcą.

Wśród melomanów – miłośników muzyki zdania na temat platform streamingowych są podzielone, a dyskusje o tym przez cały czas realizowane są i rozpalają uczestników do czerwoności. Czy moim zdaniem platformy streamingowe ZNISZCZĄ MUZYKĘ?

Nie ukrywam, iż dzisiejszy temat podjąłem niejako w odpowiedzi na opinię Łukasza „Łyczka” Łyczkowskiego z zespołu 5 Rano, który był moim gościem w rozmowie na zaprzyjaźnionym kanale WBREW CENZURZE. Łukasz jest tradycjonalistą uznającym TYLKO FIZYCZNE nośniki muzyki, czyli płyty CD oraz gramofonowe. jeżeli ktoś nie widział mojej rozmowy z nim, to odsyłam do cyklu „Wbrew Antykulturze” – co poniedziałek o godz. 20.00.

Do rzeczy! Zacznę od tego, iż jestem miłośnikiem oraz kolekcjonerem fizycznych nośników z muzyką. W swoim zbiorze mam już blisko 1000 płyt z przeróżnymi gatunkami. Ogromną część dzieciństwa oraz młodości spędziłem w lokalnych sklepach muzycznych, księgarniach oraz wypożyczalniach video, o których kiedyś także opowiem. To mnie w pewien sposób ukształtowało, wyrobiło chęć i nawyk kupowania muzyki.

Sklepy muzyczne – odwiedzałem wszystkie, które były w moim mieście – to od nich zaczęła się pasja zbierania muzyki. W jednym z nich pracował Pan Krzysztof Kochanowicz, który dziś jest moim Kolegą i to jemu zawdzięczam te cudowne lata początków kolekcjonowania. Jako dzieciak, nastolatek, a później dorastający młodzian chodziłem do sklepu muzycznego niemal codziennie. To była magia, ponieważ tam mogłem nie tylko kupić muzykę, ale także jej posłuchać i co najważniejsze – POROZMAWIAĆ O NIEJ! Zaczynałem od kaset – najpierw stare wydania TAKT itp. (część Czytelników pewnie je pamięta), potem oficjalne wydania ze wspaniałymi wkładkami. Później przyszła era płyt CD. Kupowałem je, słuchałem, przeglądałem wkładki ze zdjęciami, czytałem teksty i często śpiewałem razem z ulubionymi wykonawcami. Zresztą przez cały czas to robię, ponieważ moją ulubioną muzykę zawsze KUPUJĘ na CD. Fizyczny nośnik zawsze był, jest i będzie dla mnie najważniejszy!

Najtrudniejsze lata dla fonografii przyszły wraz z rozpowszechnieniem formatu mp3, czyli cyfrowego zapisu, który można było pobrać z internetu poprzez takie serwery jak eMule. To naprawdę ZABIJAŁO RYNEK i okradało artystów! Odsyłam Państwa do artykułów z początku lat 2000, których pierwsza dekada była istną zagładą rynku fonograficznego. Do internetu trafiała każda muzyka – bez kontroli, bez wiedzy artystów i bez litości dla wytwórni. KAŻDY mógł wrzucić i pobrać muzykę z sieci – ZA DARMO i oczywiście NIELEGALNIE! To było jedno, wielkie, globalne złodziejstwo!

Jednakże w 2005 roku w Kalifornii powstał YOUTUBE i to zaczęło wprowadzać pewien porządek. Oczywiście nie było to rozwiązanie idealne, a pierwsze lata funkcjonowania tej platformy przypominały przysłowiową „wolną amerykankę”, więc artyści podchodzili do tego z ogromną rezerwą, ale był to ruch w stronę zapanowania nad umieszczaniem muzyki w internecie i uregulowania tego prawnie. Nie będę Państwa zanudzał historią streamingu muzycznego, bo nie o to mi chodzi.

Dziś mamy wiele platform, a najpopularniejsze z nich to YouTube, Spotify, Tidal, Apple Music, Deezer oraz BandCamp, o którym mówiłem w materiale z Łyczkiem. Wszystkie one pozwalają na słuchanie muzyki w sieci i co najważniejsze są legalne! pozostało przez cały czas sporo purystów, którzy uważają, iż takie rozwiązanie, po pierwsze, zabija muzykę, a po drugie oferuje znacznie gorszą jakość odbierając tym samym przyjemność ze słuchania. Chciałbym krótko przedstawić mój stosunek do muzyki w sieci, a zrobię to z dwóch perspektyw.

