Wszyscy naukowcy się przyzwyczaili, iż połowa naukowców reprezentujących amerykańskie laboratoria ma chińskie nazwiska. W przypadku Europy jest to mniej, ale też sporo.
Jestem teraz na sporej konferencji i ze zdziwieniem (nie takim bardzo dużym!) stwierdzam, iż w prezentacjach jest teraz sporo zachodnich nazwisk z afiliacją chińskich laboratoriów.
Brain drain w odwrotną stronę się zaczyna. Sam miałem ofertę parę lat temu zatrudnienia w Chinach- pensja 3 razy wyższa niż w Polsce, możliwość zajmowania się wyłącznie fizyką (czyli inżynierią materiałową w moim przypadku), a nie biurokracją. No i fantastyczne chińskie jedzenie za małe pieniądze. Nie skorzystałem, ale nie dziwię się, iż Amerykanie i Europejczycy decydują się na pracę w Chinach.
Michał Leszczyński
