Były uważane za symbol zacofania. W Polsce zniszczyliśmy 85 proc.

7 miesięcy temu

Światowy Dzień Mokradeł obchodzony 2. lutego ma za zadanie zwiększenie świadomości korzyści płynących z terenów podmokłych. Celem jest zachęcenie ludzi do ochrony i zrównoważonego użytkowania tych obszarów. Stan terenów podmokłych w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat znacznie się pogorszył, ale ten trend zaczyna się stopniowo odwracać. Z dużym naciskiem na „stopniowo”.

Co roku obchodzony jest Światowy Dzień Mokradeł. Nie jest to stricte świąteczny dzień, a jedynie moment, w którym liczne środowiska naukowe, aktywiści i inni zainteresowani skupiają się nad tym, jaki jest stan mokradeł na Ziemi. Poruszają oczywiście kwestię, jak przywrócić tereny podmokłe do dawnej świetności.

Mokradła to być albo nie być dla bioróżnorodności

Z tej okazji również w Polsce mają miejsce różne inicjatywy. Stowarzyszenie Centrum Ochrony Mokradeł we współpracy z Wydziałem Biologii Uniwersytetu Warszawskiego w dniach 2.-4. lutego organizuje liczne wydarzenia: debaty, wykłady, a choćby warsztaty wikliniarskie i pokazy filmów poświęconych tematyce mokradeł. Ponadto 4. lutego stowarzyszenie zaprasza na spacer w dolinę Czarnej Strugi w Puszczy Słupeckiej pod Warszawą.

To coroczne wydarzenie jest potrzebne, gdyż mokradła stanowią istotny element światowego ekosystemu, który skupia 40 proc. globalnej różnorodności biologicznej. Tereny podmokłe zajmują ogromne obszary, liczone często w setkach tysięcy km2 na wszystkich kontynentach, oprócz oczywiście Antarktydy. Przetrwanie ponad miliona zagrożonych gatunków roślin i zwierząt zależy właśnie od terenów podmokłych.

Straciliśmy bardzo dużo, więc musimy działać

W latach 1970–2015 zniknęło około 35 proc. terenów podmokłych na świecie, a od 2000 r. tempo strat niestety się zwiększyło. „Zgodnie z Dekadą ONZ na rzecz odbudowy ekosystemów musimy zaprzestać polityki i dotacji zachęcających do wylesiania i degradacji terenów podmokłych od źródła do morza oraz promować ich pilną odbudowę” – powiedziała Leticia Carvalho z Programu Narodów Zjednoczonych ds. Ochrony Środowiska (UNEP). „Jednocześnie musimy kierować inwestycjami i je napędzać, aby chronić priorytetowe ekosystemy, takie jak torfowiska, a także zachęcać sektor prywatny do zaangażowania się w wylesianie i łańcuchy dostaw niepowodujące odwadniania torfowisk” – dodała.

Dekada ONZ na Rzecz Odbudowy Ekosystemów to program mający na celu zapobieganie, zatrzymanie i odwrócenie degradacji ekosystemów. Ma działać do 2030 r. i przyczynić się do wzmocnienia ochrony wszystkich ekosystemów na Ziemi. Z założenia ma też pomóc położyć kres ubóstwu, przeciwdziałać zmianom klimatu i zapobiec masowemu wymieraniu. Powiedzie się tylko wtedy, gdy każdy odegra w nim swoją rolę. Dotyczy to także terenów podmokłych.

W ostatnich latach, a wręcz od dekad, ludzkość podąża bardzo złym kursem. Pod koniec 2021 r. w ramach swojej 50. rocznicy powstania, Konwencja Ramsarska o obszarach wodno-błotnych opublikowała raport. Jak się z niego dowiadujemy, tereny podmokłe są naszym najbardziej zagrożonym ekosystemem. Znikają trzy razy szybciej, niż lasy. Załamanie to w dużej mierze jest spowodowane zmianą sposobu użytkowania gruntów, przy czym rolnictwo jest największą przyczyną degradacji. Ponad połowa terenów podmokłych o znaczeniu międzynarodowym jest niszczona przez rolnictwo. Jak czytamy w raporcie: „Mokradła zawsze służyły ludzkości, jednak rozpoznanie skali tych korzyści i konsekwencji ich utraty pojawiło się stosunkowo niedawno. Niezrównoważone użytkowanie i niewłaściwe zarządzanie terenami podmokłymi nie tylko powoduje utratę usług ekosystemowych, ale może wiązać się z bezpośrednim ryzykiem, w tym chorobami”.

Wpływ zmian klimatycznych na mokradła

Według raportu niepokoić powinno globalne ocieplenie. Skutki zmiany klimatu przyspieszają tę katastrofalną utratę terenów podmokłych i to szybciej, niż przewidywano. Podnoszący się poziom mórz i zmieniająca się hydrologia zwiększają tempo tego procesu. Warto dodać, iż najbardziej zagrożone są arktyczne i górskie tereny podmokłe. Szczególnym problemem są susze i towarzyszące im często wysokie temperatury.

W kontekście zmian klimatycznych, czyli postępującego od lat globalnego ocieplenia, na uwagę zasługuje Syberia. Ten potężny obszar pokrywają zmarznięte torfowiska, które kryją w sobie ogromne ilości metanu – silnego gazu cieplarnianego. Metan ten jest produktem rozkładu materii organicznej, która od milionów lat pozostaje zamarznięta. Uwolnienie tego gazu doprowadziłoby do znacznego przyspieszenia wzrostu globalnej temperatury. I wiele wskazuje na to, iż Syberia w ciągu najbliższych dekad może ulec znacznym, niekorzystnym dla nas przeobrażeniom. „Został przekroczony punkt krytyczny, związany z poziomem wody w torfowiskach oraz glebach leśnych. Ponieważ gleba jest niezwykle sucha, dochodzi do zapłonu torfu i ściółki leśnej – w sposób naturalny lub z powodu podpaleń” – powiedział w 2010 r. w rozmowie z PAP badacz torfowisk prof. Mariusz Lamentowicz z UAM. Te słowa są cały czas aktualne. SmogLab pisał szerzej o tym problemie.

