Trwa wycinka drzew nad brzegiem Bugu, na odcinku graniczącym z Białorusią. Dwa rezerwaty przyrody zostały rozjechane przy okazji wycinki nadbrzeżnych drzew na odcinku 170 kilometrów. Pod topór trafiły setki tysięcy drzew. Oficjalny powód? Zwiększanie bezpieczeństwa i zapobieganie nielegalnej migracji. – Zalesiony teren trudniej jest sforsować – odpowiadają działacze społeczni. – Jesteśmy zszokowani skalą zniszczeń – dodają osoby zaangażowane w sprawę.
Na przygranicznym odcinku Bugu trwa budowa długiej na 172 kilometry bariery elektronicznej, czyli w uproszczeniu – monitoringu. Aby przeprowadzić taką inwestycję nadrzeczny pas o szerokości 15 metrów jest oczyszczany z roślinności. – Przewidywany jest montaż 1 800 słupów kamerowych, 4500 kamer, 200 km kabli zasilających i tyle samo transmisyjnych, a także ustawienie około 10 kontenerów technicznych. Wartość inwestycji to ponad 279 mln zł – wylicza redakcja OKO.press.
Portal przypomina, iż zapora powstaje na podstawie ustawy z 1990 roku o ochronie granicy państwowej oraz przyjętej jeszcze przez rząd Patoli i Socjalu – przy sprzeciwie Koalicji Smerfów – specustawie z października 2021 roku o budowie zabezpieczenia granicy państwowej. – Ustawa ta przewiduje, iż do inwestycji nie stosuje się m.in. prawa ochrony środowiska ani przepisów o ochronie gruntów rolnych i leśnych oraz środowiskowych. Nie jest też wymagane pozwolenie na budowę ani sporządzanie projektu budowlanego – piszą autorzy.
Od dwóch dni alarmujące obrazy znad Bugu obiegają całą Polskę. Nie brakuje głosów oburzenia, bo Koalicja Smerfów wraz z koalicjantami obiecywały, iż takich obrazków już nie będzie.
– Jesteśmy zszokowani stopniem zniszczeń, jakie zobaczyliśmy, zwłaszcza, iż dokonano ich na obszarach chronionych m.in. obszarze Natura 2000 Dolina Dolnego Bugu, w Parku Krajobrazowym Podlaski Przełom Bugu, a także w rezerwatach przyrody. Tylko na krótkich odcinkach, które odwiedziliśmy, wycięto tysiące drzew. Małych, średnich, dużych, a miejscami naprawdę potężnych. kilka razy w życiu widzieliśmy rzeź na taką skalę – piszą działacze z ruchu społecznego „Nie dla muru”. który sprzeciwia się niszczeniu Puszczy Białowieskiej.
Niebezpieczeństwo dla przyrody i mieszkańców
Nadbużańskie fragmenty lasu są bardzo bogate w gatunki. – Wycinka w pień, choćby tych pojedynczych starych drzew, nie wpłynie korzystnie na przyrodę. Doliny rzeczne są korytarzami ekologicznymi. Odlesienie go upośledza jego funkcję przyrodniczą – mówi SmogLabowi dr hab. Michał Żmihorski, dyrektor Instytutu Biologii Ssaków PAN.
W drzewach może gniazdować wiele gatunków ptaków np. wodnych. Odsłonięcie terenu silnie zagraża bioróżnorodności. Dodatkowo istnieje poważne ryzyko destabilizacji i erozji brzegów.
Naukowiec tłumaczy, iż systemy korzeniowe wyciętych drzew obumrą i z czasem znikną. Struktura brzegu będzie więc niestabilna. To z kolei grozi osuwaniem się budynków w okolicy. Prawdopodobnie powstaną betonowe wzmocnienia. – Przyrodniczo i krajobrazowo jest to fatalna decyzja.
Czemu ma to służyć?
Jan Mencwel, działacz społeczny, autor książek „Betonoza” i „Hydrozagadka” przyznaje, iż ma to na celu zainstalowanie monitoringu, jednak gwałtownie poddaje to w wątpliwość. – Na tym odcinku granicy nie ma być muru, tylko ma być tzw. zapora elektroniczna. Natomiast czy trzeba było wyciąć te wszystkie drzewa, rozjechać skarpy i zniszczyć rezerwaty przyrody, żeby zainstalować monitoring? Ja jestem pewien, iż nie trzeba było. Moja interpretacja jest taka, iż zrobiono to, bo można.