Jako słuchacz UWIELBIAM platformy streamingowe. Dzięki nim mogę słuchać muzyki kiedy tylko chcę i gdzie chcę. Jako punkt wyjścia bowiem przyjmuję to, iż kocham muzykę i żyję nią odkąd sięgam pamięcią. Muzyka towarzyszy niemal cały czas.

Jako dzieciak przy łóżku miałem wieżę polskiej produkcji – to była UNITRA Eltra CS202, którą dostałem od ojca. Była głośna, ciężka jak jasna cholera, grała bardzo dobrze, miała możliwość „przegrywania”, czyli kopiowania kaset, posiadała także oddzielne regulacje pasm wysokich i niskich oraz wejście słuchawkowe. Słowem – najlepsza (bo moja)! Dzięki temu sprzętowi pokochałem słuchanie muzyki. Często też zasypiałem mając na uszach słuchawki Tonsil, a później Panasonic. Nieco później pojawił się WALKMAN, czyli urządzenie przenośne do słuchania kaset i to był prawdziwy przełom w moim życiu, ponieważ odtąd muzyka mogła mi towarzyszyć również poza domem. Z walkmanem praktycznie się nie rozstawałem. Rany, jakie to było piękne…

Dziś słuchanie muzyki nie jest już tak magiczne, bo dzięki internetowi stało się po prostu łatwe. Miałem po kolei chyba wszystkie urządzenia do słuchania muzyki mobilnie – po walkmanie były discman (na płyty CD), mp3 player, iPod Classic, iPod Nano, a później tzw. telefony muzyczne. Tak płynnie przeszedłem do słuchania muzyki z platform streamingowych na telefonie, przez słuchawki bezprzewodowe. Przyznaję – tak, jestem gadżeciarzem i kocham nowinki w tej branży.

Muzyka słuchana w ten sposób jest co prawda obdarta z tej magii – celebracji chwili, więc kiedy tylko mam okazję, to sięgam po nośnik fizyczny, ale nie będę ukrywać – zdecydowanie najwięcej muzyki słucham poprzez stream. Korzystam z konta premium na YT, ponieważ jest legalne i płaci artystom. To nie jest żadna forma reklamy z mojej strony, korzystam z tej platformy głównie z przyzwyczajenia, a konkurencyjne aplikacje także mają bogatą ofertę. Oczywiście tylko nieliczni artyści zarabiają na tym dobrze, ale przed dobą streamingu z muzyki żyło zdecydowanie mniej wykonawców o czym za chwilę.

Platformy streamingowe oferują potężną bazę z muzyką i poza słuchaniem wykonawców sprawdzonych pełnią dla mnie rolę aktywnych wyszukiwarek. Sporą część muzyki poznaję właśnie poprzez aplikację, również dlatego, iż w jej ramach działają algorytmy polecające. Zawsze wybierając jakiegoś twórcę otrzymujemy poza jego muzyką także innych w tym stylu. Nową muzykę zatem poznaję na dwa sposoby – dzięki poleceniom przyjaciół i znajomych oraz właśnie dzięki algorytmom jutubka. Zawsze jednak staram się kupować płyty wykonawców, których muzyka szczególnie mi się spodoba i zachęcam do tego wszystkich, ponieważ to przez cały czas NAJLEPSZA forma wspierania muzyków oraz najlepsza jakość odbioru.

Tak – stream to przez cały czas jeszcze jakość gorsza od płyty CD, czy tzw. winyla. Mimo, iż w ofercie platform pojawiają się coraz częściej pliki w jakości „bezstratnej”, to przez cały czas przyzwoity sprzęt stereo oraz nośnik fizyczny oferuje nam najlepsze doznania. Oczywiście branża się rozwija i mamy już przetworniki cyfrowo – analogowe, czyli poprawiacze odbioru oraz streamery czyli urządzenia, które po podłączeniu do wzmacniacza oraz internetu pozwalają na słuchanie muzyki w naprawdę zaskakująco dobrej jakości. Mimo to w dalszym ciągu oprócz bezdyskusyjnej jakości brzmienia obcowanie z płytą i dobrym sprzętem audio daje mi największą przyjemność. Zwłaszcza, kiedy odbywa się to jako tzw. „odsłuch”, czyli spotkanie towarzyskie w celu wspólnego słuchania muzyki i omawiania jej! Niestety przy intensywnym trybie życia na takie przyjemności mogę sobie pozwolić niezwykle rzadko, dlatego tak bardzo cenię sobie platformy steramingowe.

