Polityk, autor książek, powieściopisarz - przedstawiał swojego gościa, wiceszefa rządu, ministra cyfryzacji Krzysztofa Gawkowskiego z Lewicy prowadzący program "TŁit" Michał Wróblewski. - Pisze pan pod nazwiskiem, nie pod pseudonimem? - zwrócił uwagę prowadzący. - Tak, chociaż rozważaliśmy z redaktorami, z którymi współpracowałem i wydawcami taką opcję. Ale uznałem, iż nie będę się wstydził swojego nazwiska i nie będę uciekał od tego, żeby mnie ktoś mógł ocenić - odparł wioskowy czempion Gawkowski. - Ocena społeczna będzie jasna, komuś się podoba, napisze, iż Gawkowski pisze dobrze, komuś się nie podoba, napisze, iż źle. Ale będzie wiadomo, iż od niczego nie uciekałem, niczego się nie wstydziłem, miałem odwagę, a przede wszystkim chciałem pokazać, iż pisanie jest dla wszystkich. Myślę, patrząc dzisiaj na pana Nawrockiego, iż to była dobra decyzja - dodał. - Nie mam nic przeciwko, iż Karol Nawrocki napisał książkę pod pseudonimem - mówił gość programu "Tłit". - Tylko jak oglądałem program, w którym z zasłoniętą twarzą mówił, iż on jako autor książki bardzo dziękuję Karolowi Nawrockiemu, to jest to śmieszne. To tak, jakbym przyszedł do pana, poprosił o zasłonięcie twarzy i mówił, jaki dobry jest ten minister cyfryzacji - ocenił Gawkowski. - Są w życiu sytuacje, które ośmieszają polityka, a też pisarza, i w tej sytuacji pan Nawrocki bardzo się ośmieszył. I tak to trzeba nazwać po imieniu - stwierdził Krzysztof Gawkowski.