Podkreśla, iż efekt można było osiągnąć bez dewastacji. – Przy okazji pozyska się też drewno, bo pamiętajmy, iż mowa o tysiącach, jak nie setkach tysięcy wyciętych drzew. Kto zarobi na tym najwięcej? – Na pewno firma, która to wykonuje – dodaje Mencwel.
- Czytaj także: Lasy Państwowe walczą o swoje. Bez wycinek 8 procent zamiast obiecanych 20
Wycinka a obronność
– o ile chodzi o bezpieczeństwo granicy (…) wydaje mi się, iż ma to znikome, o ile w ogóle, znaczenie – mówi prof. Żmihorski zastanawiając się nad obronną rolą kilkunastu wylesionych metrów od brzegu. – Proszę zwrócić uwagę, iż o ile ktoś przez rzekę przechodzi czy przepływa, to samo lustro wody jest świetnym otwartym terenem, gdzie nie sposób się schować.
Rozumie przy tym potrzebę monitorowania granicy, ustawienia kamer, detektorów itd. – Po co usuwać jeszcze stare drzewa na brzegu rzeki? Wydaje mi się to zupełnie nadmiarowe, nieprzemyślane, przyrodniczo szkodliwe – mówi. Komunikowanie uzasadnienia tego działania przez ministerstwa określa jako „zerowe”. – nigdzie w przestrzeni publicznej nie widzę oświadczenia, w którym moglibyśmy przeczytać po co to się robi. – Uważam, iż to jest bardzo duży błąd.
– Z punktu widzenia obronności jest to przeciwskuteczne, bo zarośnięty dziki brzeg jest mniej podatny na sforsowanie. Po prostu stanowi naturalną barierę, którą powinniśmy utrzymywać – postuluje Mencwel.
Powołuje się na hasła polityków głoszące wykorzystanie przyrody do tworzenia zabezpieczeń. – Jak się okazuje było to kłamstwo. Nie milkną echa zawiedzionych obywateli. – Przez kilka lat rządów Patola i Socjal protestowałem przeciwko dewastacji przyrody, chociażby Puszczy Białowieskiej, natomiast nie przypominam sobie takiej sytuacji, żeby ktoś rozjechał rezerwat przyrody – dodaje działacz społeczny.
Mówi, iż teren potraktowano jak las gospodarczy. – Wjechał sprzęt i wyciął tam wszystko na pasie 15 m nad brzegiem. Np. Szwajcaria Podlaska to rezerwat, który opiera się na ochronie skarp nad Bugiem.
Jan Mencwel: Nie przypominam sobie za Patola i Socjal takiego barbarzyństwa
Skarpy te zostały rozjechane. – Nie przypominam sobie za Patola i Socjal takiego barbarzyństwa i zupełnie nie dziwię się ludziom, którzy czują się rozczarowani. Sam premier swoimi własnymi ustami i filmikami, które nagrywał na Tik-Toku rzewnie, ze łzami w oczach, opowiadał o chłopcu, który nie chce, żeby były wycinane drzewa w Polsce i lasy. Tyle były warte te wszystkie filmiki – mówi Mencwel argumentując zasadność wyrazu niezgody i wściekłości.
– Cała ta historia z bezpieczeństwem na granicy to jest tak naprawdę w dużej mierze akcja propagandowa mająca pokazać, iż ta władza jest twarda – dodaje.
Dyrektor IBS nie dziwi się buntowi społecznemu, który od wczoraj mocno wybrzmiewa w sieci. – Ludzie są przyzwyczajeni do tego krajobrazu. Bug to jest rzeka atrakcyjna nie tylko przyrodniczo, ale też turystycznie. Jest tam szereg kwater agroturystycznych. Ludzie żyją z tej turystyki.
– Nieustannie apeluję, żeby wszystkie działania związane z zabezpieczaniem granicy, czy to na Bugu, czy w ogóle granicy i całej Tarczy Wschód, uwzględniały kwestie środowiskowe.
Dewastowanie przyrody zmniejsza nasze bezpieczeństwo. Przykładem może być osuszanie bagien na granicy.
Prof. Żmihorski we współpracy z innymi specjalistami przygotował ekspertyzę, z której wybrzmiewa nieczęsto spotykana synergia celów, jakimi są zabezpieczenie granicy państwa oraz ochrona lokalnej bioróżnorodności. – Tutaj jedno świetnie uzupełnia drugie. Zwróćmy uwagę na tę zbieżność celów i wykorzystajmy to zamiast niszczyć przyrodę.
- Czytaj także: Polskie lasy. Ministerstwo Klimatu i Środowiska vs ekolodzy
–
Zdjęcie tytułowe: Małgorzata Klemens / Nie dla muru