Czy można gorszyć innych swoją pobożnością? O pokorze i dojrzałości w wierze

2 miesięcy temu

Pokora polega na zajęciu miejsca, które jest nasze, nie lepszego, ale też nie gorszego niż to, które nam się należy. Jest to stanięcie w prawdzie na temat swojej własnej osoby, co jest bardzo trudne, gdyż z racji negatywnych konsekwencji grzechu pierworodnego mamy raczej tendencję do stawianie samego siebie w pozytywnym świetle. Dlatego też Jezus Chrystus zachęca do ćwiczenia się w pokorze, wskazując również na nagrodę, jaką owo ćwiczenie przyniesie. Ten bowiem kto uznaje siebie na grzesznika wymagającego pomocy Bożej, nie tylko ją otrzyma, ale zostanie wywyższony ponad to, co mu się należy, a więc otrzyma wieczne zbawienie, do którego nikt z nas nie ma prawa – mówi ks. dr Mateusz Markiewicz IBP w rozmowie z PCh24.pl

Księże Doktorze, na czym polega dojrzałość chrześcijanina?

Dojrzałość chrześcijańska polega głównie na dwóch rzeczach. Po pierwsze, dobrym poznaniu prawd wiary chrześcijańskiej i wynikających z nich konsekwencji, a więc pewnej dojrzałości intelektualnej w tym, co dotyczy naszego stosunku wobec prawdy objawionej. Znamy ją dobrze i chcemy ją zgłębić. Po drugie, na szczerej chęci życia zgodnie z poznaną prawdą, a więc na dojrzałości naszej woli. Chrześcijanin, który zrozumiał po co Bóg go stworzył, a więc do wiecznej szczęśliwości w niebie, nie będzie dojrzały, o ile nie będzie pragnął, z pomocą łaski Bożej, dotrzeć do tego celu.

Nie wystarczy być dobrym w oczach ludzi?

Odpowiadając na to pytanie warto najpierw zacytować św. Pawła: „A zatem teraz: czy zabiegam o względy ludzi, czy raczej Boga? Czy ludziom staram się przypodobać? Gdybym jeszcze teraz ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa.” (Ga 1, 10) Pierwszym wyzwaniem dla dojrzałego chrześcijanina jest więc być najpierw dobrym w oczach Boga, gdyż tylko On jest Dobrem i źródłem dobra. Ludzie mogą się mylić w swoich osądach, uznawać za dobre, pożądane, coś, co jest obiektywnie złe, tym samym nie powinniśmy szukać ich pochwał i uznania. Żyjemy dzięki Bogu i dla Boga. Nasza chęć podobania się Mu powinna jednak mieć na względzie również przyciągnięcie innych ludzi do Stwórcy. Szukajmy wyłącznie tego uznania ludzi, o którym mówił sam Zbawiciel: „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.” (Mt 5, 16)

Co to znaczy być pobożnym?

Pobożność ma kilka znaczeń, ale wszystkie są osadzone na jej klasycznym rozumieniu jako cnoty, będącej częścią cnoty sprawiedliwości, która pomaga nam oddać cześć i przysługi należne rodzicom, rodzinie, społeczności, do której należymy. W odniesieniu do Boga możemy więc mówić zarówno o cnocie, która pomaga nam uznać Go za naszego Ojca i zachowywać się wobec Niego jak prawdziwie kochające i wdzięczne dziecko. Ponadto, pobożność jest też darem Bożym, który nam takowe postępowanie ułatwia. Pobożność jest więc ściśle związana z obowiązkami, które mamy wobec Boga jako wobec naszego Stwórcy i Ojca, bez którego byśmy nie istnieli.

Dobrze, ale w sytuacji kiedy mamy fałszywy obraz Boga Ojca to raczej nie zobaczymy w Nim kochającego Ojca?

