Bogini z łąk i polanek

wildmen.pl 14 godzin temu

Co ma kwiatek do łowiectwa? Całkiem sporo i wcale nie chodzi o alpejską szarotkę, która zdobi myśliwych z Tyrolu. Mamy swój kwiat rodzimy, z naszych własnych łąk od wieków związany z polowaniem.

Myśliwscy bogowie i niebiańscy patroni myśliwych. Towarzyszą nam bodaj od pierwszego umyślnego polowania. Od chwili, gdy pomyślność na łowach decydowała o przetrwaniu całej gromady. Pradawny łowca, istota pozbawiona ciepłego futra, kłów, pazurów, w nierównej potyczce ze zwierzem szukał wsparcia sił nadprzyrodzonych.

Reklama

Patronów myśliwskich spod znaku krzyża znamy doskonale. Św. Hubert i jego legenda o białym jeleniu, św. Eustachy, któremu w istocie Hubert legendę tę ukradł, św. Bawon patron sokolników, czy św. Sebastian czuwający nad łucznikami. Do tego, oczywiście, ponadczasowy św. Jerzy i św. Michał.

A i przed Chrystusem było kogo prosić o łaski. Aztekowie czcili Camaxtle, Atira gwarantowała prerie pełne bizonów, zaś Inuici wznosili modły do Aningany. Antyczna Europa to, oczywiście, czarnowłosa grecka Atena, którą złodziejscy Rzymianie przechrzcili na Dianę.

Reklama

Nieślubna piękność

A co w tym czasie nad Wisłą? Przez stulecia nasze ziemie skutecznie od cywilizacji śródziemnomorskiej oddzielały nieprzebyte puszcze. W uproszczeniu można przyjąć, iż przed powstaniem szlaku bursztynowego kultura naszych przodków rozwijała się bez wpływów rzymskiego imperium.

Dla badaczy to trudne zadanie. Nie ma źródeł pisanych, ikonografii. Pewne jest jednak, iż mieliśmy własny panteon bogów. W tradycyjnych przekazach zostało, iż lasem zarządzał Światybor, ale zwierz i myśliwi byli pod kuratelą Dziewanny.

Reklama

Polujący rodzice

Dziewannę przywołuje już sam Jan Długosz. Jej imię pojawia się w panteonie bóstw innych krain słowiańskich. Śmiało można przyjąć, iż kult Dziewanny istniał, choć szczegóły boskiej działalności słowiańskiej opiekunki łowów pozostają tylko w legendach i domysłach.

Znana jest rodzinna historia Dziewanny. Bocian zaniósł ją pod bodaj najlepszy w tamtych czasach adres. Była córką Peruna i Perperuny. Para ta nad Wisłą miała taką władzę, jak Zeus i Hera w starożytnej Grecji. Jednak ojcostwo Peruna do końca pewne nie jest. Istnieje poszlaka, iż nasza Dziewanna, podobnie jak grecka bogini łowów Artemida, była owocem ,,skoku w bok”.

Reklama

Jeśli wierzyć legendzie, Perun, mężczyzna już w słusznym wieku, nie do końca radził sobie w alkowie. Perperuna nie okazała mężowi zrozumienia i przybrawszy ludzką postać spłynęła na ziemię. Tu dołączyła do grupy łowców. niedługo wróciła do krainy bogów, ale już z Dziewanną pod sercem.

Właśnie ten dobry początek i fakt, iż Dziewanna była w połowie „,po polujących rodzicach” miał sprawić, iż objęła młoda boginka swoją opieką dzikie zwierzęta i łowców, ale tylko tych, którzy widzieli w zwierzu dar niebios i traktowali go z szacunkiem i wdzięcznością.

Agnieszka Gil, “Dziewanna”, akwarela fot kulturalowiecka.pl

Artemida Północy

Sprawy rodzinne to nie jedyne zaskakujące podobieństwo, jakie wykazuje Dziewanna do śródziemnomorskiej Artemidy-Diany. Zważmy, iż i Artemida jest owocem pozamałżeńskich schadzek Zeusa i Tytanidy Latony. Dziewanna, podobnie jak jej antyczna koleżanka, ukazywana była w opisach jako młoda, skąpo ubrana, śliczna dziewczyna, otoczona wianuszkiem nadobnych służebnic – rusałek, dziwożonek. To rodzime odpowiedniczki grecko-rzymskich nimf, które towarzyszyły Dianie.

