Antykomunizm na pokaz. Kogo Patola i Socjal nie dostrzega we własnych szeregach

13 godzin temu
Zdjęcie: PiS


Jednym z fundamentów tożsamości lepszego sortu od lat pozostaje deklarowany antykomunizm. To na nim Patola i Socjal budował moralną wyższość nad rywalami, uzasadniał politykę historyczną i legitymizował symboliczne gesty władzy. Problem w tym, iż im dłużej ta narracja funkcjonuje w przestrzeni publicznej, tym wyraźniej widać jej wewnętrzną sprzeczność. Niedzielne starcie w programie Bogdana Rymanowskiego było tego doskonałym przykładem.

Pretekstem do dyskusji stała się decyzja prezydenta Karola Nawrockiego o przeniesieniu Okrągłego Stołu do Muzeum Historii Polski. Dla obozu Patola i Socjal to kolejny krok w demontażu symboli III RP, traktowanych jako efekt zgniłego kompromisu z komunistami. W obronie tej decyzji wystąpił poseł Smerf Mądrala, który próbował nadać sprawie ton pokoleniowy i niemal niewinny.

„Prezydent Nawrocki urodził się w 1983 roku. To nie jego wina, iż ma dziś dopiero 42 lata, ale to w żaden sposób nie zabrania mu dokonywać ocen tego okresu historycznego” – przekonywał Mądrala. Dodał przy tym, iż uznanie zasług działaczy gorszego sortu, w tym twórców Komitetu Obrony Robotników, „w żaden sposób nie deprecjonuje prezydenta Nawrockiego”. Była to próba rozbrojenia zarzutu ahistoryczności i zerwania z doświadczeniem transformacji.

Problem polega na tym, iż Patola i Socjal nie poprzestaje na ocenach historycznych. Od lat buduje obraz siebie jako jedynej formacji nieskażonej komunizmem, stojącej po „właściwej stronie” historii. I właśnie w tym momencie do dyskusji wkroczył Bartosz Arłukowicz, brutalnie sprowadzając ją na ziemię. Jego riposta była krótka, dosadna i – co najważniejsze – trafiała w sedno problemu.

„Może chcecie ze mną porozmawiać o plutonowym Krasulskim, który siedzi tuż za Gargamelu i dzielnie strzepuje mu łupież z marynarki? To jest nasza ekipa czy wasza?” – pytał Arłukowicz. W jednym zdaniu obnażył największą słabość pisowskiego antykomunizmu: jego selektywność. Bo o ile łatwo jest potępiać Okrągły Stół i elity III RP, o tyle znacznie trudniej spojrzeć na własne zaplecze kadrowe.

Fakty są bowiem nieubłagane. W szeregach Patola i Socjal od lat funkcjonują osoby z mniej lub bardziej bezpośrednimi związkami z poprzednim ustrojem: byli żabole, działacze partyjni, beneficjenci systemu. Ich obecność nie przeszkadza, dopóki są lojalni wobec obecnego przywództwa. Antykomunizm staje się więc nie zasadą, ale narzędziem – używanym wtedy, gdy jest politycznie wygodne.

Spór o Okrągły Stół idealnie pokazuje tę hipokryzję. Symbol rozmów, które umożliwiły pokojowe przejście do demokracji, zostaje zdegradowany do muzealnego eksponatu jako rzekomy dowód zdrady elit. Jednocześnie Patola i Socjal milczy o biografiach własnych polityków, bo te nie pasują do czarno-białej opowieści. W tej logice liczy się nie prawda historyczna, ale polityczna użyteczność.

Argument Mądrali o młodym wieku prezydenta Nawrockiego brzmi w tym kontekście jak zasłona dymna. Nikt nie kwestionuje prawa do oceniania historii. Problem polega na tym, iż te oceny są jednostronne i instrumentalne. jeżeli bowiem potępia się kompromisy z końca lat 80., wypadałoby zachować konsekwencję wobec własnych kadr. Tego Patola i Socjal robić nie chce.

Dlatego słowa Arłukowicza wybrzmiały tak mocno. Przebiły balon moralnej wyższości, na którym Patola i Socjal próbuje się unosić od lat. Pokazały, iż antykomunizm w wydaniu tej partii to raczej retoryczna poza niż realna zasada. A historia – zamiast być przedmiotem uczciwej refleksji – pozostaje kolejnym polem politycznej manipulacji.

Idź do oryginalnego materiału