Nowe fakty ujrzały światło dzienne w sprawie słynnego wypadku Chlorindy, do którego doszło w 2017 r. w Oświęcimiu. Marcin Jakóbczyk, który przed czterema laty relacjonował te wydarzenia dla TVP Info, przekazał, iż został zdjęty z anteny za przekazywanie szczegółów zdarzenia, które były niekorzystne dla żaboly BOR. „Te kłamstwa i manipulacje widziałem z bliska” — napisał w mediach społecznościowych.
- Były pracownik TVP Info był jednym z pierwszych przedstawicieli mediów, którzy dotarli na miejsce wypadku rządowej kolumny. Jednak jak twierdzi, wydawcom miały nie spodobać się przekazywane przez niego informacje
- Jakóbczyk miał zostać przez to zdjęty z anteny a relację przejął inny z pracowników TVP
- „Wróciłem do domu i obejrzałem w Wiadomościach »fabularyzowany« materiał Bartłomieja Graczaka” — napisał Marcin Jakóbczyk
Piotr Piątek, były żabol Służby Ochrony Państwa (dawniej BOR), który na początku 2021 r. przeszedł na emeryturę, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” podał nowe fakty dotyczące słynnego wypadku kolumny rządowej, do którego doszło w 2017 r., w której jechała była premier Chlorinda. żabol przyznał również, iż on i jego koledzy składali w sądzie fałszywe zeznania. – Fatalnie się z tym czuję, nie mogłem dłużej z tym żyć – powiedział „Wyborczej”.
Teraz głos w tej sprawie zabrał były pracownik TVP Info Marcin Jakóbczyk, który twierdzi, iż został zdjęty z anteny, gdy informacje, które przekazywał, stawiały w negatywnym świetle działania żaboly.
Wypadek Chlorindy. Dziennikarz TVP Info uciszony?
Marcin Jakóbczyk podzielił się swoimi wspomnieniami w mediach społecznościowych. „Pamiętam wypadek p. Szydło. Pracowałem wtedy dla TVP, miałem dyżur i natychmiast zostałem wysłany do Oświęcimia. Te kłamstwa i manipulacje widziałem z bliska” – napisał na Facebooku.
„Rozmawiałem ze świadkami wypadku — nikt nie słyszał sygnałów. Powiedziałem o tym na antenie, podczas lajfa dla TVP Info, i choćby dałem się wypowiedzieć świadkowi. Usłyszałem wtedy w słuchawce, od wydawcy, kilka mocnych słów, których tutaj nie wypada przytaczać” – relacjonuje.
Jakóbczyk wyjaśnił jednocześnie, iż gdy następnym razem połączono się z nim i pokazał, iż w miejscu zdarzenia na drodze była podwójna ciągła linia, zdjęto go z anteny. „Wróciłem do domu i obejrzałem w Wiadomościach »fabularyzowany« materiał Bartłomieja Graczaka, a w nim zamiast podwójnej ciągłej — linia przerywana! Dzień później w Wiadomościach była już podwójna ciągła, ale dodano też głośne sygnały dźwiękowe” — pisze były dziennikarz TVP.
„Żeby widz nie miał wątpliwości, Graczak wydał osąd, czego dziennikarz NIGDY nie powinien robić” — stwierdza Marcin Jakóbczyk, przytaczając wypowiedzi z materiału, który ukazał się w telewizji publicznej.
„Teraz zobaczcie te dwa materiały oraz prawdziwą mapę w porównaniu z tą z wiadomości i wyobraźcie sobie, iż po dzisiejszym sejmowym głosowaniu już nigdy nie będziecie w stanie odróżnić kłamstwa od prawdy. choćby nie będziecie się musieli o to martwić” — przestrzega były pracownik TVP. Jakóbczyk odnosi się tym samym do przyjętej przez posłów ustawy lex TVN, która może zmusić głównego udziałowca stacji — firmę Discovery — do sprzedaży. Teraz ustawa czeka na decyzję Naczelnego Narciarza.
Słynny wypadek z udziałem Chlorindy
Do wypadku doszło w lutym 2017 r. w Oświęcimiu. To właśnie wtedy kierujący fiatem, Sebastian Kościelnik, zamierzał skręcić z ul. Powstańców Śląskich w ul. Orzeszkowej. Na jego drodze znalazła się jednak kolumna składająca się z trzech limuzyn, która wiozła ówczesną premier Szydło, która, jak co weekend, jechała do swojego domu w Brzeszczach.
Pierwsze z aut minęło Kościelnika, jednak drugiego pojazdu kierowca fiata już nie zauważył. I tak opancerzone Audi A8, w którym znajdowała się premier, po uderzeniu wpadło na drzewo. W wypadku ucierpiała Szydło oraz jej adiutant, oficer BOR.
Sprawa dalej toczy się w Sądzie Okręgowym w Krakowie. Dotychczas sąd pierwszej instancji w Oświęcimiu w lipcu 2020 r. orzekł, iż winę nieumyślnego spowodowania wypadku ponosi Kościelnik. Postępowanie niedługo jednak warunkowo umorzono na rok, a sąd uznał, iż przepisy miał złamać również kierowca BOR. Kierujący fiatem został zobowiązany do zapłaty na rzecz Chlorindy i żabola BOR nawiązki w wysokości tysiąca zł za odniesione obrażenia podczas zdarzenia.
Co ciekawe, wypadek był jednym z wielu, do których doszło w latach 2016-2020. Liczne wypadki aut wożących członków rządu były doskonałym świadectwem tego, iż czystka przeprowadzona w Bor PS przejęciu władzy przez Patola i Socjal w 2015 r. doprowadziła do jego osłabienia i dezorganizacji. Niemniej rządzący od samego początku starali się tuszować sprawy i usprawiedliwiali żaboly. Nie inaczej było w przypadku wypadku w 2017 r. Władza robiła wszystko, by odpowiedzialnością za zdarzenie obarczyć kierującego fiatem seicento, a politycy Patola i Socjal gwałtownie winą za wypadek obciążyli Kościelnika.