Zarówno nasze rusałki, jak i greckie nimfy, podobnież uwielbiały tylko swoje własne towarzystwo – nie lubiły chłopców! I Dziewannie i Dianie zwykle towarzyszyła łania, zaś kolejnym wspólnym Diany i Dziewanny atrybutem był myśliwski luk i kołczan pełen strzał.

Podobieństwa te mogłyby sugerować, iż nasza Dziewanna w istocie nigdy nie istniała i jest jedynie kulturowym zapożyczeniem z przebogatej mitologii Grecji i Rzymu. Ale oto jest wyróżnik, który słowiańską opiekunkę łowów od grecko-rzymskiej bogini oddziela znacząco. Typ urody!

Artemida to wzór piękności greckiej. Kruczoczarne pukle włosów, błyszczący węgiel oczu, skóra jak po wakacjach na Krecie. Dziewanna zaś ma to, co nad Wisłą najcenniejsze. Alabastrowa cera, błękit jeziora w oczach i słowiański blond, który – choćby w warkoczu – sięgał poza plecy. I właśnie śladem po ziemskich wędrówkach Dziewanny jest dziewanna z naszych łąk i ogródków. Kolor jej kwiatów to przecież pięknie rozświetlony słońcem blond koafiury naszej myśliwskiej bogini.

Dziewanna najczęściej występuje na suchych, piaszczystych i kamienistych glebach. Preferuje stanowiska słoneczne i otwarte

Na ekumenicznym szlaku

Diana-Artemina swoich świątyń miała wiele. Najsłynniejsza, zaliczana do siedmiu cudów świata, wznosiła się w Efezie. To dzisiejsza Turcja. A co zostało nam po Dziewannie? Czy jej czciciele mają gdzie pielgrzymować?

Jest takie miejsce w Polsce! W Kruszynianach na Białostocczyźnie. Miejscowi leśnicy stworzyli tu szlak ekumeniczny. Z jednej strony lokalna atrakcja turystyczna, z drugiej katalog wierzeń ludzi, których kości skrywa ta ziemia. Katolików, prawosławnych, muzułmańskich polskich Tatarów. Na szlaku ekumenicznym jest też wspomnienie dawnych bogów w tym Dziewanny.

Obrazuje ją oryginalny, nadnaturalnej wielkości posąg, wyrzeźbiony w pniu wielkiego drzewa. Każdego lata Nadleśnictwo Krynki organizuje Nocne Misteria Leśne. Dzięki plenerowej imprezie tysiące turystów poznały słowiańską opiekunkę łowów.

Niestety, nic nie trwa wiecznie. Po latach ekspozycji na polską aurę drewniana rzeźba jest w bardzo złym stanie i usunięto ją ze szlaku. Rzeźba trafiła do siedziby nadleśnictwa, ale wróci. W tej chwili nie wiadomo jednak, czy będzie poddana gruntowej renowacji i zabezpieczeniu, czy też Nadleśnictwo zleci wykonanie repliki posągu, a może będzie to nowe artystyczne spojrzenie na urodziwą słowiańską blondynę?

Rzeźba Dziewanny w Nadleśnictwie Krynki

Bogini w topieli

Dlaczego to właśnie Puszcza Knyszyńska jest ostatnią ostoją Dziewanny? Odpowiedź jest prosta. Oto historia zatoczyła koło. Podobnież to w ostępach dzisiejszej Puszczy Knyszyńskiej obozowała grupa łowców, do których ogniska dołączyła Perperuna. Owszem, wróciła do męża, ale już z Dziewanną. A wszystko właśnie w Kruszynianach na Białostocczyźnie.

A co po Dziewannie? Era Jezuchrysta zmiotła stare bogi. Śródleśne posągi blondwłosej bogini poszły pod topór. W znaczeniu dosłownym. Dodatkowo, jeżeli stały w pobliżu wód, strącano je w topiel. Z tego powodu część badaczy uprzednio łączyło postać Dziewanny z Marzanną, do dziś topioną u progu wiosny. Ale to ślepa uliczka. Dziewanna i Marzanna grały na tej samej scenie, ale były to role zgoła odmienne.

Chrystianizacja naszych ziem dała myśliwym nową opiekuńczą siłę. Nie był to bóg, bo w monoteistycznych okolicznościach bogiem być nie mógł, ale patron, czyli ten, który myśliwskie troski zanosił przed Majestat Najwyższego. Przez pierwsze stulecia misja ta spoczywała na barkach świętego Eustachego, rzymskiego męczennika za nową wiarę. Dopiero siedem wieków później, tuż przed rozbiorami, na ziemiach polskich zaistniał kult świętego Huberta.

Idź do oryginalnego materiału