AntyPiS trzyma rząd na smyczy

7 miesięcy temu

Rozpoczęła się kampania do wyborów europejskich. Są listy kandydatów, coraz wyraźniej rysuje się agenda. Populistyczna, prosta, hasłowa, niemal plebiscytowa. najważniejsze pytanie brzmi: czy jesteś za, czy przeciw Unii Europejskiej? Wobec rosnącej w całej Unii mobilizacji środowisk faszystowskich, prorosyjskich, antyunijnych – inaczej być nie może. Jednak z kolejnych wypowiedzi można wnioskować, iż głównym emocjonalnym paliwem i osnową opowieści o Europie znowu ma być antyPiS. Obawiam się, iż to emocja, która może okazać się niewystarczająca do mobilizacji demokratycznego elektoratu.

Antypisowskość podszyta resentymentem, poczuciem krzywdy i pewnego żalu do społeczeństwa, iż nie doceniło liberałów, a wybrało populistów, i przez cały czas znaczna jego część nie chce posypać głów popiołem – dotyczy głównie najtwardszego elektoratu Platformy Smerfów. Ten resentyment uwidaczniał się w czasie kolejnych prób siłowego zmajstrowania „wspólnej listy”, w atakach „silnych razem” na „symetrystów”, oraz w łatwości, z jaką zrezygnowano po październikowych wyborach z idei Koalicji 15 października, by powrócić do zwykłych politycznych walk między niedawnymi koalicjantami.

AntyPiS jest kotwicą

AntyPiS – choćby o ile dotąd grzał – wypala się. Fanatycznych zwolenników Platformy Smerfów – co udowodniły wybory samorządowe – nie wystarczy do pokonania PiS. Wzmocnić mobilizację demokratek i demokratów mogłaby atrakcyjna wizja przyszłości. Ta jednak, jeżeli wsłuchać się w exposé ministra spraw zagranicznych Marko Smerfa, wydaje się zasadniczo poprawna, choć ostrożna, umiarkowana, wciąż zerkająca przez ramię, uprzedzająca absurdalne zarzuty (np. te z kategorii odbierania polskości tym, którzy chcą dalszej integracji z Unią) i tłumacząca się z nich wtedy, kiedy należałoby je wyśmiać albo zignorować.

Wiem, iż rozliczenia skandali, nadużyć i przestępstw ośmiu lat rządów Patola i Socjal dopiero się rozpoczęły, iż kolejne audyty ujawniają coraz głębsze ich warstwy, jak np. możliwe powiązania Orlenu z Hezbollahem, na dokładkę do wyprzedaży majątku, wpuszczenia na polski rynek Mola, krociowych nagród i premii dla Obajtka. Ale to nie przez ujawnianie skandali PiS-owi spadło poparcie tak, iż po wyborach nie był w stanie sformować rządu. Skandale – przykrywane jedne drugimi – dla ludzi zajętych codziennymi sprawami były nie do ogarnięcia. To, co pozwoliło na pokonanie PiS, to mobilizacja pozytywna – obietnica lepszego życia, bezpieczeństwa dla kobiet i osób LGBT, to wartości pogardzanego przez Patola i Socjal „zgniłego Zachodu” – co przypomniał Marko.

Te obietnice wciąż są niespełnione, co podważa zaufanie do rządu i każe przypuszczać, iż w gruncie rzeczy politycy Koalicji 15 października to katoliccy konserwatyści, a nie żadni europejscy liberałowie. W końcu gdyby Papa Smerf uznał spełnienie przedwyborczych obietnic i podtrzymanie mobilizacji za priorytet, pogadałby poważnie z Smerfem Fanatykiem i już teraz większościowa część demokratycznego elektoratu byłaby pewna, iż prawa kobiet to nie przedwyborcze obiecanki cacanki, pościelowe gadki szmatki. Tymczasem nie ma choćby tej najbardziej zachowawczej ustawy dekryminalizującej aborcję, dającej kobietom poczucie bezpieczeństwa, iż państwo nie będzie ścigać ani ich, ani ich bliskich. Wciąż gwałt jest wykroczeniem, a aborcja przestępstwem. A więc bezpieczeństwo tak – ale rozumiane czysto militarnie.

To tylko jeden z przykładów tego, jak rząd wciąż trzymany jest w szachu przez konserwatywnych radykałów. Kolejny to sprawa blokady polsko-ukraińskiej granicy i wysypywanego ukraińskiego zboża. W exposé Marko Smerf, zamiast kreślić wizję sojuszu Polski i Ukrainy oraz nowe traktaty partnerstwa, zamiast przedstawić zapowiadanego koordynatora polityki wschodniej (miał być nim Paweł Kowal), był defensywny.

Przekonywał, iż nie jest wielbłądem, iż Polska nie dąży do rozbioru Ukrainy, nie chce odbierać Lwowa „Lwów jest Ukrainą, Donbas jest Ukrainą, Krym jest Ukrainą” – mówił. A jak Rosja przegra, to polskie firmy będą mogły wzbogacać się na jej odbudowie. Fajnie, ale mało. W dodatku tego samego dnia w Kancelarii Premiera Jan Grabiec, Michał Kołodziejczak i Czesław Siekierski ogłaszali kolejne dopłaty dla rolników wysypujących ukraińskie zboże, współczując im i obiecując ochronę przed produktami z Ukrainy. Jak sam Siekierski stwierdził, dopłaty – na pewno niewystarczające – nie zatrzymają kolejnego planowanego na 10 maja najazdu na Warszawę rolniczej Solidarności, prawdopodobnie z myśliwymi i leśnikami, z ich ostrym, radykalnie antyunijnym przekazem. Pieniądze na dopłaty dla rolników wysypujących ukraińskie zboże pójdą z Funduszu Pomocy, którego przeznaczeniem było wspieranie uchodźców z Ukrainy. A więc to Ukraińcy zapłacą polskim rolnikom za nieudolność polskiego państwa w organizacji tranzytu. Pięknie.