Więzi rodzinne są czymś na tyle naturalnym dla człowieka, choćby tego, który utracił rodziców, iż każdy z nas ma jakąś wizję tego kim jest Ojciec. Łaska Boża pomaga nam oczyścić ten obraz na przestrzeni czasu, tym bardziej, o ile poznajemy głębiej Ewangelię, w której to głównie możemy zapoznać się ze słowami Jezusa na temat Boga jako Ojca. Chrześcijanin, który nie zgłębia swojej wiary, który nie poznaje coraz lepiej Ewangelii nie tylko nie będzie miał prawdziwego obrazu Boga Ojca, ale powinien się również zastanowić na ile poważnie traktuje swoją wiarę? Czy jest ona rzeczywiście dla niego prawdą objawioną, która ma go doprowadzić do nieba, czy jest może tylko pewnym dziedzictwem kulturowym otrzymanym od ziemskich rodziców.

Jak adekwatnie rozumieć słowa Zbawiciela: „każdy bowiem, kto się wyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony”? Pokora polega na poniżaniu się?

Pokora polega na zajęciu miejsca, które jest nasze, nie lepszego, ale też nie gorszego niż to, które nam się należy. Jest to stanięcie w prawdzie na temat swojej własnej osoby, co jest bardzo trudne, gdyż z racji negatywnych konsekwencji grzechu pierworodnego mamy raczej tendencję do stawianie samego siebie w pozytywnym świetle. Dlatego też Jezus Chrystus zachęca do ćwiczenia się w pokorze, wskazując również na nagrodę, jaką owo ćwiczenie przyniesie. Ten bowiem kto uznaje siebie na grzesznika wymagającego pomocy Bożej, nie tylko ją otrzyma, ale zostanie wywyższony ponad to, co mu się należy, a więc otrzyma wieczne zbawienie, do którego nikt z nas nie ma prawa. Stanie się uczestnikiem wiecznej szczęśliwości Bożej jest właśnie owym wywyższeniem. Co do poniżenia, czyli potępienia, to jest ono naturalną konsekwencją odrzucenia Boga, jako Tego, który nie jest nam potrzebny, co uczynił Szatan i upadli z nim aniołowie.

Kiedy pycha, kiedy ta chęć stawiania siebie w centrum – za wszelką cenę, siebie – nie skierowania wdzięczności w stronę Boga, jest grzechem ciężkim?

Pycha kroczy przed upadkiem, a więc jest tym grzechem, który może mieć fatalne konsekwencje dla naszego zbawienia. Aby pycha stała się grzechem ciężkim, powinna być tego samego typu, co pycha, która doprowadziła szatana do upadku. Pycha ta więc powinna spowodować w nas niechęć poddania się Bogu, służenia Mu. Tylko taka pycha, jako iż usuwa ona Boga z należnego Mu miejsca, jest grzechem ciężkim, gdyż kiedy eliminujemy Boga aby zająć Jego miejsce stajemy się podobni do Lucyfera.

Jak wyzbyć się obłudy religijnej? Jak się nie pogubić w życiu duchowym?

Obłudy religijnej najlepiej jest się wyzbyć przypominając sobie, iż jesteśmy prochem i w proch się obrócimy, iż wszystko jest zależne od łaski Bożej. Dlatego tak istotny jest częsty rachunek sumienia, który jako bardzo dobre ćwiczenie się w pokorze uświadamia nam nasze braki i nieustanną konieczność poprawiania się, gdyż zawsze możemy coś w sobie udoskonalić. To właśnie rachunek sumienia, połączony z regularną spowiedzią, a czasami choćby z kierownictwem duchowym, mogą nam zapewnić punkty odniesienie, swojego rodzaju kompas, który nie pozwoli nam za bardzo zboczyć z raz obranej drogi ku zbawieniu.

Znowu ktoś może powiedzieć, iż co z tego, iż tak często – przynajmniej raz w miesiącu – przestępujemy do spowiedzi, skoro i tak nasze życie nie jest idealne… Zapytam trochę jak adwokat diabła: Codzienny rachunek sumienia nie wystarczy, przecież Pan Bóg widzi wszystko, zna moje serce i wie co mną kieruje?

Bóg wie wszystko o nas i to nieskończenie lepiej choćby bez naszego rachunku sumienia. Służy on nam, naszej pokorze, możliwości sprawdzenia naszych postępów. Spowiedź zaś to nie tylko uzewnętrznienie własnych win, tak pomocne w osiągnięciu pokory, ale także okazja do otrzymania bardziej obiektywnego spojrzenia na naszą przeszłość, bardziej obiektywnej rady. o ile zaś będziemy stale poddawali się kierownictwu duchowemu, to będziemy tak jak sportowcy, którzy mają trenerów, wskazujących im taktyki, konieczne ćwiczenia do zrobienia czy też niedociągnięcia do naprawienia.

