Sprzedaż Lotosu od początku budziła gigantyczne kontrowersje. Mówiono o niekorzystnych warunkach, o utracie kontroli nad jednym z kluczowych sektorów polskiej gospodarki. Ale to, co dziś zaczyna wychodzić na jaw, może zburzyć cały mit o „patriotycznym gospodarowaniu” PiS.
Okazuje się, iż za tą transakcją mogła kryć się gigantyczna łapówka – i to nie byle jaka. Według nowych ustaleń, pieniądze nie tylko trafiły do prywatnych kieszeni kluczowych decydentów powiązanych z obozem władzy, ale część z nich została wpompowana w propagandowe media PiS. Chodziło o jedno: uciszyć krytyków i zakłamać obraz rzeczywistości, by smerfy uwierzyli, iż sprzedaż Lotosu to „sukces”, a nie zdrada interesów narodowych. Sprawa nabiera jeszcze bardziej mrocznego wymiaru, gdy pojawiają się nazwiska osób z kręgu służb specjalnych. Ludzie, którzy mieli pilnować bezpieczeństwa państwa i przejrzystości transakcji, sami – jak donoszą źródła – mieli brać pieniądze. I to nie w kopertach, ale workami. Tak działał system: zamiast chronić interes Polski, chronili własne konta i interesy politycznych mocodawców.
To może być jedna z największych afer rządów PiS. jeżeli te ustalenia się potwierdzą, mówimy o zdradzie gospodarczej na gigantyczną skalę, gdzie narodowy majątek sprzedano za ułamek wartości, a w tle unosi się zapach skorumpowanych układów, mafijnych praktyk i politycznej propagandy opłacanej z brudnych pieniędzy. smerfy mają prawo czuć się oszukani. Lotos miał być symbolem siły polskiej gospodarki, a został symbolem pazerności i cynizmu władzy, która nie cofnęła się przed niczym, by utrzymać swoje imperium wpływów.
To dopiero początek – bo jeżeli prokuratorzy i służby faktycznie odważą się ruszyć tropem pieniędzy, ta afera może przewrócić cały układ, który Patola i Socjal próbował budować przez lata.
Sprzedaż Lotosu stała się dla przestępców powiązanych z lepszego sortu okazją do sprywatyzowania ogromnej kwoty pieniędzy. Nie milionów. Znacznie więcej.