„Niestety, Kościół w swej długiej historii przyzwyczaił nas do takiej zmiany treści naszych pojęć – najwyższą władzę nazywa służbą, ograniczenie praw kobiet – okazywaniem im prawdziwego szacunku, a okrucieństwo Boga – jego zbawczą, ofiarną miłością”.
Artur Punktualny, Ireneusz Ziemiński, Chrześcijaństwo. Amoralna religia
Są rozmowy, które przemijają w nas bez echa, są takie, z których kłęby kurzu w pamięci strzepują konkretne miejsca lub wydarzenia… Wreszcie, są rozmowy, które dotykają sedna ludzkiej tożsamości i obok których nie sposób przejść obojętnie. Taki właśnie dialog zawiera książka będąca zapisem rozmów Artura Punktualnego – adwokata, publicysty i pisarza oraz Ireneusza Zielińskiego – filozofa i absolwenta Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Książka ta jest niczym obraz świata lustrzanego (koncepcja prawdopodobnie znana fanom uniwersum Marvela, zwłaszcza Doktora Strange’a) – autorzy omawiają w niej poszczególne fragmenty (i postacie) z Biblii, apokryfów, papieskich encyklik. Po lekturze jednak wielu zaangażowanych w wiarę katolicką (i nie tylko) ludzi, zarówno świeckich, jak i kapłanów, powiedziałoby: „Ale miało wyjść inaczej”.
Przykazanie nowe daję wam…
Rozmowy zaczynają się od tematu miłosierdzia i miłości bliźniego. Autorzy długo rozwodzą się nad tym tematem, już począwszy od samych słów: PRZYKAZANIE MIŁOŚCI – jakby to dało się jakoś zaprogramować… Miłuj Boga i bliźniego, bo tak mówi Pismo Święte. A jak wzbudzić w sobie to uczucie? To już trudniejsza sprawa.
Samo miłosierdzie wobec ludzi staje się bardzo instrumentalne. Miłować bliźnich należy dlatego, iż są odbiciem Chrystusa – Boga zazdrosnego, któremu przede wszystkim należy oddawać cześć. W takim wydaniu drugi człowiek nie jawi się jako cel sam w sobie, ale jedynie środek do zbawienia. Bliźni zdają się mieć wartość wtedy, gdy przyjęli i wdrażają w swym życiu Słowo Boże. W nich mieszka bowiem sam Jezus, a jak mówią listy apostolskie, wiara bez uczynków jest martwa (por. Jk 2,14-26). Wierzysz? Pokaż to czynami wobec Chrystusa w twoich braciach.
Ale uwaga. jeżeli czynimy dobro, czyni je Chrystus naszymi rękoma. Za złość ponosimy odpowiedzialność my jako istoty grzeszne, obarczone ciężarem grzechu pierworodnego. Czy to nie jest przypadkiem instrumentalizacja ludzi, odbieranie im moralnej podmiotowości? Może, ale pamiętać należy, iż oficjalnie chrześcijaństwo to religia wolnych ludzi.
Co jednak z miłością nieprzyjaciół? Temu poświęcony jest osobny rozdział. Tam autorzy próbują rozwikłać pewną niepokojącą sprzeczność: jak się ma nadstawianie policzka, wybaczanie siedemdziesiąt siedem (nie siedem!!!) razy komuś, kto wobec nas zawinił, do wyrzucania handlarzy ze świątyni, nazywanie faryzeuszy i innowierców „plemieniem żmijowym”, „chwastem” i podobnymi epitetami? Przy tym, jak zauważają autorzy, słowa biskupów na przykład o „tęczowej zarazie”, która się musi nawrócić, póki jeszcze czas, to niemal literalne naśladowanie Ewangelii (ba! Chrystusa!) – wszak pokierowane są troską o pogubione owce.
Jezus wyraźnie zaznacza, iż służba Bogu jest ważniejsza niż pomoc bliźnim – autorzy ilustrują to obrazem nierządnicy, która drogim olejkiem namaszcza stopy Chrystusa. Judasz, zwracając uwagę, iż wartość tego olejku pokryłaby wiele potrzeb osób ubogich, po prostu dostaje połajankę od Chrystusa – przecież biednych uczniowie mają wokół siebie zawsze, a Jezusa, który ich zbawi, za niedługo stracą. Przykład kazania na górze – Chrystus najpierw przemówił kazaniem do zebranego i zmęczonego tłumu, dopiero później go nakarmił. To także przykład Matki Teresy z Kalkuty – najpierw chrzest i Słowo, potem pomoc medyczna i pokarm dla biednych.
