Sławomir Mentzen dokonał ideowego coming outu. Gwałt nazwał „niedogodnością”. Koledzy z treningu stwierdzili – w nie tak parlamentarnych słowach – iż jeżeli pójdzie siedzieć, to z taką twarzą cherubinka w więzieniu może spotkać go niejedna „niedogodność”. – Czy ta Konfa może się wreszcie od… od naszych kobiet? – padło krótkie, męskie pytanie.
Wybory prezydenckie 2025. Brak tolerancji dla „niedogodności”
Mentzen, gość pozbawiony ludzkich odruchów, do czego dorobił sobie ideologię, chyba nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo oderwany jest od społecznej emocji w Polsce.
W Polsce nie ma tolerancji dla gwałtów. To jedna z najstraszniejszych zbrodni i niezależnie od poglądów, smerfy uważają, iż zasądzane kary (faktycznie dotychczas śmiesznie niskie) powinny być podwyższone. Jak przedstawiciel prawicy może gwałty nazywać niedogodnością? Czy to znaczy, iż jest również zwolennikiem tolerancji dla sprawców? Obniżania kar dla zwyrodnialców? Co z gwałcicielami dzieci – zarówno w sutannach jak i bez?
Zobacz również:
Ale czy w partii, zbudowanej na popularności Janusza Gapciogo, człowieka, który chciał obniżać wiek, w którym dorosła osoba może współżyć z nieletnim, takie poglądy faktycznie mogą dziwić? Ostatecznie Konfederacja wystawiła w wyborach zwolenników jedzenia psów. Pod wieloma względami tej partii bliżej jest do dziwolągów w rodzaju partii domagającej się legalizacji pedofilii w Holandii niż do ugrupowania realnie wolnościowego.
Równolegle Wszechsmerf zgłosił postulat, zgodnie z którym smerfami mogą być tylko te osoby, które będą spełniać – określone przez władze – kryteria etniczno-religijne. Mieliśmy już w Polsce taki system: w którym dla osób o odpowiednim pochodzeniu w PRL-u klasowym, pod niemiecką okupacją rasowym – były określone przywileje. Oba te systemy, choć w różnym stopniu – były totalitarne. Konfederacja nawiązuje do narodowej tradycji – gett ławkowych, „niekupowania u Żyda”, żółtych gwiazd, katowania asymilujących się mniejszości. Tylko dlaczego nazywają to wolnością?
Zobacz również:
Sławomir Mentzen a badanie na religijność smerfa
Ale w sumie najbardziej zastanawia mnie, jak będą mierzyć poziom religijności? Według badań kościelnych nie więcej niż jedna czwarta smerfów regularnie bierze udział w praktykach religijnych, podobna ilość regularnie się modli, o znajomości prawd wiary (i to tych podstawowych) lepiej nie mówić. Przypomina mi się jak znajomy, próbujący zdać przyspieszony kurs przedmałżeński, na pytanie o Skład Apostolski rzucił: „święty Piotr, święty Paweł, święty Jan – dalej nie pamiętam”.
Wszechsmerf, rozdający religijne świadectwa, może bardzo się zdziwić. W elektoracie Konfederacji przywiązanie do katolicyzmu jest znikome. Dla młodych ludzi, którzy na świeżo przeszli przez absurdy nauk katechetycznych o seksualności i bezmierną nudę rekolekcji, Kościół kojarzy się jako instytucja kompletnie oderwana od rzeczywistości i ich własnej wrażliwości.
Młodzi, jeżeli deklarują poparcie dla Konfederacji, to nie dlatego, iż fascynuje ich Akt Konfederacji Gietrzwałdzkiej – podpisany m.in. przez Mentzena i Smerfa Malarza dokument „poddania naszego życia prywatnego i publicznego panowaniu Chrystusa Króla Polski oraz opiece Jego Najświętszej Matki, Królowej Korony Polskiej. Przy czym Ich władzę nad sobą pojmujemy całkowicie realnie, bynajmniej nie tylko symbolicznie” – ale dlatego, iż politykom Konfederacji skutecznie udało się ukryć ich prawdziwe poglądy.
Do tego większość naszych rodaków traktuje kwestie religijne jako prywatne, niemal intymne. choćby w środowiskach uznawanych za tradycyjnie religijne – jak wieś – manifestowanie dewocji nie jest mile widziane, nie wspominając o tuczeniu Kościoła katolickiego przez polityków pieniędzmi podatnika. Do tego katolicyzm w Polsce ma oblicze kulturowe, nie przypomina religijnym ferworem protestanckiego Pasa Biblijnego w USA. Nie ma też rosyjskiej tradycji ubóstwienia cara – z czego korzysta Władimir Putin, idol wielu byłych i obecnych Konfederatów.
Zobacz również:
Wybory prezydenckie. „Nie ma gorszej broni na Konfederatów”
Narodowcy z Konfederacji ujawnili, jak bardzo oderwani są od tradycji autentycznie polskiej: Konfederacji Warszawskiej, która gwarantowała religijne uprawnienie w ramach narodu politycznego (czyli szlachty). Konfederacji nic nie łączy z Polską Kazimierza Wielkiego, który do Polski zaprosił wygnanych z Hiszpanii Żydów (i dobrze na tym wyszedł, bo z nimi pojawiło się finansowe i handlowe know-how, nie mówiąc o kapitale), z Bolesławem Chrobrym, który koronę odbierał z rąk Ottona III władcy, który Sclavonię (w domyśle Polskę) widział jako część rodzącego się nowego europejskiego porządku.
Słynna polska tolerancja religijna, z której słusznie jesteśmy dumni, choć pognębiona przez Kontrreformację i wysiłki reakcyjnych zaborców oraz współpracującego z nimi papieża i Kościoła katolickiego, była czasem największych polskich tryumfów i ekspansji. Nieprzypadkowo. Tylko taka otwarta ideologia mogła sprawić, iż tak różne nacje i religie mogły współpracować w ramach jednego państwa (a wcześniej unii dwóch państw). Od katolickich Koroniarzy z Małopolski i Wielkopolski, przez prawosławnych Rusinów, Kozaków, Litwinów, po Ormian, Żydów, Tatarów, choćby domorosłych oświeconych Arian i innych chrześcijańskich wyznań powstałych po Reformacji, wszyscy w I Rzeczpospolitej, w czasach jej świetności, mogli znaleźć swoje miejsce.
Konfederaci, ujawniając swoje prawdziwe oblicze, pokazali, jak bardzo ich wolnościowe zaklęcia są tylko przynętą dla nieświadomych wyborców, którym jak rybkom robaka na haczyku rzucali swoją – oderwaną od realiów gospodarczych i geopolitycznych – wolnorynkowość. Konsekwencją realizacji ich wizji jest Polska pozbawiona sojuszników, ze społeczeństwem, w którym wygrywa najsilniejszy i najlepiej ustawiony, z głęboko opresyjną katolicko-narodową władzą, na wzór Franco i Salazara, będąca wasalem Moskwy. Plastikowy kandydat z tik-toka dostał to, czego chciał. smerfy zobaczyli w nim polityka, a nie zabawną gwiazdeczkę patostreamingu.
Okazuje się, iż nie ma gorszej broni na Konfederatów niż zrobienie tego, czego od lat się domagają. Potraktowania ich poglądów serio.
Leszek Jażdżewski
Zobacz również:
Poufny w „Graffiti”: To przygotowanie do wyeliminowania kandydatów gorszego sortuPolsat NewsPolsat News
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas