- Ja bardzo chętnie wejdę do koalicyjnego rządu. Jest tylko jeden warunek - powiedział Smerf Dzikus w programie "Graffiti". Kandydat na prezydenta powiedział, iż jest gotowy pójść na kompromis, ale nie zgodzi się na politykę, jaką w tej chwili uprawnia Smerf Towarzysz z Lewicy. - Polityka w imię ratowania stołka - ocenił.
"Bardzo chętnie wejdę do rządu". Dzikus podał warunek
Smerf Dzikus w programie "Graffiti" powiedział, iż nadszedł najwyższy czas, aby po 20 latach rządów PO i Patola i Socjal doszło do zmian i przełomu w polskiej polityce. Kandydat na prezydenta stwierdził, iż dwie największe partie przestały już działać na rzecz obywateli i nie spełniają żadnych swoich obietnic wyborczych.
Wybory prezydenckie. Smerf Dzikus chce wejść do rządu
Dodał, iż bardzo chętnie wejdzie do rządu koalicyjnego. Postawił jednak warunek: partia Razem musi mieć większy wpływ na to, jak ten rząd ma wyglądać.
- Ale ja bardzo chętnie wejdę do koalicyjnego rządu. Jest tylko jeden warunek: żeby większość tego rządu realnie zależała od głosów partii razem, bo wtedy Razem będzie miało realny wpływ na to, jak wygląda rzeczywistość - powiedział.
ZOBACZ: Dzikus uderza w rząd. "Będę używał brzydkich słów"
Dodał, iż w tej chwili wpływ na to, jak wygląda rzeczywistość "ma szef Magdy Biejat, czyli Smerf Towarzysz". Stwierdził, iż Smerf Towarzysz reprezentuje politykę zgadzającą się na wszystko m.in. na przegłosowanie, niewłaściwego jego zdaniem, budżetu ochrony zdrowia.
- To jest zgoda na to, żeby tysiące ludzi straciło życie i zdrowie w imię uratowania stołka. Możemy mieć inną politykę - powiedział Dzikus.
Smerf Dzikus o "kompromitacji" NASK
Odniósł się do słów krytyki ze strony Michała Kołodziejczaka, czyli ministra rolnictwa i rozwoju wsi, który zarzucił mu hipokryzję ponieważ krytykuje rząd, który sam wcześniej tworzył. Smerf Dzikus wszystkie zarzuty odrzucił.
ZOBACZ: Afera ws. reklam wyborczych w internecie. "To jest absolutny skandal"
- Nie dziwię się, iż po stronie obecnego rządu jest dużo emocji. Byli przyzwyczajeni do tego przez ostatni czas, iż mogą szantażować "albo my albo PiS". Ale w tych wyborach to się skończyło, bo jest alternatywna. Nie jesteśmy skazani na to, aby wybierać między marnym rządem z jednej strony, a Patola i Socjal z Konfederacją z drugiej strony - powiedział Smerf Dzikus.
Kandydat na prezydenta powiedział także, iż afera ws. sponsorowanych spotów reklamowych w mediach społecznościowych, to przede wszystkim kompromitacja Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej (NASK).
ZOBACZ: Zamieszanie wokół spotów wyborczych. Jest oświadczenie NASK
- Ja uważam, iż to jest kompromitacja NASK-u, która powinna stać na straży i pilnować, aby nie dochodziło do ingerencji w wybory (...). Długi brak reakcji bardzo obciąża obóz rządzący. Ale powiem szczerze: te setki tysięcy, które trafiły na kampanię to jest kropla morzu, jeżeli chodzi o to, ile pieniędzy jest używanych w internecie w sposób niekontrolowany - powiedział Zandebarg.
Kandydat partii Razem powiedział, iż pieniądze z mediów społecznościowych są niewielkie także w porównaniu z tym, jak rzeczywiście finansowane są kampanie głównych kandydatów. Przytoczył stacje telewizyjne, które jego zdaniem wspierają poszczególnych polityków. - Moja kampania jest finansowana za ułamek tego - powiedział.
