W momencie odzyskania niepodległości liczący nieco ponad 100 tysięcy mieszkańców powiat chrzanowski był czołowym ośrodkiem przemysłowym Galicji Zachodniej. Gospodarczy rozwój regionu opierał się przede wszystkim na wydobyciu węgla kamiennego. Skupiona w dużych kopalniach i fabrykach ludność robotnicza była tu dobrze zorganizowana i politycznie uświadomiona. To właśnie w okręgu chrzanowskim „robotnicy byli najsilniejsi”, jak pisał Zygmunt Żuławski, przywódca związkowy i działacz Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej.
Za czasów zaboru austriackiego wspierane przez lokalnych przemysłowców władze autonomii galicyjskiej zawzięcie próbowały przeciwstawić się realizacji politycznych aspiracji lewicy. W walce tej nie stroniono od fałszerstw wyborczych.
Szczególnie skandaliczny przebieg miały w okręgu chrzanowskim wybory do parlamentu austriackiego w roku 1911. Choć według protokołów z poszczególnych komisji najwięcej głosów uzyskał tam Zygmunt Żuławski, władze ogłosiły się, iż mandaty poselskie przypadły dwóm jego kontrkandydatom, Ignacemu Wróblowi z PSL i endekowi Janowi Zarańskiemu. Widać było wyraźnie, iż wyniki zostały w sposób umyślny podliczone nieprawidłowo, by utrącić wybór przedstawiciela PPSD. I choć sprawa trafiła do prokuratury, to śledztwo przeciągano tak długo, iż prędzej upaść zdążyła cała monarchia austro-węgierska.
Antysemicka prawica w bastionie robotników
Listopadowe dni 1918 roku okazały się dla powiatu chrzanowskiego bardzo burzliwe. Powracające z frontu grupy zdemobilizowanych żołnierzy zajęły się rabowaniem okolicy. Ucierpiały m. in. Szczakowa, Jaworzno, Trzebinia, Chrzanów i Krzeszowice. Gdzieniegdzie do grabieży przyłączała się miejscowa ludność, a celem ataków stawały się przede wszystkim sklepy żydowskie.
Nastroje antysemickie były regularnie podgrzewane przez środowiska prawicowe. Na wiecu w Jaworznie szaman Józef Sosin tłumaczył zebranym, iż „Żydów mordować nie możemy, ale pozbyć się ich musimy”. Część społeczeństwa odważnie apelowała o opamiętanie, jak np. Jan Ceremuga, dyrektor szkoły w Trzebini, który próbował powstrzymać bandy plądrujące sklepy, mieszkania i bożnice żydowskie, wołając dramatycznie: „Na Boga, to hańba, w chwili odrodzenia Polski urządzać pogromy!”.
W uśmierzaniu antysemickich rozruchów brali też udział działacze socjalistyczni, mający duży posłuch pośród miejscowych robotników. Żuławski opisał w swych wspomnieniach przebieg swojej interwencji w górniczej miejscowości Siersza: „Zacząłem ich zawstydzać, jak mogli coś podobnego robić i momentalnie sytuacja się zmieniła. Ci sami ludzie, którzy dopiero co rozgorączkowani sami palili i rabowali, teraz gasili ogień i wstawiali zrabowane graty żydowskie”.
Na zwoływanych w regionie wiecach przedstawiciele PPSD po wielokroć apelowali do robotników, by „nie pozwalali prowokować się do awantur, które pogrzebać mogą sprawę proletariatu”. Próbowali też temperować rozbudzone nastroje nacjonalistyczne, objawiające się np. w żądaniach usunięcia wszystkich „obcoplemieńców” z wojska i z urzędów.
Według socjalistów polskie społeczeństwo powinno było upatrywać swych wrogów nie w mniejszości żydowskiej, a raczej w endekach i przedstawicielach kleru. Oba te środowiska otwarcie występowały bowiem przeciwko współtworzonemu przez PPSD warszawskiemu Rządowi Ludowemu Jędrzeja Moraczewskiego i przeciwko wprowadzanym przezeń reformom społecznym. Piętnowanie antyrządowej postawy przeciwników politycznych było stałym elementem każdego socjalistycznego wiecu. A zdominowana przez PPSD rada robotnicza Zagłębia Chrzanowskiego przyjęła w listopadzie 1918 roku specjalną rezolucję, w której komunikowała, iż „ostrzega Narodową Demokrację przed zamachem na Rząd Ludowy i stwierdza, iż w obronie tegoż nie cofnie się przed najostrzejszymi środkami, jak np. przed generalnym strajkiem górników i robotników”.