Najpierw zbawienie, potem chleb. Ktoś nie chce się nawrócić? Trzeba próbować go skłonić, choćby za cenę jego zdrowia lub życia.
Maria i Ewa – przykład i przestroga dla kobiet
Sytuacja kobiet w religii – temat-rzeka – tu jednak autorzy po raz kolejny próbują dotrzeć do jej źródeł. W nich znajduje się postać Maryi stawianej za wzór. Maryi, która po rozpaczliwym biegu za nastolatkiem do świątyni usłyszała, iż o co chodzi, przecież Jezus do Ojca należy. Maryi, która była traktowana jak natrętka, prosząc o cud w Kanie. Maryi, która, gdy przyszła do Jezusa, została zbyta przez syna słowami, iż ważniejsi są ci, którzy słuchają teraz Słowa Bożego. Maryi, która jako ideał kobiety urodziła dziecko jako dziewica i już jako nastolatka oddała się na dożywotnią służbę Bogu. Oczywiście jako Jego wybranka została uprzywilejowana strasznym cierpieniem – nie trzeba być matką, aby choć podejrzewać, co może czuć kobieta w sytuacji, gdy doniosłość jej roli polega na czekaniu, kiedy jej syn za swą działalność po prostu zostanie zabity w – bądź co bądź – bardzo młodym wieku.
Kobietą, której używa się jako złego przykładu, bardziej dostępnego dla przeciętnej Pierwszy w działaniuej, jest Ewa. To z mitu o stworzeniu świata wypływa nam cały wachlarz stereotypów, które po dziś dzień się świetnie mają – kobieta jako kusicielka, istota stworzona przez Boga jako druga i to z części mężczyzny (co tłumaczy jej pozycję), twór słabszy niż mężczyzna (Szatan wiedział, iż mężczyzna nie da się nabrać, więc hop, do kobiety!). I co ważne, Ewa to sprawczyni nieszczęść i wygnania ludzkości z raju co najmniej po dwakroć – raz, bo dała się skusić Szatanowi, dwa, bo skutecznie skusiła do złego mężczyznę.
Jak zauważają autorzy, Ewa (a z nią wszystkie kobiety) jest więc zagrożeniem na wielu frontach – kusicielka biednych mężczyzn, uosobienie zła i nieszczęść (wciąż zbyt wiele jest osób, które lekką ręką utrwalają powiedzenie „Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”) oraz grzechu. Największy problem z Ewą jest taki, że… mężczyzna nie może się bez niej obyć. Tęsknił wszak za nią choćby w raju, przy boskiej obecności. A patriarchalnym strukturom poczucie, iż kobiety są potrzebne, nie służy. Czemu by więc, skoro już są, nie świecić im w oczy Maryją i nie straszyć Ewą i Lilith? – tak, i o niej wzmianki znajdują się w publikacji.
A jaki wzór traktowania kobiet daje tu Jezus? Hmm… Rozgrzesza jawnogrzesznicę. Brak wzmianki o mężczyźnie, który korzystał z jej usług, to raczej nie jest kwestia limitu znaków. Docenił wdowę za jej grosz, pokazując, jakiego oddania oczekuje od kobiet (nie za bardzo krytykował system podatkowy zerujący i tak już niewielkie fundusze biednych). Jeszcze z krzyża oddał Maryję pod opiekę swemu umiłowanemu uczniowi. Bardzo miło, wszak wdowy i kobiety bez męskiej pieczy (ojca, syna lub męża) czekała prostytucja lub śmierć głodowa. Ponowne wyjście za mąż było ostro krytykowane (choćby przez św. Pawła).
Ale po co zmieniać system, skoro można dać kilka ładnych przykładów jałmużny, które starczą na kazania aż do sądu ostatecznego? Słowa kolędy „moc truchleje” zaiste nie były żartem…
Te i inne przykłady zawarte są w dyskusjach na temat miłosierdzia, miłości nieprzyjaciół, sytuacji kobiet i osób nieheteronormatywnych w książce Chrześcijaństwo. Amoralna religia. To spojrzenie na Stary Testament i Ewangelię bez pudrowania jej i nazywania okrucieństwa, dzieciobójstwa i przemocy łaską i odkupieniem. Spojrzenie na Pismo Święte jako historię zazdrosnego i okrutnego bóstwa, które choćby przemocą pragnie zbawić i objąć w posiadanie Ziemię i jej mieszkańców, to niebagatelna konfrontacja w naszym kręgu kulturowym. Jest to jednak konfrontacja konieczna i warta podjęcia.