Co w sytuacji kiedy np. znajomi zapraszają nas w piątek na grilla, pizzę, a my w piątki nie jemy mięsa? Nasza pobożność nie będzie trochę na pokaz? Przecież ktoś to może skomentować…

W dzisiejszych czasach jest chyba łatwiej niż jeszcze kilka lat temu powiedzieć znajomym, iż ma się pewnego rodzaju restrykcje żywieniowe. Niektórzy choćby sami pytają o ewentualne alergie na niektóre pokarmy. Należy więc w sposób otwarty, bez nadmiernych słów powiedzieć: dobrze, przyjdę na grilla, o ile będzie ryba lub inne danie postne. Nie jest to religijność na pokaz, ale także dawanie świadectwa, którego w naszych czasach jest niestety tak mało. Wstydzimy się niemal przed każdym i w każdym miejscu naszej wiary i wynikających z niej zobowiązań. Otwarte zaś powiedzenie, iż jako katolik nie jem mięsa w piątek może również stanowić przypomnienie zapraszającemu o jego własnym obowiązku zachowania wstrzemięźliwości, czy też stać się temat do rozmowy, w trakcie której spokojnie i rzeczowo przedstawimy powody katolickich praktyk postnych.

Czego dziś uczy nas faryzeusz i celnik z przypowieści?

Faryzeusz i celnik z przypowieści uczą nas po pierwsze tego, iż w oczach Boga nikt z nas nie jest doskonały bez grzechu. Wszelkie dobre, jakie czynimy jest wynikiem współdziałania z łaską Bożą, zaś wszelkie zło to wyłącznie dzieło nas samych. Powinniśmy więc trzeźwo patrzeć na nas samych i uświadomić sobie, iż Bóg wie wszystko o nas i nic przed Nim nie zakryjemy. Nie ma więc po co siebie oszukiwać i uznawać siebie za lepszego niż się jest. Boga nie oszukamy, ale tylko staniemy się śmieszni wobec Niego oraz wobec innych.

Kiedy można gorszyć innych swoją pobożnością?

Prawdziwą pobożnością nigdy nikogo nie można zgorszyć. Za to możemy zgorszyć innych dewocyjnym zachowywaniem się na pokaz, nienaturalnie, tym bardziej, kiedy te same osoby nas znają dobrze i wiedzą jak bardzo nasze życie jest niedoskonałe. Każde praktyki pobożnościowe, modlitwy, znaki powinny być wykorzystywane we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Nie za dużo, nie za mało, ale tyle ile trzeba w danych okolicznościach.

Dewocja jest karykaturą pobożności?

Dewocja, tak jak ją rozumie polszczyzna, a więc jako pobożność nacechowaną głównie powierzchownością i chęcią pokazania się jak najbardziej jest karykaturą pobożności. W przeciwieństwie do niej, dewocja nie skupia się na Bogu, ale na tym, kto oddaje się pewnym praktykom religijnym. Ponadto, jest ona płytka, gdyż nie wypływa z miłości do Boga, ale z woli pokazania samego siebie jako kogoś religijnego.

Do jakiej pobożności wzywa nas dziś Jezus?

Jezus od zawsze wzywa nas do jednej i tej samej pobożności. Polega ona na szczerym i gorliwym wypełnianiu dwóch największych przykazań. Po pierwsze, przykazaniu miłości Boga, gdyż to od Niego zależy nasze istnienie i to z Nim mamy żyć wiecznie, o ile będziemy współpracować z łaską. Po drugie zaś, przykazaniu miłości bliźniego. Nie jesteśmy bowiem jedynymi ludźmi na tej ziemi, Bóg nie pragnie tylko naszego zbawienia, ale także zbawienia każdego człowieka, dlatego też nasze zachowanie powinno realizację owego planu Bożego w innych ludziach przybliżać, a nie oddalać.

Dziękuję za rozmowę

Marta Dybińska

Idź do oryginalnego materiału