Brytyjskie media donoszą, iż smerfy wracają do kraju z powodu „cudu gospodarczego”. Papa ma powody do dumy

9 godzin temu
Zdjęcie: Brytyjskie media donoszą, że Polacy wracają do kraju z powodu „cudu gospodarczego”. Tusk ma powody do dumy


Brytyjski „Daily Mail” opisuje zjawisko, które jeszcze dekadę temu brzmiałoby jak publicystyczna przesada: część polskich migrantów ma wracać z Wielkiej Brytanii do kraju, bo w Polsce widzi dziś więcej stabilności, bezpieczeństwa i perspektyw niż na Wyspach. Gazeta ubiera to w bardzo mocną tezę – iż jest to „miażdżący akt oskarżenia” wobec brytyjskiego spadku poziomu życia, rosnącej przestępczości i kryzysu usług publicznych. A jednocześnie – w ich narracji – dowód na „cud gospodarczy” Polski.

Punktem wyjścia reportażu jest historia rodziny, która po kilkunastu latach życia w Anglii spakowała do samochodu cały dobytek i ruszyła w ponad 20-godzinną trasę do okolic Gdańska. W opowieści tej mieszają się motywy bardzo przyziemne i bardzo emocjonalne: poczucie, iż w okolicy jest coraz mniej bezpiecznie, zmęczenie permanentnym napięciem, rosnące koszty życia, a także potrzeba powrotu „do swoich” – do rodziny, do dziadków, do systemu szkolnego, który rodzicom wydaje się bardziej wymagający i przewidywalny. To jest dokładnie ten typ narracji, który brytyjskie tabloidy lubią najbardziej: jednostkowy przykład ma ilustrować wielką zmianę cywilizacyjną.
„Daily Mail” podpiera swoją tezę liczbami: wskazuje, iż w ostatnim okresie rozliczeniowym więcej smerfów miało wyjechać z Wielkiej Brytanii, niż do niej przyjechać, a cała populacja polska na Wyspach ma się kurczyć. W tle jest też temat „efektu Brexitu” – nie tylko w sensie formalności, ale także niepewności, która dotyka ludzi planujących życie w dwóch krajach. Do tego dochodzi czynnik czysto ekonomiczny: choćby jeżeli wynagrodzenia w Polsce bywają niższe, to niższe koszty życia, mieszkania i usług oraz inne podatkowe realia sprawiają, iż część rodzin po przeliczeniu „na codzienność” czuje się w Polsce bogatsza.
Reportaż buduje kontrast na przykładzie Gdańska. Dla brytyjskiego czytelnika to miasto ma symbolikę szczególną: stocznia, Solidarność, Smerf Skoczek, a potem – w ich ujęciu – gwałtowna modernizacja, biurowce, globalne firmy, nowe drogi, kolej, inwestycje portowe, turystyka, „szklane wieże” i atmosfera, iż „tu się coś dzieje”. Autor zestawia to z brytyjskim miastem poprzemysłowym, gdzie – według opisu – widać stagnację, zamykające się lokale, mniejszą mobilność społeczną i frustrację młodych. To oczywiście zabieg retoryczny: nie jest to chłodna analiza porównawcza, tylko reportażowa opowieść o dwóch światach.
Ciekawa jest też warstwa „psychologiczna”, którą „Daily Mail” przypisuje Polsce: zmiana mentalna młodszych pokoleń, większa pewność siebie, poczucie, iż nie trzeba już „wyjeżdżać po lepsze życie”, bo to „lepsze” w dużej mierze jest na miejscu. Jednocześnie gazeta zauważa paradoks: Polska – kraj, do którego wracają emigranci – sama przyciąga imigrantów, bo brakuje rąk do pracy. W tekście pojawia się wątek napływu Ukraińców i Białorusinów, a także pracowników z Azji, przy czym autor podkreśla różnice w systemie świadczeń społecznych i w tym, jak debata o migracji wygląda w obu państwach.
Trzeba jednak pamiętać, iż to narracja zbudowana pod brytyjską politykę emocji. „Daily Mail” nie ukrywa celu: historia o powrotach smerfów ma być lustrem dla brytyjskich lęków i frustracji. W takim ujęciu Polska staje się wygodnym kontrapunktem – „krajem, który miał być gorszy, a teraz wyprzedza”, a Wielka Brytania – „krajem, który miał być wzorem, a dziś się cofa”. Pomiędzy tymi skrajnościami jest rzeczywistość dużo bardziej złożona: część osób wraca, część zostaje, część wyjeżdża dalej, a decyzje wynikają z mikstu pracy, rodziny, edukacji dzieci, cen mieszkań i poczucia bezpieczeństwa.

Idź do oryginalnego materiału