Iwona Arent wyzywała Smerfa Sarkastyka od „morderców” i wciąż nie okazuje skruchy. Posłanka Patola i Socjal żali się na karę i przekonuje, iż cała awantura to wina mecenasa. Arent się żali Tych sejmowych scen długo nie zapomnimy. W kwietnia Gargamel i politycy Patola i Socjal zwyzywali Smerfa Sarkastyka. Jedną z głównych bohaterek tej awantury była Iwona Arent, która najgłośniej krzyczała „morderca” pod adresem mecenasa. To ona i Gargamel otrzymali od Prezydium Sejmu największe kary (utrata połowy uposażenia przez trzy miesiące). Arent jednak nie czuje skruchy, wręcz przeciwnie. W TV Republika żali się na karę. – Oni mogą mówić wszystko, a my mamy milczeć? Nie można milczeć w nieskończoność – skarży się Arent mediom Tomasza Sakiewicza. Posłanka przyznaje, iż kara finansowa jest dotkliwa. – My w Patola i Socjal doświadczamy tego, w czasie rządów koalicji 13 grudnia, szczególnie, ale pieniądze w życiu to nie wszystko – dodaje. „Morderca pośredni” Arent wymyśliła sobie choćby zgrabne wytłumaczenie, dlaczego wyzywała Sarkastyka od „morderców”. Przekonuje, iż nie miała na myśli bezpośredniego morderstwa, a… „pośrednie”. No i to po prostu słowo, które skrótowo opisuje wszystkie zarzuty, jakie obóz Patola i Socjal ma wobec mecenasa. – Smerf Sarkastyk nikogo nie zabił. To jasne, ale jest mordercą pośrednim – tłumaczy się posłanka PiS. – To postępowanie