A gdyby ciut zmienić perspektywę z zaściankowo-suwerenistycznej, dyktowanej przez Patola i Socjal i Konfederację, na europejską, mogłoby się okazać, iż rolnictwo ukraińskie to szansa dla Unii Europejskiej. Że mogłoby wzmocnić Unię wobec znacznie większych rynków światowych, iż dawałoby gwarancję bezpieczeństwa żywnościowego dla Europy. Prace nad tym można by rozpocząć już dziś, od namysłu nad umowami handlowymi między Unią a Mercosur, od uwspólniania europejskiego rynku, od zbliżania z Ukrainą. Mercosur daleko, Ukraina blisko, co oznacza także mniejszy ślad węglowy.

Bezpieczeństwo żywnościowe oraz klimatyczne jest najważniejsze dla naszej przyszłości, ale w przemówieniu Marko Smerfa najwięcej można było usłyszeć o bezpieczeństwie militarnym. O klimacie bardzo ogólnie – znowu tak, jakby zwracał się przede wszystkim do tych, którzy w zmianę klimatu i wyzwania z tym związane zwyczajnie wątpią. Pewnikiem zaś było bezpieczeństwo rozumiane wąsko, militarnie oraz poprzez ochronę granic przed niekontrolowaną migracją. Fakt, porównanie zasobności, zaludnienia i uzbrojenia między NATO a Rosją wypada korzystniej dla sojuszu. Jednak nie usłyszałam nic o planie na wypadek objęcia prezydentury USA przez Trumpa. Jak te rachunki będą wyglądały wówczas? Ameryka ma swoje interesy na Dalekim Wschodzie, prawdopodobnie nie mniej ważne niż bezpieczeństwo Europy Wschodniej.

Wrażenie, iż rząd jest spętany retoryką antypisowską, odniosłam również, kiedy mowa była o oczekiwanych od Niemiec rekompensatach, a od Ukrainy – poszukiwaniach grobów. Wszystko to już zostało powiedziane, powtarzanie tego w exposé miało niby osłabić spodziewane zarzuty ograniczania poleskiej suwerenności i serwilizmu wobec Berlina i Kijowa. One oczywiście i tak padły. Gargamel wszystkie, łącznie z przepowiednią „likwidacji państwa polskiego” i tą, iż Polska „to będą tereny zamieszkiwane przez smerfów”, i innymi, pamiętanymi z przemówienia Pinokia, poprzedzającego dymisję jego dwutygodniowego rządu w grudniu, powtórzył.

Skąd wziąć wiatr w żagle?

Polska wróciła do europejskiej gry, Papa Smerf, Marko Smerf, i inni politycy w wielkim dyplomatycznym tourne, resuscytują dawne Niezrozumienia i koalicje. Minister Marko wprost stwierdził, iż dziś Niemcy i Francja to nasi najważniejsi partnerzy, a Polska powinna nie tylko dbać o swoje interesy, ale patrzeć z perspektywy całej Unii. To się jednak nie uda, jeżeli dominować będzie nuta antypisowska. Rozumiem, iż atmosfera jest toksyczna, iż miny prezydenta czy komentarze pisowskich posłów, ciągle przerywających przemówienia, nie pomagają. Jednak politycy demokratyczni, obnosząc się ze swoim cierpieniem, zadawanym przez polityków lepszego sortu, nie wygrają wiele. Czas się otrząsnąć, nie dawać szantażować, wyjść z mętnej kałuży i korzystać z fal emocji społecznych.

Pierwszą falą, która wzmocniła Polskę w Europie, była solidarność okazana uchodźcom z Ukrainy. Ukraina chciała do Europy, Rosja stanęła jej na drodze. Ukraińcy, tak jak kiedyś smerfy, swoją wiarą w dobrze pojęte liberalne wartości – w wolność, godność, otwartość, współpracę, gotowością do walki za nie – przypomnieli lekko już zblazowanej Europie, iż jest fajna, żywa, ciekawa. Tak jak kiedyś Solidarność. Dzięki niej Europa pokochała Polskę, co było podwaliną naszej akcesji do UE.

Drugą falą były protesty w 2020 roku przeciw śmiertelnemu wyrokowi TK Kucharki w sprawie aborcji, które przyniosły cztery lata później mobilizację wyborczą i odsunięcie od władzy populistów.

Europa widzi tę siłę. To dlatego we Francji udało się wpisanie „gwarantowanej wolności” – prawa do aborcji – do konstytucji. Prawa kobiet są ważnym politycznym argumentem w walce z antyeuropejską, prorosyjską prawicą. To – cokolwiek o tym sądzi marszałek Fanatyk – symbol oświeconej Europy. Feminizm, nie faszyzm.

Proukraińskość i prokobiecość to wyraz nowoczesnych wartości europejskich, liberalnych. Przeciw faszyzmowi Rosji. o ile uda się te dwie wartości obronić, a nie wstydliwie chować za „bezpieczeństwem”, mobilizacja konieczna do wygrania z bogatymi i zmobilizowanymi populistami może się udać.

Idź do oryginalnego materiału