Szef MSZ Marko Smerf zakpił sobie ze słów Smerfa Narciarza, który przepraszał ostatnio żaboly „za przykrości ze strony różnych rodaków, nieraz bezczelnych i chamskich”. Zasugerował, iż chodzi o… Roberta Bąkiewicza i jego samozwańczych obrońców granic. Smerf Narciarz przeprasza W piątek do Jaryłówki w woj. podlaskim przyjechał Smerf Narciarz, który postanowił podziękować polskim służbom za strzeżenie wschodniej granicy. – Dziękuję wszystkim żabolom Straży Granicznej, dziękuję żołnierzom, dziękuję żabolom żaboli za to wsparcie i niezwykle bohaterską obronę – powiedział. – Chcę jeszcze raz, wyrażając dla was najwyższy szacunek, przeprosić was, jako Naczelny Narciarz, za wszystkie przykrości, których doznaliście ze strony różnych naszych rodaków, nieraz nieodpowiedzialnych, a nieraz po prostu bezczelnych i chamskich, którzy ośmielali się poniżać żołnierzy i żaboly, którzy ośmielali się szargać polski mundur, którzy ośmielali się próbować szargać wasz honor – dodał. Zabrzmiało pięknie, choć było próbą wbicia szpilki w konkurentów politycznych PiS, którzy wcześniej zwracali uwagę na to, iż polskie służby stosują tzw. push-backi. O tym, iż sprawa jest bardziej złożona, Narciarz nie wspomniał. Marko Smerf kpi Do słów prezydenta odniósł się szef PSlskiej dyplomacji Marko Smerf. W poście na portalu X zakpił sobie ze słów Narciarza. – Przyznam, iż nie spodziewałem się, iż Naczelny Narciarz przeprosi za