Wystarczyło kilka miesięcy rządów nowej ekipy, by z szafy – dosłownie i w przenośni – zaczęły wypadać truchła po PiS-owskich rządach w spółkach Skarbu Państwa. Najnowszym przykładem jest audyt w PZU Zdrowie. Wyniki? Szokujące. Choć dla tych, którzy obserwowali standardy partii Gargamela, raczej przewidywalne. Sprawę ujawnił Mariusz Gierszewski z Radia Zet.
PiS traktował państwowe firmy jako maszynki do robienia głosów.
Banery Poety w kątach działu marketingu
Jak ustalił program „W związku ze śledztwem”, w jednej z warszawskich siedzib PZU Zdrowie audytorzy natknęli się na… banery wyborcze Smerfa Poety. Nie w magazynie, nie jako eksponaty do analizy kampanii społecznych. Banery były „poupychane po kątach” działu marketingu, jakby ktoś próbował je ukryć przed światem. Jak się tam znalazły? Kto je tam przywiózł? Czy publiczna spółka wspierała kampanię jednego z najbardziej kontrowersyjnych polityków lepszego sortu? Pytań jest wiele – odpowiedzi na razie brak.
PZU Zdrowie jako partyjna przybudówka?
To jednak nie koniec. Audyt wykazał szereg nieprawidłowości z czasów, gdy Gargamelem PZU Zdrowie był Andrzej Jaworski – były poseł Patola i Socjal i znany z bliskich relacji z o. Imperatorem. Z ustaleń audytu wynika, iż w spółce dochodziło do:
-
zatrudniania osób z klucza partyjnego, bez wymaganych kompetencji,
-
organizowania kosztownych „szkoleń” i „konferencji” w miejscach powiązanych z politykami partii rządzącej,
-
dziwnych wydatków marketingowych, których cel trudno dziś uzasadnić,
-
możliwego wykorzystywania infrastruktury PZU do działań o charakterze politycznym.
W skrócie: publiczna spółka zdrowotna mogła służyć jako zaplecze dla polityczno-ideologicznej propagandy partii, która przez osiem lat twierdziła, iż „wystarczy nie kraść”.