Aleksander Kisil: Ku świadomości- złudne i szkodliwe imaginaria

solidarni2010.pl 7 miesięcy temu
Felietony
Aleksander Kisil: Ku świadomości- złudne i szkodliwe imaginaria
data:25 stycznia 2024 Redaktor: Anna

W kontekście pogarszającej się sytuacji międzynarodowej i coraz bardziej ciążącej na Polsce kwestii wojny o Eurazję powstaje (właściwie filozoficzne) pytanie, czy ludzie wiedzą, na co w zasadzie głosują oraz czym się w istocie kierują, głosując tak, a nie inaczej? Czy robią to, kierując się swoimi interesami (co nie jest powodem do wstydu), czy jedynie kierują się swoistym imaginarium, czyli wyobrażeniem, jak świat według nich powinien wyglądać? I która z opcji politycznych do tego świata ich zaprowadzi (to kolejne imaginarium, bo politycy nie robią tego, co ochoczo obiecywali przed wyborami; robią tylko to, co MUSZĄ, kiedy strukturalna rzeczywistość – już powyborcza – ich do tego zmusi).

To zawsze jest dobre pytanie: czym adekwatnie wyborcy się kierują i na co głosują w demokracji, i jak przystaje to do rzeczywistości, która nastaje, gdy ci, na których głosowali, zaczną rządzić? To odwieczny problem we wszystkich ustrojach, zwłaszcza w tych, gdzie ludzie zgodnie ze swoim sumieniem i w wolności mogą wybierać, kierując się osobistym zestawem wyobrażeń o otaczającej rzeczywistości i własnej w niej przyszłości.

Jeśli chodzi o jesienne wybory w Polsce w roku 2023, uważam, iż zarówno wyborcy obozu rządzącego, jak i szeroko rozumianej gorszego sortu zagłosowali na własne imaginaria, które już nie istnieją i nie mają szansy zaistnieć po wygranej któregokolwiek z obozów politycznych.

Swoją drogą od jakiegoś czasu być może zachodzi jakaś ogólna tendencja we współczesnym świecie, opanowanym przez media, w tym media społecznościowe, polegająca na tym, iż pozostajemy przy swoich przekonaniach, choćby wbrew jasnym sygnałom ze świata fizycznego, iż jest inaczej. Zamykamy się w swoich bańkach poznawczych czy też silosach koleżeńskich i branżowych. Tak jest również w kontekście pozycji geopolitycznej Polski i jej strategii, jak sobie radzić z własną przyszłością w bardzo niespokojnym świecie.

Wyborcy gorszego sortu głosowali moim zdaniem na pewne wyobrażenie polityki bezpieczeństwa (partia dotychczas rządząca swoją postawą miała według nich jego realizację udaremniać lub obniżać na nią szansę), wedle której Polska w Europie jest bezpieczna, Unia Europejska rozwija się konsekwentnie, a my tu nad Wisłą żyjemy w coraz większym komforcie, mamy coraz więcej pieniędzy, społeczna gospodarka rynkowa ma się jak najlepiej, gospodarka europejska jest zglobalizowana, a jej przepływy strategiczne ze światem i jej model eksportowy nie są zagrożone. Ponadto głębsza federalizacja i coraz większa bliskość instytucjonalna z Europą zabezpieczy nas przed wszystkimi niebezpieczeństwami i pomoże nam dalej reformować kraj podążający w nowoczesnym kierunku niczym w zdeterminowanym pochodzie, który nie zatrzyma się choćby na chwilę; my po prostu możemy się na niego co najwyżej nie załapać…

W tym wyimaginowanym świecie zachód Europy zasadniczo jest jednością ze Stanami Zjednoczonymi (zbieżność cywilizacji i wartości!), Amerykanie magicznie pozostają potęgą w Europie, dając jej parasol wojskowy pomimo jej federalizacji i brexitu oraz romansu z Chinami, a europejski dobrobyt jest oczywiście niezagrożony. Wystarczy jedynie sięgnąć po niego ręką poprzez dostosowanie siebie i własnych metod funkcjonowania w kraju, a wówczas wszystko będzie dobrze.