Z punktu widzenia twórcy również bardzo cenię tę formę trafiania do słuchaczy. Zaznaczam – to tylko moje odczucia i dzieląc się nimi z Państwem równocześnie szanuję zdanie odmienne, jakie prezentują tradycjonaliści. Zdradzę tu, iż zapalonym kolekcjonerem, z którym zdarza mi się rozprawiać o muzyce jest też kol. Adam Śmiech.

Ja zwyczajnie cieszę się mogąc docierać do ludzi z moją muzyką w każdy możliwy sposób. Kocham grać koncerty i tego doznania nie zastąpi nic. jeżeli znajdą się ludzie, którzy kupią płyty mojego zespołu, to jest odczuwam niewypowiedzianą radość, bo tworzymy autorską muzykę wkładając w to mnóstwo pracy i serca. Jestem jednakże REALISTĄ, więc nie przystoi mi obrażanie się na postęp technologiczny z którego sam korzystam.

Mamy rok 2025 i zdecydowana większość słuchaczy korzysta z aplikacji internetowych – TO JEST FAKT! Teoretycznie więc mniej ludzi kupi moją płytę, ale czy na pewno? Kiedyś by sprzedawać płyty trzeba było dostać się do mediów – radia, telewizji oraz prasy muzycznej i uwierzcie mi Państwo – to nie było łatwe! przez cały czas nie jest ani łatwe, ani uczciwe, ale to zupełnie osobny temat. Dziś, dzięki technologii każdy może nagrywać muzykę, a następnie umieszczać ją w internecie. Oczywiście to generuje OGROMNĄ konkurencje oraz galimatias, ale pozwala też trafić do szerszej publiczności.

Nadal nieliczni mogą żyć z muzyki, ale dzięki istnieniu na platformach streamingowych tacy pasjonaci jak ja mogą docierać do słuchaczy, dzielić się swoją twórczością, a w konsekwencji np. grać koncerty poza swoim miastem i podczas nich sprzedawać płyty! To dla mnie wspaniały układ! Nie obrażam się zatem na istniejącą niezależnie ode mnie rzeczywistość. Dostrzegam oczywiście jej minusy takie jak np. utrata tej specyficznej magii obcowania z muzyką oraz zalew tandety nastawionej na szybki zysk. W mojej opinii jednak kultura streamu w muzyce ma więcej plusów niż minusów.

Bo widzicie Państwo – kiedy już obierzemy to wszystko z technologii, zabierzemy gadżety, przestaniemy się zastanawiać nad nośnikiem czy sprzętem to na koniec liczy się MIŁOŚĆ DO MUZYKI i chęć obcowania z nią. Wracając do punktu wyjścia – kocham muzykę bez względu na to, czy słucham jej z najlepszego winyla, na audiofilskim sprzęcie stereo, czy na słuchawkach, czy choćby na jakimś trzeszczącym głośniczku!

Z drugiej strony – cieszy mnie, kiedy moja muzyka sprawia komuś przyjemność, bez względu na to, w jaki sposób jej słucha. Obcowanie z muzyką jest też całkowicie analogowym doznaniem, bo bez względu na to, jak bardzo cyfrowy będzie nośnik czy sprzęt – nasz słuch jest przecież ANALOGOWY, a doświadczanie sztuki to emocje, których nie da się ująć w systemie binarnym.

Podsumowując, odpowiadam na pytanie zawarte w tytule – nie, moim zdaniem platformy streamingowe nie zniszczą muzyki, o ile tylko ludzie będą tworzyć i słuchać z miłości do niej.

Bartosz Iwicki

P.S. Na zdjęciu mój kącik muzyczny i świeżo zakupione płyty przez odsłuchem.

Myśl Polska, nr 19-20 (11-18.05.2025)

Idź do oryginalnego materiału