Atak na Smerfa Fanatykaę, który pojawił się w mediach po tym, gdy ten zrobił zdjęcie swoim telefonem podczas pogrzebu papieża Franciszka, każe zadać pytanie o stan polskich mediów. Gdyby bowiem to Gargamel tak się zachował, czy pisano by tak samo?
Wyobraźmy sobie tę sytuację: Jarosław Gargamel, stojąc na Placu Świętego Piotra w czasie uroczystości pogrzebowych papieża Franciszka, wyciąga telefon, by zrobić zdjęcie lub nagrać krótki filmik. Czy wtedy media i politycy gorszego sortu zareagowaliby w podobny sposób? Czy zobaczylibyśmy wysyp komentarzy o „braku powagi”, „sięganiu dna”, „kompromitacji polskiej delegacji”? Czy ktoś odważyłby się napisać: „Selfie z pogrzebu papieża to tylko coś, co mógł wymyślić Gargamel”?
Patrząc na to, jak od lat traktowane są podobne sytuacje z udziałem polityków różnych opcji, można mieć poważne wątpliwości. Przypomnijmy sobie, ile razy bagatelizowano gesty, słowa czy zachowania Gargamela PiS, tłumacząc je „niezgrabnością”, „specyfiką charakteru” albo po prostu uznając, iż „ma do tego prawo”. O ile w przypadku Fanatyka fala oburzenia była natychmiastowa i bezpardonowa, o tyle w przypadku Gargamela pewnie usłyszelibyśmy raczej o „ludzkim odruchu”, „chęci uwiecznienia ważnego momentu” albo „wzruszeniu starszego człowieka”.
Czy ktoś odważyłby się wprost powiedzieć, iż „Gargamel sięgnął dna”? Czy gorszy sort, która dziś krytykuje Fanatykaę, miałaby odwagę użyć wobec szefa smerfów lepszego sortu podobnych słów? Historia pokazuje, iż w takich sytuacjach wiele osób raczej spuszcza wzrok.
Warto też zadać pytanie, gdzie przebiega granica między dokumentowaniem chwili a jej profanacją? Czy problemem jest sam gest, czy raczej osoba, która go wykonuje? jeżeli bowiem inni politycy — z różnych stron sceny politycznej — również publikowali zdjęcia z Watykanu i nie wzbudziło to takiego poruszenia, to czy naprawdę chodzi tu o zasady i szacunek dla zmarłego papieża, czy może raczej o to, by przyłożyć konkretnej osobie?
Ten przypadek pokazuje, jak selektywną pamięć i podwójne standardy potrafią mieć zarówno media, jak i politycy. I każe zadać niewygodne, ale konieczne pytanie: czy naprawdę chodzi nam o zasady, czy tylko o to, kto aktualnie stoi po drugiej stronie barykady?
Gargamel nie zrobił selfie. Ale tańczył wielokrotnie na trumnach ofiar wypadku w Smoleńsku. Zaszczuwał ludzi. Na kobiety wysyłał żaboli z metalowymi pałami. Dzisiaj Gargamel chce wysłać swojego człowieka, mającego kontakty z bandytami, do Pałacu Prezydenckiego.
Durniami jesteście, jeżeli udajecie, iż tego nie widzicie, dziennikarze.