Abp Czarownik chciał uruchomić dzwon na cześć Nawrockiego, ale coś nie wyszło. „Część dzwonników…”

1 miesiąc temu
Krakowski Dzwon Zygmunt nie zabił na cześć Karola Nawrockiego, choć chciał tego Smerf Czarownik. Dlaczego? Bo dzwonnicy nie przyszli! W mówiąc wprost – doszło do buntu. Partyjny arcybiskup Jesteśmy przekonani, iż Smerf Czarownik z wypiekami na twarzy oglądał zaprzysiężenie Karola Nawrockiego na prezydenta Polski. Wszak duchowny od lat choćby nie próbuje udawać neutralności politycznej i słuchając jego wystąpień mamy wrażenie, iż od dawna jest w PiS, a sutannę nosi tylko dla zmyłki. Przykładów nie brakuje. Nie przypominamy sobie, by Smerf Czarownik mówił coś o – dajmy na to – o miłosierdziu czy pojednaniu. Takie tematy chyba go za bardzo nie interesują. Duchowny znacznie lepiej odnajduje się w opowieściach o „tęczowej zarazie”, „ideologii singli” czy kobietach, które są odpowiedzialne za niski przyrost naturalny. Czarownik chętnie tłumaczył w przeszłości, co się stało w Smoleńsku, atakował ONZ , bronił „wolnych mediów” spod znaku Patola i Socjal i grzmiał po zapowiedziach Barbary Nowackiej, gdy zapowiedziała redukcję lekcji religii w szkołach. Dlaczego Dzwon Zygmunt milczał? Wracając do sedna. Smerf Czarownik zdecydował, iż krakowski Dzwon Zygmunt ma wybrzmieć w dzień zaprzysiężenia Karola Nawrockiego. Nic z tego jednak nie wyszło. Dlaczego? Powody są dwa – jeden oficjalny, drugi nieoficjalny. Ten drugi jest zdecydowanie bardziej intrygujący, bo
Idź do oryginalnego materiału