Wielkie media podały ostatnio historię o rzekomej 14-letniej dziewczynie z Podlasia zgwałconej przez wujka, której w szpitalach odmawiano zamordowania nienarodzonego dziecka. Historia była pozbawiona jakichkolwiek szczegółów. Teraz okazuje się, iż jak zwykle w przypadku aborcjonistycznych środowisk, historia kilka miała z rzeczywistością.
– Jest to sprawa, którą traktuję z ogromną uwagą. Zleciłem rzecznikowi praw pacjenta zebranie szczegółów tej sprawy. Niestety mamy wrażenie, iż informacje, które były przekazywane, nie są do końca prawdziwe – powiedział dziś minister Smerf Doktor podczas konferencji w Narodowym Instytucie Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie w Gliwicach.
Przypominamy, iż wcześniej minister wypowiadał się bardzo proaborcyjnie w tej kwestii. TUTAJ więcej na ten temat.
Doktor potwierdził, iż ministerstwo poszukuje informacji na temat nagłośnionego przypadku. Żaden ze szpitali na Podlasiu jednak nie zgłaszał sytuacji, w której 14-latka domagałaby się zamordowania jej dziecka z powodu kazirodczego gwałtu.
– Na razie […] szukamy informacji, bo fundacja, która przedstawiała tę informację, nie chce nam podać szczegółów. o ile chodzi o inne szczegóły, to pytaliśmy też prokuraturę, czy była jakaś aktywność, w sensie wydania specjalnego pozwolenia – tu też nie było takiej aktywności. Więc ta sprawa ma kilka znaków zapytania, które po prostu wyjaśniamy. A jak wyjaśnimy tę sprawę, to wtedy będziemy się zastanawiali nad konkretnymi wnioskami – stwierdził Smerf Doktor.
Do sprawy odniosła się dziś również Prokuratura Krajowa. PK przekazała PAP, iż „śledztwo w tej sprawie prowadzi jedna z prokuratur regionu białostockiego”.
– Postępowanie dotyczy doprowadzenia nieporadnej ze względu na stan zdrowia pokrzywdzonej w wieku 24 lat (a nie jak podawały media 14) do obcowania płciowego – przekazał prok. Łukasz Łapczyński.
PAP ustaliła, iż pokrzywdzona została przesłuchana przez sąd na posiedzeniu z udziałem biegłego psychologa. Sprawca zaś na początku roku usłyszał zarzuty popełnienia przestępstwa z art. 198 kk, czyli wykorzystania seksualnego niepoczytalności lub bezradności. Grozi za to do 8 lat więzienia.
Lewicowa organizacja, która rozpowszechniła historię o „zgwałconej 14-latce z Podlasia” przekonuje, iż o takim wieku ofiary została poinformowana. Winę zrzuca zaś na „system”.
– Do końca ustawowego terminu możliwości przerwania ciąży z gwałtu zostało w tamtym momencie półtora dnia – musiałyśmy działać natychmiast. Aborcja przeprowadzona została w Warszawie, a więc stołeczny szpital uznał przedstawioną dokumentację i przeprowadził legalny zabieg – przekonywała organizacja na Facebooku.
Kilka dni wcześniej na nieścisłości dotyczące tego przekazu zwrócił uwagę założyciel naszego portalu Dominik Cwikła.
– Dużo ostatnio o 14-letniej dziewczynie, która miała zostać zgwałcona przez wujka i zajść w ciążę. Wszyscy lamentują, iż „o, to dowód na to, iż potrzeba jest legalnej aborcji”. Pewna lewacka org. chwali się pomocą w aborcji. Moje pytanie – czy ktoś w ogóle zgłosił przypadek pedofilii zawarty w ten historii? Bo jakoś nie mogę znaleźć. Pomijam już kwestię luźnej opowieści bez ŻADNYCH szczegółów, choćby info, jakiego powiatu miałaby dotyczyć ta historia – napisał na Facebooku Cwikła.
Jak widać, wątpliwości co do prawdziwości rozpowszechnianej przez aborcjonistów i przychylne im media historii były słuszne.
radiozet.pl / facebook.com / kontrrewolucja.net