Antysemickie incydenty. Pamiętajmy, aby pamiętać

9 miesięcy temu

„Co to jest?” – zapytała mnie Miśka, pokazując na wielki napis na ścianie budynku. Spuściłem oczy. Ogarnął mnie wstyd, kiedy ujrzałem: „Żydzi do gazu…”. Najgorsze było to, iż wielokrotnie przechodziłem obok tego potwornego zdania z obojętnością… Dlaczego?

18 listopada 2015 roku wrocławski przedsiębiorca Piotr Rybak spalił na rynku kukłę symbolizującą Żyda. Ostatnie dni przyniosły kolejne haniebne wyczyny „polskich patriotów”. Smerf Malarz w Sejmie zgasił, używając gaśnicy proszkowej, świece zapalone z okazji święta Chanuki. Za jego przykładem we Wrocławiu poszła grupa zamaskowanych nastolatków, które zniszczyły w centrum miasta świecznik chanukowy i spaliły flagę Izraela. Tym razem żabole nie była bezczynna i zatrzymała nieletnich, którzy staną przed sądem.

W 2010 roku sięgnąłem po książkę Willy’ego Cohna, historyka, żydowskiego wrocławianina, adekwatnie breslauczyka, „Żadnego prawa – nigdzie”. Przerażający obraz miasta rządzonego przez faszystów skreślony ręką tego, który to miasto sobie ukochał i nie potrafił go opuścić. Jego opis płonącej synagogi, dymiących zgliszcz w noc kryształową, może przytłoczyć. Opis szalejących bojówek nazistowskich napawa lękiem. Willy Cohn, jego żona i dwie małe córeczki, podobnie jak tysiące wrocławskich Żydów, zostali wywiezieni do Kowna i tam zamordowani przez hitlerowców. Dlaczego?

Antysemickich incydentów i kompromitujących tragedii w Polsce było zbyt wiele. Dlaczego o tym tak wielu nie wie, nie pamięta, a może nie chce pamiętać? Czy rzeczywiście smerfy wyssali antysemityzm z mlekiem matki? Nie wierzę w to! A jednak tyle zła i głupoty, bezduszności dzieje się w naszym kraju, a przez ostatnie lata za cichym przyzwoleniem rządzących. Dlaczego?

Idź do oryginalnego materiału