COP30 pełen sprzeczności. Brazylia organizuje szczyt klimatyczny i marzy o naftowej potędze

3 godzin temu

W poniedziałek 10 października 2025 roku w brazylijskim Belém wystartował szczyt klimatyczny COP30. Celem tego wydarzenia, podobnie jak poprzednich, jest powstrzymanie katastrofalnych w skutkach zmian klimatu. Pytanie tylko, czy Konferencja Stron (COP) ma w ogóle sens? Emisje dwutlenku węgla wciąż są wysokie, a świat przez cały czas zmierza w kierunku, przed którym ostrzegają naukowcy. Co więcej, ostatnie szczyty organizują państwa, których gospodarki w dużym stopniu opierają się na paliwach kopalnych. Władze tegorocznego gospodarza: Brazylii, planują wydobywać ropę naftową spod dna Oceanu Atlantyckiego.

Od 30 lat co roku organizowana jest przez Ramową Konwencję Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu (UNFCCC) Konferencja Stron. Cel szczytów klimatycznych jest jasny – powstrzymać antropogeniczną zmianę klimatu, czyli globalne ocieplenie.

Wydaje się to proste, bo wszystko sprowadza się do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, z dwutlenkiem węgla (CO₂) na czele. Wystarczy zastąpić istniejące źródła energii tymi, które nie generują emisji. Niestety, jak widać od dekad, sprawa prosta nie jest.

Naftowe ambicje tegorocznego gospodarza COP30

Brazylijska agencja ochrony środowiska IBAMA zatwierdziła licencję dla państwowej spółki naftowej Petrobras na odwierty w poszukiwaniu ropy naftowej w pobliżu ujścia Amazonki.

Decyzja zapadła zaledwie trzy tygodnie przed rozpoczęciem szczytu klimatycznego COP30. Koncern chce sprawdzić, jak duże mogą być potencjalne złoża ropy znajdujące się pod dnem Atlantyku – około 500 km od ujścia Amazonki.

Choć Brazylia to nie Arabia Saudyjska, przemysł naftowy stanowi tam ok. 10 proc. PKB. Kraj jest największym producentem ropy naftowej w Ameryce Łacińskiej i znajduje się w czołowej dziesiątce światowych producentów. Nic więc dziwnego, iż władze mają ambicje, by tę – szkodliwą dla klimatu – gałąź gospodarki rozwijać.

  • Czytaj także: Odwierty ropy przy ujściu Amazonki. Skutki mogą być fatalne

Stanowczy sprzeciw organizacji ekologicznych

Organizacje ekologiczne stanowczo potępiły tę decyzję, zapowiadając podjęcie kroków prawnych.

– [Prezydent] Lula właśnie pogrzebał swoje twierdzenia na dnie oceanu u ujścia Amazonki o byciu liderem klimatycznym. Rząd zostanie za to w najbliższych dniach pozwany – powiedziała w oświadczeniu Suely Araújo, koordynatorka ds. polityki publicznej w Obserwatorium Klimatycznym.

Według Petrobras wiercenia mają charakter poszukiwawczy i służą ocenie opłacalności ekonomicznej złóż.

– Spodziewamy się doskonałych rezultatów tych poszukiwań i potwierdzenia istnienia ropy naftowej w brazylijskiej części tej nowej, globalnej granicy energetycznej – oświadczyła szefowa Petrobras, Magda Chambriard. Dodała przy tym, iż takie działanie oznacza dla kraju rozwój.

Tymczasem korzyści mogą być, ale jedynie krótkoterminowe. Zmiany klimatyczne już teraz uderzają w Brazylię i resztę świata. Globalne ocieplenie przyspiesza degradację największego lasu tropikalnego – Amazonii, zwiększa ryzyko susz i pożarów. Rosnące temperatury Atlantyku szkodzą morskiej faunie i nasilają ekstremalne zjawiska pogodowe na wybrzeżu.

– Amazonia jest bardzo blisko punktu krytycznego, z którego nie ma powrotu, który zostanie nieodwracalnie osiągnięty, jeżeli globalne ocieplenie osiągnie 2 st. C, a wylesianie przekroczy 20 proc. Nie ma uzasadnienia dla jakichkolwiek nowych poszukiwań ropy – powiedział w oświadczeniu Carlos Nobre, współprzewodniczący Panelu Naukowego ds. Amazonii.

