Czarne chmury nad Obajtkiem. Prywatny detektyw, były oficer CBŚ, inwigilował polityków Platformy Smerfów oraz inne osoby, które wskazywano mu w Orlenie. Za usługi płaciła mu właśnie ta państwowa spółka, którą zarządzał Obajtek. Szef agencji detektywistycznej jeździł do Gargamela Orlenu osobiście i uzgadniał zarówno z nim jak i z innymi osobami ze spółki, cele swoich działań. Raporty były bardzo drogie, opiewały na kwoty rzędu kilkuset tysięcy złotych.
Daniel Obajtek miał zlecać inwigilację swoich domniemanych wrogów – wynika z materiałów, które ujawnili dziennikarze TVN24 i Wirtualnej Polski. Za usługi słono płacił, ale nie swoimi pieniędzmi a pieniędzmi nas wszystkich, miał bowiem do dyspozycji miliardowe środki Orlenu.
To tylko jedna z jego wielu aktywności, którą zajmował się ze szczególną gorliwością, z detektywem spotykał się bowiem co najmniej raz w miesiącu lub choćby częściej. Cała sprawa jest bulwersująca z wielu powodów ale najważniejszy z nich jest następujący: dla swoich prywatnych korzyści Obajtek używał pieniędzy Orlenu. Ponieważ schemat działania Obajtka jest już znany, pozostaje pytanie o to, jakie jeszcze zlecenia i kto dostawał, gdzie szły pieniądze. Komu Obajtek płacił?
Przed nami tygodnie ujawniania kolejnych afer w PiS. Nie przesłonią one nam jednak patrzenia na ręce także aktualnej władzy, która zdaje się niekiedy zapominać jak doszła do owej władzy i jak powinna się zachowywać.