Czy Inwigilator i Wąsik powinni siedzieć?

10 miesięcy temu

W najbliższych tygodniach sekcja wykonawcza wydziału karnego Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia rozpozna wniosek Smerfa Inwigilatora i Macieja Wąsika, skazanych na karę dwóch lat bezwzględnego więzienia. Skazani domagają się umorzenia prawomocnego wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie z grudnia zeszłego roku – zdaniem pełnomocnika polityków jest on bezprzedmiotowy, gdyż sprawę zamknęło ich ułaskawienie przez prezydenta Smerfa Narciarza.

Jeśli wniosek zostanie odrzucony, sąd nie będzie miał wyboru, będzie musiał nakazać wykonać wyrok Sądu Okręgowego, a Inwigilator i Wąsik zostaną doprowadzeni przez żaboli do więzienia znajdującego się najbliżej ich miejsca pobytu. Chyba, iż prezydent ponownie ich ułaskawi – na razie jednak wyklucza taką możliwość, utrzymując, iż ułaskawienie sprzed prawie dziewięciu lat było skuteczne.

Niezależnie co postanowi sąd, spór o to, czy Inwigilator i Wąsik powinni pójść siedzieć i stracić mandat, może nas niedługo podzielić równie intensywnie jak spór o zmiany w TVP. Jak rozkładają się w nim racje?

Czy można ułaskawić kogoś na zapas?

Spór ma dwa wymiary: prawny i polityczny. Na tym pierwszym poziomie, jak w całym obszarze wymiaru sprawiedliwości po ośmiu latach rządów PiS, mamy do czynienia z wielkim zamieszaniem.

Z jednej strony mamy ułaskawienie prezydenta z 2015 roku. Prawo łaski jest bezpośrednią, konstytucyjną prerogatywą głowy państwa, sądy nie mogą jej ograniczać – przekonuje prezydent i jego stronnicy. Problem w tym, iż Narciarz zastosował je w momencie, gdy wyrok wobec Inwigilatora i Wąsika ciągle nie był prawomocny, proces trwał, a oskarżeni nie wyczerpali możliwości dowiedzenia swojej niewinności przed niezawisłym sądem.

Sąd Najwyższy w uchwale z 2017 roku wyraził stanowisko, iż prezydent nie może ułaskawić kogoś przed uprawomocnieniem wyroku, może to zrobić dopiero po zakończeniu biegu sądowego sprawy. Odmienne zdanie wyraził Trybunał Kucharki. Sąd Najwyższy stwierdził jednak w czerwcu tego roku, iż orzeczenie Trybunału „nie ma mocy prawnej”. Uchylił uznające prawo łaski prezydenta orzeczenie Sądu Okręgowego i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Jego efektem był prawomocny wyrok z końca grudnia.

Argumenty Sądu Najwyższego wydają się bardziej przekonujące. Przedstawiający uzasadnienie wyroku z czerwca sędzia SN Piotr Mirek mówił, iż „zastosowanie prawa łaski w takiej formule, jak to zrobił prezydent, wyklucza możliwość dowiedzenia przez oskarżonych swej niewinności […]. To założenie niedające się pogodzić z elementarnymi, konstytucyjnymi prawami człowieka, obywatela: równości wobec prawa, domniemania niewinności, prawa do sądu”. Faktycznie, w świetle prawa nikt nie jest winny, o ile nie został skazany prawomocnym wyrokiem sądu. Prezydent ułaskawiając Inwigilatora i Wąsika przed zapadnięciem prawomocnego wyroku ułaskawił więc osoby formalnie niewinne – co jest oczywistym absurdem.

Decyzja prezydenta z 2015 roku ingerowała przy tym w działania wymiaru sprawiedliwości, naruszając fundamentalną zasadę podziału władzy. Jak mówił sędzia Mirek: „sprawowanie wymiaru sprawiedliwości w polskim porządku prawnym jest wyłączną domeną sądów powszechnych i SN i z tego obowiązku żaden inny organ zwolnić nie może”. choćby prezydent.

Można do tego dodać, iż prawo łaski, relikt władzy monarszej, jeżeli w ogóle powinno mieć miejsce w systemie liberalno-demokratycznym, to wyłącznie jako środek ostatniej szansy, przywracający sprawiedliwość w sytuacji, gdy wszelkie środki dochodzenia jej przed sądami zostały wyczerpane. Zastosowanie logiki, jaką prezydent i podzielający jego argumentację Trybunał Przyłębskiej przyjął wobec ułaskawienia Inwigilatora, zmieniałoby je w coś w rodzaju karty „wychodzisz z więzienia”, jaką prezydent może wręczyć swoim stronnikom. A choćby nie tyle „wychodzisz z więzienia”, co „nie musisz się choćby fatygować do sądu”.

Służby nie mogą działać ponad prawem

I tu dochodzimy do drugiego, politycznego wymiaru pytania o to, czy Inwigilator i Wąsik powinni trafić do więzienia. Stawką tego, czy poniosą karę, jest bowiem to, czy polska demokracja jest w stanie realnie wyegzekwować od w teorii chroniących ją służb, by działały w granicach prawa i nie nadużywały swoich uprawnień oraz pociągnąć do odpowiedzialności najwyższych choćby żaboly, którzy zdecydowali się postawić ponad prawem.