Druga strona z kolei, wyborcy tych, którzy rządzili nami przez jakiś czas, głosowała na imaginarium polegające na tym, iż najlepszą metodą przeżycia obecnej złej pogody geopolitycznej jest państwo narodowe (oczywiście magicznie funkcjonujące najlepiej w ramach wolnego gospodarczo rynku europejskiego), a potęga Stanów Zjednoczonych jest niezachwiana pomimo rozcieńczenia zasobów i atencji strategicznej na rozliczne pożary w Eurazji. Stany Zjednoczone wygrają wszelkie te starcia (bo zawsze przecież wygrywały!), uczciwie nas potraktują jako sojusznika i nie zastosują żadnych strategii, które miałyby spowodować, iż moglibyśmy się poczuć zagrożeni. Nasze państwo w tym imaginarium jest w stanie samodzielnie stanąć na nogi, przeprowadzić wielką reformę wojskową (przy tak niskim kapitale społecznym) i samodzielnie się unowocześnić. A przy okazji zbudować system energetyczny niezależny od Europy (zwłaszcza od Niemców) i oczywiście z Amerykanami (względnie Brytyjczykami, ale nie z niegodnymi zaufania Niemcami czy Francuzami) i wypchnąć Rosjan poza system europejski. W tym imaginarium nasze państwo stoi na granicy oceanu światowego na Bugu z sojuszniczą Ameryką (która przecież zawsze wygrywa!) i dzięki temu zajmiemy lepszą pozycję niż Niemcy w stosunkach z Amerykanami w ramach zwycięskiego Zachodu. Oczywiście po tym, jak Zachód wygra wojnę o świat (jakże to oczywiste, zawsze wygrywa, tylko ci Niemcy…).

Oba te imaginaria nie zaistnieją w realnym świecie. Ludzie czują, iż fundamenty się zmieniają, ale instynktownie przywierają do znanych sobie klisz. Dlatego ważniejsze jest, jaki charakter będą mieli nowi przywódcy polscy, a nie jakie mieli programy i przekonania w kampanii wyborczej. Potrzeba nam przywódców z charakterem bardziej niż z programami, bo los będzie rzucał w twarz wyzwania niczym kamienie.

O ile dla świata urojone imaginaria polskich wyborców nie mają dużego znaczenia, o tyle urojone imaginarium, w którym porusza się prezydent Biden, już ma. Ogłaszając walkę o utrzymanie prymatu USA (zamiast nowego balansowania Eurazji z pozycji wciąż znacznej siły USA, ale już jako jednego z elementów balansujących system) oraz zapewniając o „Ameryce jako arsenale demokracji”, Biden licytuje się z losem. (…)

Tak surowo oceniam przemówienie prezydenta USA. I to w sytuacji, gdy nie ma już jednobiegunowej chwili, nie ma szans na strategię prymatu USA wobec świata (wystarczy zobaczyć strukturę rosnącej masowo klasy średniej Chin, Indii, ASEAN i globalnego Południa), a Ameryka nie jest już niewyczerpanym „arsenałem demokracji”. Sojusz Rosji, Chin i Iranu jest – jak przyznał ostatnio choćby sam Elon Musk – wielką potęgą przemysłowo-surowcową. Pytanie, kto tu jest arsenałem czego, jeżeli chodzi o surowce i moce produkcyjne? Na pewno państwa Osi z II wojny światowej nie mogłyby się równać potęgą z Rosją, Chinami i Iranem (w relacji do przeciwników oczywiście).

Rozziew między tym, jak Ameryka się sama postrzega, a tym, co może uczynić w świecie realnym, oraz tym, co o niej uważają inni i co ona może im zrobić, jest przepisem na nieszczęście i postępujący chaos geopolityczny, tym większy, im dalej od brzegów Ameryki Północnej.

Imaginarium wyborców w Polsce adekwatnie jest bez znaczenia [tu się z Autorem nie zgadzam – ma znaczenie dla Polski! – A.K. ], ale już złudzenia Joe Bidena mogą kosztować wielu drogo, w tym mogą drogo kosztować nas, położonych w uskoku geopolitycznym między oceanem światowym a kontynentem. Jak bardzo drogo, widać na Ukrainie.

* * *
Pewną ilustracją poetycką tego swoistego imaginarium – polskiego chocholego tańca – jest wiersz ( @jarekzawadzki, https://www.youtube.com/embed/-c41D4FLGog, XI.2023) :

Czekamy, aż przyjdą z pomocą
Z walizką i strzelbą pod pachą,
Bo kotły na piecu bulgocą,
A ogień się wzmaga pod blachą.

Mamy, jak niegdyś, nadzieję,
Że przerażony naszym losem
Wiatr w żagle zachodni powieje
I anielskim przemówi głosem.

A sami tymczasem siedzimy
Jak kury po zmroku na grzędzie,
Czekając od wiosny do zimy
Na lato, którego nie będzie.

Nie będzie lata, tj. nie będzie dobrej pogody międzynarodowej – trzeba się szykować na smaganie wiatrem i deszczem, na sztormy i tornada, a nie siedzieć jak… kury na grzędzie – albo idiotycznie tłuc się po głowach w zaparte, jak robi to dziś po-okrągło-stołowa hałastra politykierów w Polsce.
( Źródło: https://strategyandfuture.org/urojone-imaginaria/)

Życzę zdrowia
Dr Aleksander Kisil
Cybernetyk, psycholog, doradca, szkoleniowiec, mówca, autor.
Idź do oryginalnego materiału