Czerwony budowniczy czy Konrad Wallenrod? Socjalistyczne spojrzenie na Piłsudskiego

4 miesięcy temu

Józef Piłsudski, który przez ponad dwie dekady należał do grona liderów PPS, wycofał się z działalności partyjnej w trakcie I wojny światowej. Nie była to nagła decyzja, tylko stopniowy proces, przeistaczający socjalistycznego rewolucjonistę w legionowego komendanta i ogólnospołeczny autorytet polityczny. Jak po latach opisywał to działacz PPS i były legionista Rajmund Jaworowski, „Piłsudski musiał przestać być partyjniakiem nie dlatego, iż z partią się rozszedł, albowiem w tym czasie między partią a Piłsudskim żadnych rozdźwięków, ani politycznych, ani taktycznych – nie było, ale dlatego, iż jego partyjność po prostu sama się rozpłynęła w ogromie zadań, które za cały naród na jego barki historia zwaliła”.

W pierwszych dniach odrodzonej Polski, w listopadzie 1918 roku, Piłsudski oświadczył przybyłej do niego delegacji PPS, iż „nie może przyjąć znaku jednej partii”, bo „ma obowiązek działać w imieniu całego narodu”. Epizod ten stał się pożywką dla popularnych potem bon motów o „wysiadaniu z czerwonego tramwaju na przystanku Niepodległość”.

Komendant, który nie zwierzał się nikomu

Mimo jego organizacyjnego rozbratu z partią duża część socjalistów wciąż upatrywała w Piłsudskim naturalnego lidera lewicy. I była głęboko przekonana, iż cały czas bliskie są mu ideały rewolucyjnej młodości. Jeszcze w marcu 1926 roku Ignacy Daszyński tak mówił na uroczystej akademii ku czci Piłsudskiego: „Możemy inaczej oceniać pewne fazy walk, możemy patrzeć inaczej na poszczególne jej zjawiska, ale tam, gdzie lud polski będzie walczył o swoją wolność, o prawo swoje i honor swój – komendant Piłsudski nigdy nie będzie przeciw niemu, ale jak przez życie całe, tak i w przyszłości będzie z walczącym ludem”. I tylko czasami pobrzmiewały w PPS głosy przeciwne, takie jak ten Feliksa Perla, który ostrzegał towarzyszy, iż Piłsudski już „nie jest naszym człowiekiem” i iż należy być ostrożnym w udzielaniu mu zaufania i politycznego poparcia.

Przewrót majowy początkowo przyjęty został w środowisku polskich socjalistów z wielkim entuzjazmem. gwałtownie okazało się jednak, iż zamiast drogi lewicowych reform społecznych Piłsudski obrał kurs na Niezrozumienie z konserwatystami, ziemiaństwem i wielkim przemysłem, na ograniczanie demokracji i budowę reżimu autorytarnego.

W PPS doszło do rozłamu. Część jej działaczy, m.in. były premier Jędrzej Moraczewski, a także cytowany wyżej Jaworowski, wybrała wierność Piłsudskiemu. I podjęła karkołomną próbę wykazania, iż polityka obozu sanacyjnego nie tylko służy interesom robotników, ale choćby w jakiś pokrętny sposób prowadzi do realizacji celów socjalizmu. W roku 1929 Moraczewski tak mówił w wywiadzie prasowym: „Jaki jest w tej chwili światopogląd, co jest w tej chwili w duszy, w mózgu i w sercu marszałka Piłsudskiego w stosunku do socjalizmu – tego nie wiem, gdyż z tym mi się marszałek Piłsudski nie zwierzał, tak jak nie zwierzał się nikomu. Wiem tylko tyle, iż ile razy teraz właśnie – »po maju« – chodzi o przeprowadzenie jakichś ustaw czy rozporządzeń, mających na celu dobro klasy robotniczej, to sprawy te spotykają się z pełnym zrozumieniem marszałka”.