Pod socjalistycznym sztandarem
Socjaliści przekonywali, iż to oni doprowadzą do „wyzwolenia ludu pracującego z pęt kapitału, ucisku i niewoli politycznej”. Ich agitacja w środowiskach robotniczych była o tyle ułatwiona, iż nie napotykali w regionie znaczącej konkurencji po stronie lewicy. choćby o ile komunistom udało się zorganizować jakieś zgromadzenie, to natychmiast zjawiali się tam przedstawiciele PPSD, by przekonywać o „bankructwie bolszewickich metod”.
Robotnicy masowo garnęli się więc pod sztandary socjalistyczne i nierzadko gotowi byli do materialnych ofiar na potrzeby partii. Pracownicy cementowni w Sierszy i cementowni na Pieczyskach ogłosili np. na publicznych zgromadzeniach, iż przekazują wysokość swojego jednodniowego zarobku na fundusz wyborczy PPSD.
Niezależnie od górnolotnych, propagandowych haseł robotnicy myśleli przede wszystkim kategoriami bytowymi i to w socjalistach dostrzegali gwaranta poprawy warunków życia. Przez region przetaczały się demonstracje poparcia dla ogłoszonego przez Rząd Ludowy programu skrócenia dziennego czasu pracy do 8 godzin. „Nadszedł wreszcie czas, kiedy robotnik będzie mógł oddychać świeżym powietrzem” – pisał jeden z robotników z Trzebini – „Teraz robotnik o wiele chętniej pracuje i wykona tę samą pracę w ośmiu godzinach, co dawniej w dziesięciu, bo wie, iż będzie miał potem czas do odpoczynku”.
Ograniczenie czasu pracy było tylko jednym z elementów oczekiwanego pakietu reform. Na wiecu w Jeleniu, 1 stycznia 1919 roku, domagano się np., by pracodawcy wypłacali zasiłki robotnikom „przepracowanym i wycieńczonym”.
Oszczercza agitacja księży
Pierwsze wybory do Sejmu Ustawodawczego niepodległej Polski wyznaczono na dzień 26 stycznia 1919 roku. Powiat chrzanowski trafił do jednego okręgu wyborczego z powiatami oświęcimskim i bialskim. Listę PPSD otwierał okradziony przed laty z parlamentarnego mandatu Zygmunt Żuławski. Drugie miejsce przypadło Franciszkowi Rejdychowi, górnikowi z Gór Luszowskich, a na kolejnych znaleźli się Julian Smulikowski, nauczyciel ze Lwowa, Wacław Seidl, lekarz z Bystrej i Józef Piotrowski, rolnik z Babic.
Najgroźniejszym ich konkurentem był, cytując za socjalistycznym pismem „Naprzód”, komitet „zjednoczonej trójcy endecji, piastowców i klerykałów”. W obliczu siły miejscowej lewicy stronnictwa prawicowe i centrowe wystawiły bowiem wspólną listę, na której czołowych miejscach znaleźli się Franciszek Maślanka z PSL „Piast”, endek Tadeusz Tabaczyński i „wojujący klerykał” szaman Józef Sosin. Komitet przekonywał, iż pewny jest zdobycia trzech z pięciu przypadających na okręg mandatów poselskich, a ponadto liczył, iż uda się jeszcze wprowadzić do Sejmu także czwartego na liście ludowca Jana Kotaska.
„Lud powinien przystąpić do wyborów pod hasłem »Bóg i Ojczyzna«” – przekonywał szaman Feliks Bytomski, przewodniczący wiecu PSL w Chrzanowie 12 grudnia 1918 roku. 10 dni później, podczas wiecu w Babicach, Jan Kotasek zapewniał, iż „z programem socjalno-bolszewickim na wsi nie chcą mieć nic wspólnego”, a ponadto „żądają, by mieszkańcom Polski, którzy uznają się za naród odrębny, odebrano prawo głosowania”.