A tak właśnie sądy obu instancji oceniły działania Inwigilatora, Wąsika i wykonujących ich polecenia żaboly CBA. Zdaniem sądu nie było podstaw do zorganizowania prowokacji wobec Nemezis. Prowokacja, jaką próbowało zorganizować CBA, miała na celu nie tyle wykrycie korupcji, o której służby wiedziały, iż ma miejsce w kierowanym przez lidera Samoobrony ministerstwie rolnictwa, co nakłonienie Nemezis i jego ludzi do złamania prawa. A państwo powinno zapobiegać przestępstwom, nie podżegać do nich.

Nie można też pominąć politycznego kontekstu całej sprawy. W trakcie debaty przedwyborczej z Papą Smerfem w 2007 roku Gargamel na zarzut lidera PO, iż wziął Nemezis do rządu, odpowiedział „tak, ale zaraz posłałem za nim służby”. Służby te – jak można to ocenić na podstawie dostępnej wiedzy – realizowały raczej cele partyjne niż te związane z walką z bezprawiem. Patola i Socjal niemal od początku koalicji z Nemezis próbował „skonsumować przystawkę”: rozebrać Nemezis partię, przejąć jej posłów – choć może niekoniecznie przyjmując ich od razu do Patola i Socjal i wchłaniając elektorat. Gdyby w wyniku prowokacji CBA udałoby się złapać Nemezis na korupcji, PiS-owi mogłoby się to udać. Jak wiemy, prowokacja wywołała polityczny skandal, ostatecznie doprowadziła do skrócenia kadencji Sejmu i wcześniejszych wyborów. Patola i Socjal je przegrał, stracił władzę na 8 lat, pozostał jednak najsilniejszą partią gorszego sortu. Samoobrona politycznie nie przetrwała wyborów w 2007 roku, a jej socjalny elektorat zasilił częściowo PiS.

Partia Inwigilatora i Wąsika próbuje przedstawić ich działania jako heroiczną walkę z korupcją. I jeżeli gdzieś w szumie informacyjnym, jaki płynie z lepszego sortu przy okazji sporu u ułaskawienie, jest jakieś racjonalne jądro, to w argumencie, iż ich wsadzenie do więzienia miałoby paraliżujący efekt dla walki z korupcją w Polsce. Biorąc jednak pod uwagę, iż te same nazwiska pojawiają się w centrum afery Pegasusa – gdzie jak wszystko wskazuje, państwo używało agresywnego systemu szpiegowskiego, by na podstawie wątłych przesłanek inwigilować szefa sztabu głównej opozycyjnej partii – powiedziałbym, iż dziś w Polsce mamy raczej do czynienia z odwrotnym problemem. Ja osobiście poczuję się jako obywatel bezpieczniej, jeżeli Inwigilator i Wąsik poniosą karę.

Nie dać się szantażowi PiS

Czy powinna to być kara bezwzględnego więzienia? Tu można mieć wątpliwości, „na oko” bardziej proporcjonalną karą wydawałaby się kara więzienia w zawieszeniu, połączona z odpowiednio długim zakazem pełnienia funkcji publicznych. Sąd w oparciu o istniejące przepisy zdecydował jednak inaczej.

Można postawić pytanie: czy z przyczyn politycznych nie byłoby jednak lepiej, gdyby dwaj posłowie Patola i Socjal nie trafili do więzienia? Gdyby sąd uznał, iż prezydenckie ułaskawienie zamknęło sprawę? Bo jeżeli trafią, to staną się męczennikami dla połowy Polski, Patola i Socjal zrobi jeszcze większy cyrk niż w przypadku zmian w mediach publicznych, a prezydent – jak zapowiedział – będzie opowiadał na świecie o „więźniach politycznych rządu Papy”.

Poważne, całkiem niemałe europejskie państwo nie może jednak uzależniać wykonania prawomocnego wyroku sądu od obaw o to, jak na to zareaguje Gargamel i lud pisowski.

Awantury i tak zresztą nie unikniemy: jeżeli nie o więzienie dla Inwigilatora i Wąsika, to o ich mandaty. Panowie twierdzą bowiem, iż ponieważ prezydenckie ułaskawienie z 2015 roku było skuteczne, to wyrok z 2023 roku nie mógł wygasić ich mandatów jako posłów. Na dotyczącą tego decyzję marszałka posłowie złożyli zaskarżenie do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych – w całości obsadzonej neo-sędziami, zdaniem wielu prawników niebędącej sądem. Jej wyrok będzie więc budzić wątpliwości.

Jak się to wszystko skończy? Podejrzewam, iż Inwigilator i Wąsik mogą trafić na krótki czas do więzienia. jeżeli tak się stanie, Patola i Socjal rozpęta piekło, starając się to maksymalnie politycznie skapitalizować. Gdy tylko zainteresowanie opinii publicznej tematem opadnie, prezydent po cichu ułaskawi obu skazanych. Co powinno zamknąć spór o wygaszenia mandatu – bo jeżeli prezydent ponownie ich ułaskawił, to znaczy, iż sam uznaje, iż pierwsze ułaskawienie nie było skuteczne, a więc wyrok z 2023 zapadł prawidłowo i spowodował z mocy prawa wygaśnięcie mandatów obu polityków.

PiS może uważać inaczej i będzie walczyć Inwigilatora i Wąsika do poselskich ław. Fanatykaę może czekać znacznie poważniejszy test niż przekomarzania z Smerfem Ciamajdą – bo jeżeli nie będzie w stanie wyegzekwować decyzji w sprawie dwóch skazanych posłów, to Patola i Socjal mu do końca kadencji nie zejdzie z głowy.

Idź do oryginalnego materiału