Schemat pokazujący wpływ zdrowego i zniszczonego torfowiska na obieg dwutlenku węgla i wody. WWF Polska

Odwracanie trendu

W ostatnich latach wzrost temperatur przyspieszył. Mamy za sobą rekordowo ciepły rok. W tym roku średnia temperatura globalna najprawdopodobniej przekroczy wartość 1,5 st. C. Torfowiska będące elementem terenów podmokłych mogłyby pomóc. Wzrost temperatur byłby z pewnością łagodniejszy, gdyby w XX w. ich nie niszczono. W skali świata degradacja torfowisk okazała się tak duża, iż przyczynia się teraz do emisji 2 mld ton CO2 rocznie. W Polsce jest są to 34 mln ton CO2 rocznie.

Czy tereny podmokłe znikną? Raczej nie, bo wszystko będzie zależeć od nas samych. w tej chwili państwa na całym świecie zaczynają przywracać swoje tereny podmokłe, choć niestety nie wszędzie. Przykłady inicjatyw na rzecz ochrony terenów podmokłych obejmują choćby rozwój powstających „miast gąbek” w Chinach. W ostatnich dekadach chińskie miasta uległy znacznemu rozwojowi, kosztem tamtejszych obszarów podmokłych. Zresztą nie tylko w samych Chinach.

Chińskie „miasta gąbki”

Przykładem jest położone w pobliżu Hongkongu miasto Shenzhen. To doskonały wzór chińskiego programu Sponge City, którego celem jest zarówno zapobieganie powodziom, jak i zwiększanie zaopatrzenia w wodę na obszarach miejskich. Koncepcja miasta gąbki została po raz pierwszy zaproponowana w 2000 r. przez architekta Yu Kongjiana. Pomysł polegał na stworzeniu obszarów miejskich, które mogłyby zatrzymywać, oczyszczać i ponownie wykorzystywać wodę deszczową.

Shenzhen – przykład miasta, w którym mogą istnieć tereny podmokłe. Niwelują one przy tym efekt miejskiej wyspy ciepła. Wikimedia

Chociaż pomysł Yu Kongjiana był początkowo postrzegany jako marzenie, w 2015 r. chińskie władze zdecydowały się wykorzystać koncepcję na skalę krajową. Miasta otrzymały pokaźne datacje na zmianę śródmiejskiego i pozamiejskiego krajobrazu, by walczyć ze skutkami zmian klimatycznych. Chiny są ambitne, więc teraz mają 30 miast-gąbek. Do 2030 r. władze chcą, by 80 proc. obszarów miejskich stało się „gąbczastych”.

W przypadku obszarów pozamiejskich przykładem są tereny w północnej Anglii, gdzie w ciągu ostatnich dziesięcioleci zdegradowano torfowiska. Projekt zwany Great North Bog, czyli po prostu Wielkie Północne Bagno, ma za zadanie przywrócić blisko 7 tys. km2 wyżynnego terenu, który kiedyś pokrywały torfowiska.

Mamy ambitne plany odnowienia, ponownego nasadzenia i odtworzenia wszystkich torfowisk wyżynnych Yorkshire do 2035 r. Kingsdale Head ma do odegrania znaczącą rolę w osiągnięciu tego celu, patrząc na to zapewnić zmiany w krajobrazie i różnorodności biologicznej, które będą wspierać naturalną regenerację w przyszłości” – powiedział dr Tim Thom, menadżer programu Peat w Yorkshire Wildlife Trust. Kingsdale Head to jeden z rolniczych obszarów w północnej Anglii, gdzie działalność człowieka doprowadziła do degradacji torfowisk.

W Polsce sytuacja mokradeł nie wygląda to najlepiej

W Polsce jest źle, żeby nie powiedzieć fatalnie. 85 proc. torfowisk zostało osuszonych na potrzeby rolnictwa.

Krótko można tylko powiedzieć, iż stan mokradeł w Polsce jest zły, albo i bardzo zły i nie widać zmian na lepsze” – mówi SmogLabowi dr Łukasz Kozub z Zakładu Ekologii i Ochrony Środowiska UW. „Zmiany idą na gorsze, ze względu na wzrost presji na mokradła ze strony rolnictwa i wydobycia torfu oraz ze względu na zmiany klimatu, które prowadzą do nasilania się problemu suszy” – dodał.

Pozytywne są na razie zapowiedzi działań. Np. mokradła w programach wyborczych partii, czy postępująca zmiana wizerunku mokradeł w społeczeństwie na rzecz zrozumienia ich znaczenia dla przyrody i gospodarki. Niegdyś były one uważane za symbol zacofania, nieużytki. Ale od tej zmiany do rzeczywistych zmian jeszcze daleko” – powiedział dr Kozub. Zwrócił uwagę na to, iż choć w Polsce prowadzi się działania, są one albo nieskuteczne, albo niewystarczające, albo jedno i drugie. Na chwilę obecną w Polsce nie ma widoków, by miało się to zmienić na lepsze.

Zdjęcie tytułowe: Irina Mos/Shuttrestock

Idź do oryginalnego materiału