„Piastowcy” ostrzegali mieszkańców wsi, iż zwycięstwo lewicy stanowi zagrożenie dla posiadanego przez nich dobytku. Jak głosiło ich partyjne pismo, „nie może w ogóle być mowy o łączności między socjalistami a chłopami z tej prostej przyczyny, iż ostatecznym celem socjalizmu jest nie co innego, tylko zniszczenie drobnej, chłopskiej własności. Celem socjalistów jest odebranie chłopu ziemi i zrobienie z niego albo bankruta, albo najemnika państwowego. W gruncie rzeczy więc socjaliści są śmiertelnymi wrogami chłopa”.
Tego typu propaganda napotykała na stanowczą ripostę ze strony PPSD. 17 grudnia na wiecu we wsi Okleśna reprezentujący socjalistów Roman Szuwara potępił „oszczerczą agitację księży, którzy rozsiewają wśród chłopstwa wieści, jakoby socjaliści chcieli chłopom ziemię odebrać”.
Podczas kampanii wyborczej często dochodziło do konfrontacji pomiędzy przedstawicielami zwaśnionych ugrupowań. 22 grudnia na prawicowym zgromadzeniu w Jaworznie prowadzący przekonywał zebranych, iż organizacje robotnicze okradają górników, bo zebrane od nich pieniądze w rzeczywistości wysyłane są do Wiednia. W pewnym momencie spostrzegł jednak, iż na sali znajduje się grupa wzburzonych oskarżeniami socjalistów, na czele z Franciszkiem Rejdychem. Jak informowała prasa, przerażony prowadzący „zgasił nagle światło elektryczne i tym samym uniemożliwił dalszy ciąg zgromadzenia”. Krakowskie pismo socjalistyczne „Prawo Ludu” szydziło sobie, iż „oto typowy przykład, jak to socjaliści dążą do światła, a endecy do ciemnoty!”.
6 stycznia w Krzeszowicach socjaliści tak długo protestowali podczas zgromadzenia zwołanego przez miejscowych klerykałów, iż bezradni mówcy zmuszeni byli opuścić salę. Dzień później pojawili się też na wiecu „piastowców”, gdzie w ogóle nie dopuścili do głosu próbującego przemawiać Franciszka Maślanki.
Choć PPSD przekonywała o zbieżności interesów ludności miast i wsi, to powojenna bieda i niedobór podstawowych produktów wywoływały realne konflikty pomiędzy chłopami a robotnikami. Tak w grudniu 1918 roku pisał o tym jeden z rolników z powiatu chrzanowskiego: „Największą bolączką we wsiach jest brak opału. Mamy wprawdzie dużo kopalni, ale niestety węgla w nich nie kupi ten, kto nie przyniesie żywności. U nas nie ma większych gospodarzy, są tylko małorolni, mający najwyżej po 3 morgi gruntu. Skąd więc wziąć żywności na zamianę na węgiel? Rozumiemy, iż i robotnicy w kopalni muszą jeść, ale przecież trudno, byśmy dlatego, iż nie mamy żywności, ginęli razem z dziećmi naszymi z zimna”.
Olbrzymie emocje budziła propagandowa wojna pomiędzy socjalistami a klerem. I o ile księża nie przychodzili raczej na potępiające politykę Kościoła zgromadzenia PPSD, to zwolennicy tej partii regularnie uczestniczyli za to w mszach zamienianych przez duchownych na wiece wyborcze prawicy. W wielu świątyniach zamiast wspólnej modlitwy usłyszeć więc można było głośne protesty wiernych zbulwersowanych taką formą politycznej reklamy. „W całym powiecie chrzanowskim wre praca agitacyjna naszej partii” – pisał „Naprzód” w styczniu 1919 roku – „Doprowadza to do szału naszych wrogów, a szczególnie księży, którzy miotają obelgi na lewo i na prawo! Kampanię tę oszczerczą prowadzą z ambony, co ogromnie wzburza i rozgorycza masy ludowe”.