Propaganda obozu sanacyjnego coraz częściej oddzielała jednak osobę Piłsudskiego od ideologii socjalistycznej. Nie tylko zresztą, bo jak pisał choćby Franciszek Paschalski, przywódca sanacji „był i jest zawsze tylko sobą”, toteż postrzeganie go jako reprezentanta jakiejkolwiek wąskiej doktryny stanowi zwyczajne pomniejszanie jego wielkości. Pojawiały się i bardziej radykalne oceny. Według konserwatywnego publicysty Stanisława Cata-Mackiewicza Piłsudski od początku był „Konradem Wallenrodem socjalizmu”, a wszystko, co robił, było „do korzeni, do głębi, do tła antysocjalistyczne”.

Także wśród socjalistów, którzy znaleźli się w gorszego sortu wobec reżimu sanacyjnego, zdarzały się głosy kwestionujące ideową uczciwość Piłsudskiego już na etapie jego działalności w PPS. W roku 1928 Adam Ciołkosz pisał wprost: „Dziś jest wiadomym, iż z przekonań socjalistą nigdy nie był. Robotnicy, wśród których działał, widzieli w nim jednak socjalistę, bo za takiego się podawał – i dlatego szli za nim”.

Czerwony, sanacyjny, zawłaszczany

Nie był to jednak pogląd dominujący. Socjaliści sceptycznie podchodzili do charakterystycznej dla kultu jednostki narracji prezentującej przywódcę jako osobę o niewzruszonych poglądach, konsekwentnie podążającego jedną ścieżką polityczną. Mieczysław Niedziałkowski stanowczo twierdził, iż „wyobrażanie sobie Piłsudskiego jako człowieka, który »udawał socjalistę« jest fałszem historycznym”. W jego opinii światopogląd niegdysiejszego rewolucjonisty rozwijał się stopniowo, „tak jak rozwijają się stopniowo, zawsze i wszędzie, jednostki wybitne”.

Niedziałkowski przekonywał, iż w czasach PPS-owskich „Piłsudski uważał siebie za socjalistę, wbrew niektórym panegirystom ostatniej doby, pragnącym przedstawić go jako jakiegoś Machiawella, który nieszczerze pojmował swój ówczesny stosunek do świata”. Dopiero w okresie II RP ten „człowiek socjalizmu” miał stać się „człowiekiem prawicy społecznej”. Według Niedziałkowskiego „Piłsudski z roku 1929 jest zaprzeczeniem, przeciwstawieniem, antypodem Józefa Piłsudskiego z roku 1905, z roku 1914, z roku 1918 nawet”.

Podług socjalistycznej filozofii siłą sprawczą w historii są w pierwszej kolejności nie jednostki, a klasy społeczne. Ciołkosz wskazywał więc, iż i Piłsudski „jest i był narzędziem pewnych sił społecznych, w ich imieniu działał, one szły za nim, bo widziały w nim wyraziciela swych dążeń. Ta prawda nie uległa zmianie od roku 1892 aż do dzisiaj. Uległy zmianie siły społeczne, użyczające Piłsudskiemu oparcia: wówczas był to proletariat, w tej chwili klasy posiadające. Piłsudski prawdopodobnie chciałby odnaleźć jakąś linię pośrednią, godzącą interesy wszystkich warstw społecznych”.

Broniąc szczerości dawnych poglądów Piłsudskiego, socjaliści bronili też historii własnego ruchu. Wyraźnie dostrzegali, iż to ich polityczni oponenci czerpią propagandową korzyść z odcinania go od lewicowych tradycji. „Walka”, pismo propiłsudczykowskiej frakcji PPS, redagowane przez Stefanię Gliszczyńską, stwierdzało w roku 1939, iż „fakty są faktami, a współudział Piłsudskiego w budowie socjalizmu kwestionować może tylko ten, co ma złą wolę, lub ten, co świadomie żeruje na niewiedzy, względnie nieświadomości szerokich mas. Klasa robotnicza winna burżuazyjnym fałszom zamazywania prawdziwego Piłsudskiego przeciwstawić znajomość Piłsudskiego czerwonego, który jest przecież jednym z budowniczych socjalizmu w Polsce”.