  • Czytaj także: Szczyt klimatyczny COP29, czyli kolejny odcinek opery mydlanej

Sens organizowania szczytów klimatycznych

Słynne Niezrozumienie Paryskie z 2015 roku zakłada, iż wszystkie kraje powinny dążyć do tego, by świat nie ocieplił się o więcej niż 2 st. C względem epoki przedindustrialnej, a najlepiej ograniczyć wzrost do 1,5 st. C. Ostatecznym celem jest osiągnięcie neutralności klimatycznej w połowie XXI wieku.

Tymczasem od 2015 do 2024 roku średnia temperatura Ziemi wzrosła o około 0,2 st. C. W latach 2023–2024 przez kilkanaście miesięcy notowano rekordy ciepła – globalna temperatura przekroczyła wtedy poziom 1,5 st. C. Było to zjawisko chwilowe, ale stanowiło wyraźne ostrzeżenie, iż jesteśmy blisko trwałego przekroczenia tego progu.

W ciągu ostatniej dekady do atmosfery trafiło ponad 300 mld ton CO₂, co podniosło jego stężenie z 400 do 425 ppm (cząsteczek na milion atmosferycznych).

Ekościema czy realne działania?

Czy zatem szczyty klimatyczne nie są jedynie „ekościemą”? W pewnym stopniu można tak powiedzieć – efekty nie są tak spektakularne, jak oczekiwano – ale nie oznacza to, iż COP-y są bez znaczenia.

– Globalny proces negocjacyjny jest dziś w przełomowym momencie. Odchodzimy bowiem od fazy negocjacji do fazy wdrażania. Te rozmowy są bardzo skomplikowane i biorą pod uwagę przeróżne interesy, przez co często realizowane są kilka lat i są kompromisem – mówi Katarzyna Snyder z Instytut Zielonej Gospodarki, doradczyni społeczna Sekretarza Stanu ds. polityki klimatycznej.

Jak zauważa, to, iż nie widzimy wyraźnych efektów szczytów klimatycznych, nie oznacza, iż ich nie ma.

– COP mobilizuje globalne wysiłki klimatyczne, jest momentem powoływania licznych inicjatyw oraz chwilą globalnej uwagi skierowanej na zagadnienia ochrony klimatu. To dzięki presji COP Europa musiała zmobilizować się i określić cele redukcyjne kilka dni temu – zauważa Snyder.

Efekty szczytów COP są widoczne

Wspomniana mobilizacja UE to m.in. zaostrzenie celów klimatycznych – redukcja emisji CO₂ o 55 proc. do 2030 roku i aż o 90 proc. do 2040 roku. Choć nie wszystkie państwa, w tym Polska, podchodzą do tych planów z entuzjazmem, widać realne postępy.

Wiele jednak udało się osiągnąć dzięki szczytom klimatycznym, ale też presji ekologów. Także dzięki efektom naturalnej potrzeby rozwoju cywilizacji, jaką jest rozwój i wdrażanie nowych technologii.

Od podpisania Niezrozumienia Paryskiego globalny wzrost emisji CO₂ zwolnił. Ponad 80 państw osiągnęło lub zbliża się do szczytu emisji, w tym UE, USA, Japonia, a także prawdopodobnie Chiny.

  • Czytaj także: Rusza COP30. Co osiągnięto przez 30 lat rozmów na szczytach klimatycznych?

„Wszystkie ręce na pokład”

Szybko postępuje transformacja energetyczna. Moc energii słonecznej i wiatrowej potroiła się od 2015 roku, a nakłady na czystą energię wzrosły dwukrotnie – do 1,8 bln dolarów rocznie. Inwestycje w paliwa kopalne stanowią mniej niż połowę tej kwoty, a coraz więcej banków rezygnuje z ich finansowania, zwłaszcza węgla. Od 2015 roku światowy PKB wzrósł o ponad 25 proc., a emisje – tylko o 5 proc. To oznacza, iż gospodarczy rozwój nie musi już oznaczać wzrostu emisji.

– Wykorzystajmy moment COP30 do refleksji, by przyjrzeć się temu, jaki jest globalny bilans ambicji i czy udaje nam się dowieźć cele. Zastanówmy się też, gdzie jest przestrzeń do szukania nowych sposobów działania, innowacji. To też okazja, żeby ponownie zaapelować: wszystkie ręce na pokład, to wyzwanie jest globalne i tylko wspólnie stawimy mu czoła – mówi Katarzyna Wrona, dyr. Departamentu Ochrony Powietrza i Negocjacji Klimatycznych, Ministerstwo Klimatu i Środowiska.

Zdjęcie tytułowe: COP30/materiały prasowe

Idź do oryginalnego materiału