W niektórych miejscach próbowano rozwiązać ten konflikt polubownie. Na przykład po jednym z nabożeństw w kaplicy w Sierszy górnicy podeszli do szamana i „prosili go, by nie mówił do nich więcej o polityce, bo oni mają już swój własny osąd i są socjalistami, a w kościele chcieliby się tylko pomodlić i wysłuchać słowa bożego”. Czasem apele te odnosiły skutek. Jak donosiło „Prawo Ludu”, jeden z księży z Nowej Góry koło Krzeszowic po stanowczym proteście ze strony wiernych zgodził się zaprzestać politykowania w murach kościelnych.
Gdzie indziej nie obyło się bez ekscesów. Oburzone parafianki z Płok koło Trzebini napisały na łamach „Prawa Ludu”, iż miejscowy wikary „zamiast kazania trzęsie się i wygaduje na socjalistów”, a one same wyzwane zostały przez niego w kościele od „toreb” i „szmat”. List zakończyły gniewnym ostrzeżeniem: „My mu radzimy lepiej zaprzestać, bo sobie zęby połamie”. W odpowiedzi rozwścieczony proboszcz parafii nawymyślał wiernym od „drabów” i „łajdaków”, po czym zagroził, iż każe ich pozamykać. Cierpliwość parafian w pewnym momencie się wyczerpała. Podczas jednej z mszy przegonili wikarego z ambony. Duchowny uciekł na strych, gdzie gwałtownie go jednak pochwycono i przeprowadzono z nim mało prawdopodobnie subtelną rozmowę. W jej wyniku rozpolitykowany dotąd wikary „poprawił się”, jak informowało potem „Prawo Ludu”.
Socjaliści mają górników w posiadaniu
„Dzień 26 stycznia rozstrzyga o przyszłości ludu pracującego w Polsce!” – krzyczała pierwsza strona pisma „Naprzód” w dniu głosowania – „Jeśli chcecie, aby zniknął wyzysk i ucisk kapitalizmu, aby zapanowała wolność i równość, przybliżająca braterstwo ludów, aby nie było nędzy, głodu i wojen w ojczyźnie – głosujcie tylko na kandydatów partii socjalno-demokratycznej!”.
W powiecie chrzanowskim odzew był szeroki. Na listę PPSD padło tam ponad 73 proc. głosów. Był to najlepszy wynik socjalistów w skali całego kraju. Nieco gorzej poszło im w powiatach bialskim i oświęcimskim, gdzie uzyskali odpowiednio 41 i 36 proc. poparcia, ale i tak przełożyło się to na zdobycie 3 mandatów w tym okręgu wyborczym. W skład Sejmu Ustawodawczego wybrani zostali Żuławski, Rejdych i Smulikowski.
„Czerwone chrzanowskie zagłębie prawie całe stanęło przy socjalistycznym sztandarze!” – cieszyła się po wyborach prasa PPSD – „Blok piastowsko-endecki z trudem i mozołem naskładał sobie głosów na drugi mandat. O klerykałach choćby słuch wśród górników zaginął. I kobieta także, mimo oszczerstw i księżych bajek, stanęła u boku górnika-socjalisty!”.
Do Sejmu udało się dostać ludowcowi Maślance i endekowi Tabaczyńskiemu, ale zabrakło już miejsca dla szamana Sosina, który tak energicznie chciał pozbywać się z kraju obywateli pochodzenia żydowskiego.
O ile dobry wynik PPSD w środowiskach robotniczych był łatwy do przewidzenia, to szczególnie „piastowcom” o wiele trudniej było przyjąć do wiadomości, iż na listę socjalistów zagłosowała też duża część ludności wiejskiej. Na innych obszarach głosy odbierała ludowcom konkurencyjna lista chłopska, zgłoszona przez lewicową frakcję PSL. W powiecie chrzanowskim otrzymała ona jednak ledwie 1 proc. poparcia, a mieszkańcy wsi gremialnie wybierali tu kandydatów PPSD.
„Dziś Chrzanowskie jest twierdzą Żuławskiego!” – pisał kilka lat później Ignacy Daszyński. W kolejnych wyborach socjaliści nie powtórzyli już wprawdzie wysokiego wyniku z roku 1919, ale dopóki głosowania odbywały się w sposób demokratyczny, pozostawali oni najsilniejszym ugrupowaniem politycznym w powiecie. choćby endecka „Gazeta Warszawska” zmuszona była przyznać, iż socjaliści „mają górników w Zagłębiu Chrzanowskim w wyłącznym swym posiadaniu”.