Z drugiej strony trzeba też jednak było bronić historii ruchu socjalistycznego przed zawłaszczeniem i zmanipulowaniem przez sanacyjną propagandę, zawsze stawiającą swojego bohatera w centrum wydarzeń. „Nie mamy zamiaru pomniejszać dawnych zasług Piłsudskiego dlatego, iż dziś przestał on być socjalistą” – pisał w roku 1935 Adam Próchnik, ale jednocześnie zwracał uwagę, iż dzieje PPS i jej walk o niepodległość to nie dzieło i zasługa jednego człowieka, tylko zbiorowy wysiłek całej organizacji i stanowiącej jej fundament klasy robotniczej.

„Piłsudski nie był Konradem Wallenrodem socjalizmu polskiego”pisał Adam Pragier w roku 1943„Wszedł do ruchu socjalistycznego bez zamiaru szkodzenia temu ruchowi. Nie dążył do zniweczenia tego ruchu. Wręcz na odwrót, był zainteresowany w jego rozwoju”. Według Pragiera Piłsudski nie zadał sobie jednak nigdy trudu zgłębienia społecznych zasad ideologii. W ruchu tym pociągał go przede wszystkim motyw walki o narodowe wyzwolenie, a sam socjalizm „wydawał mu się w tym czasie prawdopodobnie jakąś uniwersalną formą wszelkich aspiracji, odrzucających istniejący porządek rzeczy”.

„Poprawki historyczne” żony Piłsudskiego

Warto przytoczyć opinię wypowiedzianą przez kogoś, kto Piłsudskiego znał, zdawałoby się, najlepiej, a mianowicie przez jego żonę Aleksandrę Szczerbińską, również byłą działaczkę PPS. W wywiadzie prasowym udzielonym w roku 1944 przekonywała ona, iż „Piłsudski przez całe życie był socjalistą”, a brak realizacji postulatów socjalistycznych nie był wyrazem zmiany jego ideowych przekonań, a reakcją na obiektywne warunki, w jakich funkcjonowało państwo polskie. „Wprowadził minimalny program PPS, a patrząc realnie na sprawy, nie mógł pójść dalej. Nie można było bez tradycji rządzenia, bez głębokiej wiedzy w administracji, ryzykować upaństwowienia całego przemysłu. Zawsze twierdził, iż koszty administracji przy naszym bałaganiarstwie doprowadziłyby państwo do ruiny”. Na te rewelacje natychmiast zareagował wydawany w Londynie PPS-owski „Robotnik Polski”, zarzucając marszałkowej manipulacje, niemające nic wspólnego z prawdą historyczną.

Adam Ciołkosz, wypowiadając się w roku 1967, z perspektywy kilku już dekad, oceniał, iż w początkowym okresie działalności od Piłsudskiego rzeczywiście „biło żarem szczerości socjalistycznych przekonań”. Nie rozumiał on jednak wagi fundamentalnych dla tej idei zagadnień społeczno-gospodarczych i z czasem skupił się w swej aktywności na kwestiach wojska i polityki zagranicznej. Według Ciołkosza „Piłsudski z biegiem lat odchodził od socjalizmu i odczuwał go jako przeszkodę w swych zamierzeniach. Okres, w którym był bezspornie na adekwatnym szlaku, zamyka się w roku 1919. To, co było potem, jest albo sporne, albo zdecydowanie ujemne. Niemal wszystko, co czynił Piłsudski w okresie ostatnich 10 lat swego życia w zakresie polskiej polityki wewnętrznej, było negacją ideałów jego młodości”.

**

Przemysław Kmieciak – z wykształcenia politolog, z zawodu księgowy, z zamiłowania historyk na trudnym odcinku popularyzacji dziejów polskiej lewicy.

Idź do oryginalnego materiału